Siedmiolatki mają właśnie pierwszy tydzień nauki za sobą. Świeżym okiem patrzą na szkolne problemy i mocno wierzą w to, że nauczą się tu samych ważnych i potrzebnych rzeczy.
Jeszcze rodzice przyprowadzają je do szkoły. Jeszcze nie przyzwyczaiły się do tornistrów i spokojnego siedzenia w szkolnej ławce podczas lekcji. Jednak już dobrze się orientują po co szkoła w ogóle jest i że chodzić do niej trzeba.
Co w szkole fajnego?
- Mnie to najbardziej się podoba nasza pani, bo jest taka miła - deklaruje Partycja, drobna blondynka z kucykiem. Mikołaj ma inne zdanie: - Lubię się uczyć z książek, na przykład przyrody, choć przyrody jeszcze nie mamy w szkole, ale ja i tak to lubię. Jakub, szczupły chłopiec w jasnej koszulce deklaruje natomiast, że najbardziej lubi cyfry: - Bo są fajne i człowiek wie jak liczyć.
Po co się uczymy?
Pierwszaki z "dziesiątki" mocno wierzą w to, że uczyć się trzeba i warto to robić. Do nauki mają zresztą stosunek bardzo pragmatyczny. Kuba ma ugruntowane poglądy w tej sprawie: - Trzeba się uczyć, żeby wiedzieć, co gdzie jest napisane, żeby człowiek wiedział. Bo jak się nie wie jak pisać literki i nie umie ich czytać, to potem się nie można dowiedzieć gdzie jest fryzjer albo bank. A jak się nie zna cyferek, to nie można z bankomatu korzystać.
Po co jest szkoła?
Niektóre wypowiedzi pierwszoklasistów wiernie odbijają naszą rzeczywistość. Widać, że dzieci to bardzo bystrzy obserwatorzy. - Szkołę trzeba skończyć, żeby nie skończyć jako biedacy - wyrokuje Mikołaj. Piotruś zaś jest innego zdania: - Szkoła jest po to, żeby się nauczyć obcych języków i jak człowiek wyjedzie do Anglii to się będzie mógł dogadać, i wszystko co do niego powiedzą zrozumie. Natalia zaś uważa, że uczymy się po to, żeby poznawać świat i dlatego tak chętnie zrywa się rano z łóżka, by nie spóźnić się na lekcje.
Poza tym padło jedno ważne zdanie. - Wiedza to potęga - wypowiedział z szacunkiem Jakub. - Wiem to, bo mi wujek tak powiedział.
Kim będziesz?
Dzieci z I "a" doskonale wiedzą, że zdobycie zawodu wymaga długiej nauki. Nie przeraża ich to i z optymizmem opowiadają o swoich zawodowych planach.
- Będę policjantem, bo chcę łapać złodziei - mówi Mikołaj. Jakub przerywa mu i krzyczy, wskazując na innego chłopca: - A on powiedział, że chce być złodziejem! - Co ty - obrusza się malec. - to Łukasz chciał być złodziejem, ale to było w zerówce, dawno. Teraz już nie chce.
Patrycja ze stoickim spokojem oświadcza, że zostanie rybakiem. - Mam już rybki i wędkę i z tego można mieć pieniądze - zapewnia. Mikołaj natomiast ma bardzo ugruntowane poglądy na temat swojej przyszłej pracy. Będzie budowlańcem, jak tata. - Choć tata już wszystko zbudował i teraz będzie w wojsku, to i tak ja będę na budowie pracował.
Inne dzieci mają jeszcze ambitniejsze plany. - Zostanę naukowcem - zapewnia Kuba. - Będę badał meteoryty, jak któryś spadnie na ziemię.
Po tygodniu
Pierwszaki jednogłośnie orzekły, że szkoła jest potrzebna i że lubią lekcje tak samo jak gry komputerowe.
- Mieliśmy wf i ćwiczenia, i jeszcze nauczyliśmy się, że w szkole trzeba się zachowywać kulturalnie - to znaczy jak być grzecznym! - wołają. Natomiast mały Piotruś zaznacza. - A ja się matematyki nauczyłem! - Ile jest dwa plus dwa? Bez namysłu rzuca odpowiedź: - No, przecież cztery!
Zobacz jak wyglądało spotkanie z pierszakami: