Zobacz wideo: W Bydgoszczy pojawiła się instalacja „Kadr na miłość”
W willi handlarza bronią Dawid Dziergowski i Adrianna Maćkowiak natknęli się na klimatyczne bary, duży basen i pancerne drzwi o grubości ponad 20 cm.
- W opuszczonej rezydencji prawdopodobnie były właściciel handlował bronią (legalnie). Dwa bary: jeden na zewnątrz, drugi w piwnicy, basen, kort tenisowy, duża pralnia, sala taneczna – wszystko to uruchamiało wyobraźnię, na temat tego, co mogło się tam dziać w czasach świetności willi – mówi Dawid Dziergowski, który wspólnie z narzeczoną, Adrianną, od kilku lat eksploruje opuszczone budynki. Początkowo skupiali się na tych wokół Bydgoszczy, teraz jeżdżą już po całym kraju, a marzą im się i zagraniczne wyjazdy w poszukiwaniu lokali, o których dawno zapomniano. Swoimi odkryciami chwalą się w mediach społecznościowych (można ich znaleźć pod nazwą Urbex Masa).
Bydgoszczanie oglądają zapomniane i opuszczone domy, wille i pałace
- Niczego nie niszczymy, a to, co robimy, od początku do końca nagrywamy – mówi pan Dawid. - Choć mamy świadomość, że niektórzy mogą krytycznie patrzeć na nasze hobby. Pewnego razu kiedy wychodziliśmy już z opuszczonego domu, przed bramą pojawił się jego właściciel, z którym akurat wcześniej nie mieliśmy kontaktu (gdy tylko to możliwe, prosimy właścicieli czy zarządców nieruchomości o zgodę na wejście). W pierwszej chwili chciał wezwać policję, ale zgodził się na rozmowę: pokazaliśmy mu nagranie, opowiedzieliśmy co i po co robimy. Wykazał się zrozumieniem, a policja nie była potrzebna.
Dawid i Adrianna starają się dociec, jaka historia wiąże się z opuszczonymi domami i nieczynnymi zakładami, do których wchodzą. Tak samo było, gdy trafili do aresztu. - Przy współpracy z Urbex Sał obejrzeliśmy opuszczony już areszt śledczy. Można go było zobaczyć w serialu „Rojst”, który był tu kręcony. Zakład został zamknięty w 2018 roku w wyniku reformy więziennictwa – opowiada pan Dawid.
Ubojnia bydła i areszt nie mają już tajemnic przed parą bydgoszczan
W nieczynnej od lat ubojni bydła zobaczyli maszyny i narzędzia działające na wyobraźnię. Nie mniej ekscytujące są opuszczone domy, którym para nadaje nazwy na podstawie tego, co o ich dawnych mieszkańcach usłyszała od sąsiadów, i tego, co sama odkryła, szperając w zostawionych w mieszkaniach pamiątkach. Najwięcej czasu Dawid i Adrianna spędzają na oglądaniu rodzinnych zdjęć, wysypujących się z szuflad starych komód, do których od lat nikt nie zaglądał.
- Byliśmy w Domu Pary Młodej, gdzie znaleźliśmy suknię ślubną i miśki rodem z lat 70. minionego wieku – opowiada pan Dawid. - Obejrzeliśmy Dom Strażaka, w którym roiło się od pamiątek związanych z tym zawodem, wśród których był i inhalator – może to właśnie choroba uniemożliwiła właścicielowi dalszą służbę… Byliśmy też w Domu Trzech Kawalerów. O tym, że tam wspólnie mieszkali, powiedzieli nam sąsiedzi. Trochę sobie dopowiadamy, niektóre fakty, zwłaszcza na temat zaniedbanych pałaców, udaje się ustalić, gdy poszperamy w historycznych dokumentach. Niedawno oglądaliśmy pałac z połowy XIX wieku. Wnętrza są zrujnowane, ale wciąż można podziwiać jego architekturę i wyobrazić sobie, jak było kiedyś. Od paru lat rodzina Chłapowskich walczy o zmianę zapisów w księgach wieczystych. Chodzi o dobra odebrane jej przez władze na podstawie dekretu PKWN w 1944 roku. To majątki, w skład których wchodziły między innymi lasy.
Jest też wyjątkowe nagranie z Domu z Duszą. - Sceptycznie podchodzę to tematu zjawisk paranormalnych, ale będąc w tym domu, czuło się wyjątkową energię. Na filmie zarejestrowaliśmy nawet dziwne głosy: męski i kobiecy, a byliśmy tam sami, w pobliżu nie ma innych domostw – opowiada pan Dawid.
Co wolno, a czego nie w opuszczonych domach?
Dawid i Adrianna zastrzegają, że niczego z odwiedzanych domów nie biorą, niczego nie niszczą, nie zdradzają ich lokalizacji, nie włamują się, nie wyłamują zamków, a kiedy tylko mogą, proszą właścicieli o zgodę na wejście do budynku. Ich hobby budzi jednak kontrowersje. Co wolno, a czego nie?
- Przede wszystkim trzeba pamiętać, że każdy, kto decyduje się na wejście do opuszczonego budynku, robi to na własną odpowiedzialność – zastrzega podkom. Lidia Kowalska z zespołu prasowego KWP w Bydgoszczy. - Pewnie większość z nich to budynki z określonych powodów wyłączone z eksploatacji, wiele nie spełnia już wymogów bezpieczeństwa. Osoby, które mimo to decydują się na wejście do nich, muszą zdawać sobie sprawę z konsekwencji – ich bezpieczeństwo może być zagrożone. Każdy budynek ma właściciela, nie można wchodzić na teren posesji bez jego zgody. Nawiasem mówiąc, to właściciel odpowiada za zabezpieczenie terenu pustostanu, a za zrobienie tego w niewłaściwy sposób może ponieść konsekwencje prawne. Jeśli właściciel stwierdzi uszkodzenie mienia, może zgłosić sprawę na policję.
- Filmy z wypraw Dawida i Adrianny można zobaczyć tutaj.
- O ich wyprawach można poczytać na profilu Urbex Masa.
