Jeszcze kilka miesięcy temu więcej szans na zwycięstwo mieliby oświęcimianie, których ligowe notowania stoją wyżej od trzebinian. Soła po jesieni plasuje się na 8. pozycji, natomiast trzebinianie mają o trzy „oczka” niżej.
Jednak obecnie sytuacja jest inna. To Trzebinia ma stabilną kadrę, głodną sukcesu, będącą mieszanką młodości z rutyną. Oświęcimianie, którzy zimą odmłodzili skład, bo zmusiła ich do tego utrata strategicznego sponsora, w okresie zimowym skupiali się na zgrywaniu zespołu, przez który przewinęła się armia piłkarzy nie tylko z Małopolski, ale także Śląska i Zagłębia.
Trzebinianie nie mają kłopotów z kreowaniem sytuacji bramkowych. W każdym meczu mają ich sporo, więc nic dziwnego, że w sparingach poprzedzających Puchar Polski rozbili czwartoligowe ekipy Orła Ryczów 11:0 i Dalinu Myślenice 7:3.
Trzebinia zimą, pod wodzą Jerzego Kowalika, wypracowała swój styl. Gole dla niej strzelają nie tylko napastnicy, ale także pomocnicy. Zwłaszcza spragnieni goli są młodzi piłkarze, jak Kacper Sołtys (zimą przyszedł z czwartoligowej Pcimianki), czy Ernest Świętek (jesienią był wchodzącym z ławki, a zimą trener Kowalik na niego stawia). Nie należy zapominać o tzw. starych wyjadaczach, jak Michał Kowalik, czy kilku innych.
Jeśli coś może być dla Trzebini zagrożeniem, to...mentalność. Czujność piłkarzy mogą uśpić wyniki ostatnich sparingów, dodających pewności siebie, a w przypadku Soły – dowodów jej słabości.
Jednak w Trzebini wierzą, że zespół wyciągnął wnioski z poprzedniego sezonu, kiedy w finale na szczeblu chrzanowskiego podokręgu MKS doznał sensacyjnej porażki w Żarkach, z zespołem na co dzień występującym w okręgówce, po której trzeba było świecić oczami. Kibice w ostatnich latach przyzwyczaili się do obecności Trzebini na szczeblu zachodniej Małopolski, czy wojewódzkim. To dlatego porażka w poprzednim sezonie, w lokalnych rozgrywkach, była szokiem.
Na razie bilans spotkań z oświęcimianami wychodzi na zero. W pierwszej przygodzie Soła okazała się lepsza, wygrywając 3:0. Było to jednak wynik powtórzonego finału. Jak pamiętają kibice, w pierwszym meczu, także wygranym przez oświęcimian, w ich szeregach wystąpił nieuprawniony zawodnik. Wokół tego finału było wiele zawirowań. Najpierw przyznano walkower dla Trzebini. Potem utrzymano wynik z boiska, aż w końcu postanowiono powtórzyć finał.
Rok później to Trzebinia była lepsza w finale regionalnym, zwyciężając po rzutach karnych 4:2, bo w regulaminowym czasie był remis 2:2.
Trzebińscy kibice mają nadzieję, że obecnej drużynie uda się nawiąże do 2014 roku, kiedy MKS wygrał rywalizację w Małopolsce, docierając do fazy przedwstępnej szczebla centralnego. Trzebinia przegrała w nim z Legionovią Legionowo 0:2.
– Cieszymy się, że tydzień przed ligową premierą chłopcy będą mogli zagrać mecz o stawkę - zwraca uwagę Jacek Augustynek, prezes trzebinian.
W ostatnich sparingach trener rotował w składzie, bo kilku zawodników dochodziło do siebie po leczeniu kontuzji. Szkoleniowiec wolał ich oszczędzić już na pojedynki o stawkę, nie tylko najbliższy w Pucharze Polski, ale także na ligę.
Wokół pucharu Polski
Droga Trzebini do finału
Na szczeblu chrzanowskiego podokręgu MKS Trzebinia wygrał w Jaworznie z miejscową Ciężkowianką 7:0. W finale podokręgu wygrał w Gromcu z Nadwiślaninem 4:3.