
Prokurator Tomasz Brunke żąda wobec każdego z oskarżonych kary 1,5 roku pozbawienia wolności.
Wśród oskarżonych jest Antoni B., były rektor UTP, była przewodnicząca samorządu studenckiego Ewa Ż., były prorektor ds. dydaktycznych i studenckich Janusz P. oraz szef ochrony. Zarzuty dotyczą m.in. złamania ustawy o imprezach masowych, sprzedaży alkoholu bez zezwolenia.
Byłego rektora i prorektora oskarżano o niedopełnienie obowiązków. Pierwszy miał zaniedbać przygotowanie procedur ochrony uczelni, a drugi miał udzielić jedynie ustnej zgody na zorganizowanie imprezy bez porozumienia się z rektorem UTP.

Tragedia wydarzyła się w nocy z 14-15 października 2015 roku. W wyniku obrażeń związanych, m.in.ze stratowaniem przez tłum zmarły dwie studentki w wieku 24 i 20 lat oraz 19-letni student.
- W łączniku pomiędzy uczelnianymi budynkami było strasznie tłoczno - mówiła w sądzie Monika P., świadek. - Z obu stron napierali na siebie ludzie, którzy chcieli albo dotrzeć pod scenę w drugim budynku, albo, jak my - wydostać się na zewnątrz. Byłam tak ściśnięta, że nie dotykałam stopami podłogi. Trwało to kilkanaście minut. Za rękę trzymał mnie kolega, ale tłum nas rozdzielił.
Bartosz S.: - Na schodach powstało coś jak domino. Ludzie przewracali się i popychali nawzajem .
Wojciech M.: - Na wejście na imprezę czekałem około pół godziny, tyle było chętnych. Chętnych wpuszczały 2-3 osoby z samorządu. Przy wejściu stało także dwóch ochroniarzy, którzy sprawdzali, czy ktoś nie wnosi niebezpiecznych przedmiotów, szklanych butelek...
Zostawił kurtkę w szatni, a potem starał się dostać przez łącznik do drugiej sali, gdzie sprzedawano piwo. - Wtedy w łączniku nie było źle, ale już robiło się tłoczno, bo wiele osób zrobiło sobie z tego miejsca palarnię, stali, palili i pili piwo - zeznawał M. - Kiedy drugi raz przechodziłem przez łącznik, zrobiło się bardzo ciasno, nikt nie kierował ruchem. Przez kilka minut nie byłem w stanie wejść ani na dół, ani na górę, ani opuścić łącznika. Potem pojawili się ochroniarze, a didżej podał informację, żeby opuszczać miejsce. Jakaś dziewczyna upadła, ludzie ze schodów skakali przez barierki, żeby się wydostać...
- Czy widział pan więcej osób, które upadły? - dopytał sędzia. - Tak, taka fala jak domino pośrodku schodów - zeznał Wojciech M. - Myślę że ochroniarze zachowali się mało profesjonalnie, mogli zobaczyć wcześniej, co się dzieje...
- Tydzień po tej tragedii zebrał się senat uczelni - na rozprawie w sierpniu mówiła świadek w procesie, emerytowana nauczycielka akademicka.
Zeznała przed sądem, że w październiku 2015 roku, kiedy zebrał się uczelniany senat, wyraziła swoje oburzenie. Jednym z punktów dyskutowanych podczas zebrania, miał dotyczyć szkód wyrządzonych na uczelnianym kampusie podczas imprezy UTP Start Party. - Byłam oburzona. Mówi się o grzejnikach, a to wszystko wtedy było już nieważne. Zapytałam wprost rektora B., czy czuje się winny tej śmierci. Powiedział, że nie - zeznawała świadek.
Byłego rektora i prorektora oskarżano o niedopełnienie obowiązków. Pierwszy miał zaniedbać przygotowanie procedur ochrony uczelni, a drugi miał udzielić jedynie ustnej zgody na zorganizowanie imprezy bez porozumienia się z rektorem UTP.

