- Jaki argument przedstawiony przez przedstawicieli Chojniczanki przekonał pana do przeprowadzki?
- Cel sportowy, jaki stawia przed drużyną klub. Dyrektor klubu i trener wyraziście go zdefiniowali. To awans do I ligi.
- Kiedy podjął pan decyzję o zmianie otoczenia?
- Ostatnie lata spędziłem z dala od polskiej piłki, bo na Ukrainie. Najpierw reprezentowałem Tawriję Symferopol, a potem Metalurh Zaporoże. Straciłem jednak miejsce w kadrze pierwszego zespołu, najpierw występowałem w rezerwach. W rundzie jesiennej sezonu 2011/12 w ogóle nie grałem. I to była okoliczność kluczowa, aby podjąć ważną decyzję. Oferta z Chojnic spadła mi z nieba.
- Proszę ocenić swoją dyspozycje fizyczną?
- Przychodząc do Chojnic wierzyłem, że szybko się odbuduję. Od pierwszych dni 2012 r pracuję codzienie, także indywidualnie. I widzę, że z formą jest coraz lepiej. A w piłkę nie zapomniałem grać.
- Zastał pan w Chojnicach...?
- Działacze zmontowali bardzo ciekawą ekipę złożoną z kilku doświadczonych i młodych zawodników. Tworzy się z niej fajny kolektyw, a dobra atmosfera sprzyja pracy.
- Przede wszystkim spotkał pan starego kumpla - Roberta Sieranta. Mało, że obaj świetnie znacie piłkarskie rzemiosło, to jeszcze należycie w zespole do najbardziej utytułowanych?
- To prawda, z Sierantem znamy się z Łodzi i wspólnych występów w reprezentacji U-16. Pod skrzydłami Michała Globisza wywalczyliśmy wicemistrzostwo Europy. Ale wówczas występowaliśmy w roli defensywnych pomocników. W Chojniczance liczyć się będzie nasze doświadczenie, stąd nowe miejsce w drużynie - mamy tworzyć parę środkowych obrońców.
- Trener Grzegorz Kapica podjął bardzo ryzykowną decyzję wymiany całego bloku obronnego. Aby między waszą czwórką była chemia, potrzeba trochę czasu?
- Każdy dzień treningu, a pracujemy obecnie nad różnymi rozwiązaniami taktycznymi, przybliża nas do optymalnego zgrania. Musimy się uzupełniać i nieustannie wspierać. Proszę pamiętać, że jest jeszcze Robert Bednarek, zawodnik doświadczony i bardzo uniwersalny. Możemy na niego bezgranicznie liczyć.
- Mało, że jest pan graczem doświadczonym, utytułowanym to jeszcze prawdziwym obieżyświatem. Francja, Grecja, Ukraina... Najmniej znają pana w kraju.
- Rzeczywiście, w moim zawodniczym CV wątków polskich jest tyle samo, co zagranicznych. Ale taki jest żywot piłkarza. Skoro pojawiały się propozycje gry poza granicami kraju, to dlaczego nie miałbym z nich korzystać.
- I jest pan poliglotą?
- W zagranicznym klubie komunikacja na boisku jest bardzo ważna. Dlatego uczyłem się języków.
- Podziela pan pogląd, że po 4-5 wiosennych kolejkach będzie wiadomo, która z drużyn powalczy o awans?
- To możliwe. Jestem jednak zwolennikiem nierozglądania się za innymi, lecz skupiania na sobie. Musimy być konsekwentni w grze, walczyć na boisku o każdy metr. I być drużyną!