Mężczyźnie, na szczęście, nic się nie stało, nie odniósł nawet drobnych obrażeń ciała. Zdołał się sam ewakuować z wysokiego drzewa, na którym zatrzymała się jego paralotnia. Wcześniej wydostał się z uprzęży, którą pilot przypięty był do paralotni. Sam, jeszcze przed przyjazdem wezwanych do pomocy strażaków, zszedł na ziemię.
Zadaniem druhów było zatem zdjęcie szybowca z drzewa. Obcięli gałęzie, w których się zaplątał, po czym ściągnęli go.
Przyczyną upadku paralotni w Kiełpiu było utracenie siły nośnej wytwarzanej na skrzydle paralotni.
Czytaj e-wydanie »