Tragedia wydarzyła się w nocy z 14-15 października 2015 roku. W wyniku obrażeń związanych, m.in.ze stratowaniem przez tłum zmarły dwie studentki w wieku 24 i 20 lat oraz 19-letni student.
- W łączniku pomiędzy uczelnianymi budynkami było strasznie tłoczno - mówiła w sądzie Monika P., świadek. - Z obu stron napierali na siebie ludzie, którzy chcieli albo dotrzeć pod scenę w drugim budynku, albo, jak my - wydostać się na zewnątrz. Byłam tak ściśnięta, że nie dotykałam stopami podłogi. Trwało to kilkanaście minut. Za rękę trzymał mnie kolega, ale tłum nas rozdzielił.
Bartosz S.: - Na schodach powstało coś jak domino. Ludzie przewracali się i popychali nawzajem .
Wojciech M.: - Na wejście na imprezę czekałem około pół godziny, tyle było chętnych. Chętnych wpuszczały 2-3 osoby z samorządu. Przy wejściu stało także dwóch ochroniarzy, którzy sprawdzali, czy ktoś nie wnosi niebezpiecznych przedmiotów, szklanych butelek...
Zostawił kurtkę w szatni, a potem starał się dostać przez łącznik do drugiej sali, gdzie sprzedawano piwo. - Wtedy w łączniku nie było źle, ale już robiło się tłoczno, bo wiele osób zrobiło sobie z tego miejsca palarnię, stali, palili i pili piwo - zeznawał M. - Kiedy drugi raz przechodziłem przez łącznik, zrobiło się bardzo ciasno, nikt nie kierował ruchem. Przez kilka minut nie byłem w stanie wejść ani na dół, ani na górę, ani opuścić łącznika. Potem pojawili się ochroniarze, a didżej podał informację, żeby opuszczać miejsce. Jakaś dziewczyna upadła, ludzie ze schodów skakali przez barierki, żeby się wydostać...
- Czy widział pan więcej osób, które upadły? - dopytał sędzia. - Tak, taka fala jak domino pośrodku schodów - zeznał Wojciech M. - Myślę że ochroniarze zachowali się mało profesjonalnie, mogli zobaczyć wcześniej, co się dzieje...
- Tydzień po tej tragedii zebrał się senat uczelni - na rozprawie w sierpniu mówiła świadek w procesie, emerytowana nauczycielka akademicka.
Zeznała przed sądem, że w październiku 2015 roku, kiedy zebrał się uczelniany senat, wyraziła swoje oburzenie. Jednym z punktów dyskutowanych podczas zebrania, miał dotyczyć szkód wyrządzonych na uczelnianym kampusie podczas imprezy UTP Start Party. - Byłam oburzona. Mówi się o grzejnikach, a to wszystko wtedy było już nieważne. Zapytałam wprost rektora B., czy czuje się winny tej śmierci. Powiedział, że nie - zeznawała świadek.
Byłego rektora i prorektora oskarżano o niedopełnienie obowiązków. Pierwszy miał zaniedbać przygotowanie procedur ochrony uczelni, a drugi miał udzielić jedynie ustnej zgody na zorganizowanie imprezy bez porozumienia się z rektorem UTP.

Tragedia wydarzyła się w nocy z 14-15 października 2015 roku. W wyniku obrażeń związanych, m.in.ze stratowaniem przez tłum zmarły dwie studentki w wieku 24 i 20 lat oraz 19-letni student.
- W łączniku pomiędzy uczelnianymi budynkami było strasznie tłoczno - mówiła w sądzie Monika P., świadek. - Z obu stron napierali na siebie ludzie, którzy chcieli albo dotrzeć pod scenę w drugim budynku, albo, jak my - wydostać się na zewnątrz. Byłam tak ściśnięta, że nie dotykałam stopami podłogi. Trwało to kilkanaście minut. Za rękę trzymał mnie kolega, ale tłum nas rozdzielił.
Bartosz S.: - Na schodach powstało coś jak domino. Ludzie przewracali się i popychali nawzajem .
Wojciech M.: - Na wejście na imprezę czekałem około pół godziny, tyle było chętnych. Chętnych wpuszczały 2-3 osoby z samorządu. Przy wejściu stało także dwóch ochroniarzy, którzy sprawdzali, czy ktoś nie wnosi niebezpiecznych przedmiotów, szklanych butelek...
Zostawił kurtkę w szatni, a potem starał się dostać przez łącznik do drugiej sali, gdzie sprzedawano piwo. - Wtedy w łączniku nie było źle, ale już robiło się tłoczno, bo wiele osób zrobiło sobie z tego miejsca palarnię, stali, palili i pili piwo - zeznawał M. - Kiedy drugi raz przechodziłem przez łącznik, zrobiło się bardzo ciasno, nikt nie kierował ruchem. Przez kilka minut nie byłem w stanie wejść ani na dół, ani na górę, ani opuścić łącznika. Potem pojawili się ochroniarze, a didżej podał informację, żeby opuszczać miejsce. Jakaś dziewczyna upadła, ludzie ze schodów skakali przez barierki, żeby się wydostać...
- Czy widział pan więcej osób, które upadły? - dopytał sędzia. - Tak, taka fala jak domino pośrodku schodów - zeznał Wojciech M. - Myślę że ochroniarze zachowali się mało profesjonalnie, mogli zobaczyć wcześniej, co się dzieje...
- Tydzień po tej tragedii zebrał się senat uczelni - na rozprawie w sierpniu mówiła świadek w procesie, emerytowana nauczycielka akademicka.
Zeznała przed sądem, że w październiku 2015 roku, kiedy zebrał się uczelniany senat, wyraziła swoje oburzenie. Jednym z punktów dyskutowanych podczas zebrania, miał dotyczyć szkód wyrządzonych na uczelnianym kampusie podczas imprezy UTP Start Party. - Byłam oburzona. Mówi się o grzejnikach, a to wszystko wtedy było już nieważne. Zapytałam wprost rektora B., czy czuje się winny tej śmierci. Powiedział, że nie - zeznawała świadek.
Byłego rektora i prorektora oskarżano o niedopełnienie obowiązków. Pierwszy miał zaniedbać przygotowanie procedur ochrony uczelni, a drugi miał udzielić jedynie ustnej zgody na zorganizowanie imprezy bez porozumienia się z rektorem UTP.