
Tomasz Licznerski (z lewej) i Robert Paul studiują na UMK. Właśnie przygotowują się do pisania pracy magisterskiej. O plagiacie nic nie słyszeli.
(fot. Fot. LECH KAMIŃSKI)
- Promotor w ogóle nie interesował się moją pracą magisterską - mówi ubiegłoroczna absolwentka UMK, Emilia P. - zaoczna studentka filozofii.
W czerwcu ubiegłego roku na czwórkę obroniła magisterium z Kanta ("Kant - zasada poznania i poznawania świata"). Po uzyskaniu przez nią tytułu promotor jej pracy dotarł do nowo wydanej książki, która fragmentami przypominała pracę absolwentki. Dziewczyna nie odnosiła się w niej jednak w żaden sposób do źródła, a według profesora musiała z niego korzystać.
Promotor poinformował rektora, że praca nie jest samodzielna i może okazać się plagiatem. Władze uczelni zgłosiły to prokuraturze, która postawiła świeżo upieczonej pani magister zarzut naruszenia ustawy o prawach autorskich (kara do trzech lat więzienia).
Profesor się nie interesował
Wczoraj w Sądzie Rejonowym w Toruniu rozpoczął się proces przeciwko Emilii P. Dziewczyna nie przyznaje się do winy i obarcza nią promotora swojej pracy, bo jej zdaniem w ogóle nie interesował się magisterką podczas jej pisania. Jak mówi, gotowy materiał oddała mu na kilka miesięcy przed obroną, bo już w marcu; poza tym niczego niewłaściwego nie dopatrzył się w nim także recenzent.
Praca magisterska Emilii P. składała się z 58 stron, a zdaniem sądu 38 z nich "przejawia niesamowitą zbieżność w formułowaniu zdań" z książką dr. hab. Marka Kilijanka z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu ("Kant - samoświadomość i poznanie dyskursywne").
Jak wyjaśniała absolwentka, podczas pisania pracy korzystała z notatek studentów poznańskich. Twierdzi także, że informowała o tym swojego promotora, który "puścił to mimo uszu".
Czy straci tytuł?
Emilia P. o zamieszaniu wokół swojej pracy dowiedziała się miesiąc po obronie, zdobyła wówczas książkę Marka Kilijanka i rzeczywiście - przyznaje - znalazła w niej dużo podobieństw do swojej magisterki. Autor książki był wczoraj nieobecny w sądzie, jest chory, ma przyjechać na następne posiedzenie w kwietniu.
Niezależnie od tego sprawą zajmują się władze uczelni, które poprosiły o opinie na temat problemowej pracy magisterskiej filozofa i prawnika, obaj stwierdzili, że ich zdaniem jest ona plagiatem. Teraz prof. Leszek Kuk, prorektor do spraw studenckich UMK ma zdecydować, czy cofnąć decyzję o nadaniu absolwentce stopnia magistra. Jeżeli tak się stanie, dziewczyna ponownie będzie traktowana jako studentka uniwersytetu. Wówczas sprawa trafi do Uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej, która zdecyduje o karze dla niej. Podczas studiów Emilia P. była pilną uczennicą, ze średnią ocen ok. 4.0.
Już tego próbowali
W ciągu ostatnich ośmiu lat przed komisją dyscyplinarną UMK stanęło dziewięciu studentów podejrzanych o plagiat pracy, ale jeszcze na etapie jej pisania; dwóm udowodniono przewinienie i zawieszono na rok.
Przypominamy, że na UMK toczyła się także sprawa podejrzanego o plagiat rozprawy habilitacyjnej prof. Mirosława Krajewskiego (byłego posła i byłego rektora szkoły wyższej we Włocławku). Na Wydziale Nauk Historycznych została powołana specjalna komisja, która miała zająć się zbadaniem tego tematu. Z jej raportu wynika, że habilitacja Krajewskiego nie była samodzielna, o czym uczelnia poinformowała już Centralną Komisję do spraw Stopni i Tytułów.