MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Perły tutaj rzucone

Adam Willma [email protected]
Rybi Rynek, Grodzka - pocztówkowe spichrze (ten szklany prosi się o wodę i mydło!), urzekający gmach Lloyda.
Rybi Rynek, Grodzka - pocztówkowe spichrze (ten szklany prosi się o wodę i mydło!), urzekający gmach Lloyda. Fot. Autor
Spędziłem jeden dzień w Bydgoszczy. Torunianie pewnie mi nie uwierzą,ale widziałem dziesiątki niezwykłej urody miejsc.
Fot. AAAAZatrzymuję się na Mostowej pstrykając rzeźbę „Przechodzącego przez rzekę” i spichrze w tle. Nieźle, całkiem nieźle.
Fot. AAAA
Zatrzymuję się na Mostowej pstrykając rzeźbę „Przechodzącego przez rzekę” i spichrze w tle. Nieźle, całkiem nieźle. fot. Autor

Fot. AAAA
Zatrzymuję się na Mostowej pstrykając rzeźbę "Przechodzącego przez rzekę" i spichrze w tle. Nieźle, całkiem nieźle.
(fot. fot. Autor)

Bo Bydgoszcz to nieprawdopodobna mozaika wspaniałych architektonicznych pereł i ponurej brzydoty.

Co to dużo gadać, jestem torunianinem zapiekłym, tym bardziej że urodzonym poza Toruniem, a - jak powszechnie wiadomo - neofici swój lokalny patriotyzm pielęgnują najgorliwiej (patrz: prof. Hutnikiewicz, prezydent Zaleski czy prof. Filar).

Do tych, którzy ironicznie Bydgoszcz nazywają Brzydgoszczą nie zamierzam się jednak przyłączać.

Apartament z kratą
W Bydgoszczy bywam rzadko, śmgając przez Fordon i przeciskając się przez kilka koszmarnych skrzyżowań wpadam na Zamoyskiego (redakcja matka), aby wracać czym prędzej do Torunia.

Ta podróż zawsze fajnie się zaczyna: olśniewający widok rozłożystego dębu przed mostem w Fordonie na tle granatowych chmur - kto nie widział, niech żałuje. Parę razy byłem powodem niebezpiecznych sytuacji na drodze, gdy łypałem na moście okiem na fordońskie barki. Piękny to widok, jak z XIX-wiecznych pejzaży. I tylko nowy budynek więzienny szpili w oczy. Czy ktoś może wyjaśnić, dlaczego najbardziej atrakcyjny krajobraz w mieście zarezerwowano dla złodziejaszków, oszustów i gwałcicieli?

Po Fordonie (konia z rzędem przyjezdnemu, który się tu nie zgubi szukając drogi na Koronowo!) zaczyna się równia pochyła. Fordońska to absolutna porażka architektoniczna. Ani ładu, ani składu. Urokliwe, obrośnięte winoroślą domki z pruskiego muru sąsiadują tu pokracznymi biurowcami z czasów wczesnego Gierka, blaszanymi halami, pudełkowatymi domkami jednorodzinnymi i tandetną wystawnością centrów handlowych z lat 90. Nowobogacki szpan obok błotnistych dróżek. Jeśli ktoś poznaje Bydgoszcz przejazdem, zza szyb samochodów, wywiezie z niej raczej ponure wrażenie.

Nieznośna świetność
Z małymi wyjątkami. Czapka z głowy dla Kabli - gdzie z pietyzmem zadbano o XIX-wieczną architekturę przemysłową. Szkoda, że w sąsiedztwie podobne budynki wołają o ratunek. Żeby przyjrzeć się budynkom Kabli, parkuję na stacji Jet. Obok wielka łączka, pomiędzy dwupasmówką, na której rozrosły się grzyby, i to nie byle jakie - czernidłaki kołpakowate (uwaga! po alkoholu powodują zatrucia). Czernidłaki uświadomiły mi coś ważnego. Bydgoszcz widziana zza szyby to wielkie przestrzenie niekiedy poprzecinane pasmami lasu. Ale w samej urbanistycznej tkance drzew jest mało. Giną w hektarach trawników. A szkoda, bo wrażenie "przytulności" w miastach budują głównie drzewa i krzewy.

Im bliżej centrum, tym dziwniej: nobliwe wille pomieszane z wielką płytą, bloczyska wciśnięte pomiędzy XIX-wieczną architekturę. Zarówno w Toruniu, jak i w Bydgoszczy pozostały ślady świetnej przeszłości. Problem w tym, że w Toruniu jest to świetność dawna, a w Bydgoszczy - bardzo bliska. Ci, w Toruniu, którzy przeklinają Bydgoszcz za to, że ongiś "zabrała nam województwo", mogą czerpać gorzką satysfakcję, z tego, że to właśnie na stolicy województwa wyżywali się peerelowscy architekci. Betonowa wielkomiejskość odbija się Bydgoszczy czkawką.

Ale również później gospodarcza przewaga nad innymi miastami w regionie nie wyszła Bydgoszczy na zdrowie. Architektura z lat 90. na ogół brzydko się starzeje. Projekty tchną nowobogackim kiczem, a materiały - wczesnokapitalistyczną tanizną.

Woda zdrowia doda
Ale dość narzekania - wjazd na Wały Jagiellońskie to mocne uderzenie - sądy, podobnie jak okolice Gdańskiej, to kawał starej, wielkomiejskiej architektury, której nie znajdzie się w Toruniu. Tylko momentami równać się z nią może nomen-omen Bydgoskie Przedmieście i maleńki kawałek ul. Warszawskiej.

Zanurzenie się w boczne - niestety, często zapuszczone - uliczki może miłośnika architektury przyprawić o zawrót głowy. Weźmy ulicę św. Trójcy, przy której pruska secesja sąsiaduje z modernizmem w najlepszym gdyńskim stylu. Kawałek dalej stroma malownicza uliczka prowadzi wprost do Brdy. Tylko kto, u diabła, przykrył stary bruk asfaltem, a trakt zakończył żelbetowymi płytami?!

Na końcu drogi mostek prowadzący na Wyspę Młyńską. Pierwszy raz w życiu widzę to miejsce i gębę rozdziawiam z wrażenia. No no no! Wciskacie do folderów rzeźbę Łuczniczki, chwalicie się bryłą opery, ale jeśli coś w Bydgoszczy zwala z nóg, to właśnie to miejsce. Cieszę oko wspaniałą jesienną aleją obsadzoną z jednej strony kasztanowcami, z drugiej rosochatymi wierzbami i zapisuję w notatniku wielkie "ŁAŁ!". Ale co z tego, jeśli zza drzew wyłania się szary i obskubany architektoniczny potworek z napisem "ZAWISZA" wkomponowanym w balkon.

Spojrzenie na drugi brzeg i jeszcze jeden cios w głowę - brudny szkolny moloch. Katastrofa - odwracam głowę - dlaczego nawet więzienia w tym kraju są bardziej zadbane niż szkoły?!

Kawałki miasta nad Brdą robią wrażenie, ale brakuje jakiegoś logicznego ciągu. Sto metrów przechadzki nad wodą i ogrodzenie z drutem kolczastym. W innym miejscu drogę zagradza wiązka zaostrzonych prętów.

Taniec na linie
Szwendam się chaotycznie tu i ówdzie. Podziwiam gotyk Katedry, starodawną śluzę na Brdzie, zerkam zazdrośnie na operę (bogactwem sal widowiskowych bijecie Toruń na głowę), zatrzymuję się na Mostowej pstrykając rzeźbę "Przechodzącego przez rzekę" i spichrze w tle. Nieźle, całkiem nieźle. Brakuje tylko trochę kameralności - za plecami, na moście terkocą silniki samochodów, tak że emeryci, którzy plotkują w kółeczku, muszą się przekrzykiwać.

Rybi Rynek, Grodzka - pocztówkowe spichrze (ten szklany prosi się o wodę i mydło!), urzekający gmach Lloyda, ale tuż obok odrapany szarak z tabliczką "Państwowa Opera w Bydgoszczy. Pracownia Plastyczna i Rekwizytorska". I bez dekoracji można by tu wystawiać "Operę za 3 grosze".

Przeszkadzać mogła by jedynie pobliska Pizzeria Dolce Vita - ze smakiem, w twórczy sposób zaadaptowana stara architektura. W Toruniu właściciel mógłby starać się o tytuł "Obiektu Roku" w kategorii rewaloryzacji.

Stary Rynek jest dla mnie zagadką. Niby nic mu nie brakuje, a jednak trochę tu sztywniacko i drętwo. Zachodzę do antykwariatu naukowego i jak zwykle wychodzę z kompleksem. Pasowałby nam ten antykwariat do statuy Kopernika. Może pohandlujemy? W zamian za ten antykwariat oddamy wam jedną japońską fabryczkę.

Po wyjściu z tej świątyni nauki znowu wrażenie oficjalności, placu defilad i wieców. Może onieśmiela piękna i okazała bryła Urzędu Miasta? Brakuje tu knajpek i kawiarenek, brakuje małej architektury (gustownej fontanny?), brakuje serca w tym placu. Bo przecież nie jest tym sercem nieudany, krzyczący pomnik pomordowanych. Z całym szacunkiem dla ofiar - kawałek cmentarza w sercu miasta to nie najlepszy pomysł. Instytutu Yad Vashem również nie wepchnięto w środek zabytkowej Jerozolimy. Ulokowano go na obrzeżach miasta, gdzie łatwiej w ciszy i spokoju zmierzyć się okropieństwem zagłady. Bydgoski pomnik krzyczy tak głośno, że przestaje się go słyszeć, jak szum autostrady.

Plombą w zęby
W poszukiwaniu ciepłego zakątka znajduję urokliwą studzienkę z wyobrażeniem dzieci znęcających się nad ka..., przepraszam - gęsią (przydałaby się konserwacja - polecam fachowców z Torunia). Tylko dlaczego schowaliście ją w ruchliwym kącie, w którym nie można wygodnie rozsiąść się na ławeczce i posłuchać plumkania wody?

W okolicach Długiej wkurza mnie brak pomysłu na wąskie przesmyki pomiędzy budynkami, piękne łuki, strome uliczki. Ludzie - tu pieniądze leżą na ulicy!

Cały ten splendor bogatych sklepów cierpi z powodu braku kulminacji. Idziesz, idziesz i nic. Nie ma tu architektonicznego przytuliska - rzeźby, zegara, wykwintnego kwietnika - miejsca przy którym ludzie umawialiby się na spotkanie.

Wracam na parking przy Poznańskiej z tym samym rozdwojeniem jaźni, z którym przyjechałem: bogata, świętej pamięci XIX-wieczna architektura, powypełniana bezstylowymi plombami z XXI wieku. Niby ładne, tylko jedno nie współgra z drugim.

Komuś zabrakło pomysłu na miasto. Drodzy Bydgoszczanie, odziedziczyliście spory majątek po dziadkach - nie trwońcie go bez namysłu.

Siódmy cud Bydgoszczy
Na koniec mocny akcent. Zaparkowałem kiedyś samochód przy Podgórnej. Schodzę w kierunku Starówki, patrzę i szczęka opada mi z łomotem. Kamienicę przy Podgórnej 5 warto byłoby w całości przenieść do muzeum i sprzedawać bilety wycieczkom. To architektoniczny wzorzec lat 30. z kapitalnie zachowanym wnętrzem - jesionową stolarką, stylowymi lampami, oryginalnymi oknami. Jak ja wam tego zazdroszczę!

Gdyby wygrzebać perełki bydgoskiej architektury i ułożyć je na nowo, powstałoby miasto, które bez trudu załapałoby się na listę siedmiu polskich cudów.

A zatem do dzieła - układajcie. Jeśli nie dla siebie, to choćby dla wnuków. A gdy będziecie zmęczeni - wpadnijcie do Torunia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska