Agencja ratingowa Moody’s minimalnie, ale jednak podniosła prognozy wzrostu gospodarczego Polski w 2017 roku z 2,9 proc. do 3,2 proc. Czy to może oznaczać, że spory polityczne nie mają żadnego wpływu na takie decyzje?
Rzeczywiście, Moody’s nieznacznie podniósł ocenę wiarygodności kredytowej Polski, ale jednak ją podwyższył. Wygląda, że nasze sprawy polityczne są poza zasięgiem jego zainteresowań. Zresztą, jak dotąd tylko jedna agencja, S&P Global Ratings, w styczniu zeszłego roku obniżyła rating naszego kraju tłumacząc to, na pierwszym miejscu, właśnie niepewną sytuacją polityczną. Ja się wtedy absolutnie z tą oceną nie zgadzałem. Obecną popieram. Agencja wzięła pod uwagę nasze możliwości, jak wcześniej zrobiła to w przypadku Chin czy Wietnamu, a przecież trudno w przypadku tych krajów mówić choćby o demokracji. Liczy się więc prosta ekonomia, a konkretnie, czy jesteśmy w stanie spłacać długi, a co do tego nie ma wątpliwości. Ponadto od trzech miesięcy złotówka trzyma się mocno i nieźle mają się państwowe obligacje. Gdyby na polskie ulice wyjechały czołgi, pewnie dopiero wtedy agencja nie przeszłaby obok tego obojętnie.
Mateusz Morawiecki powiedział, że szacunki Moody’s są zbyt ostrożne. Zgadza się Pan z optymistyczną opinią wicepremiera? Tak, ja bym ocenił nasz wzrost gospodarczy w tym roku nawet na 3,5 procent.
Oczywiście, pod warunkiem, że nie wydarzy się nic tragicznego. Do wykorzystania jest aż 98 proc. dotacji z nowej perspektywy unijnej. Pociągną one inwestycje, dzięki czemu łatwiej będzie wypracować większy zysk. To się stanie siłą rozpędu.
Piotr Kuczyński: - Klient traci dom, ale na tym nie koniec jego kłopotów z bankiem. Draństwo!
Trzeba też powiedzieć o dobrej sytuacji na rynku pracy.
Bezrobocie na poziomie 8,5 procent jest rekordowo niskie. Oczywiście, nie w całym kraju wygląda to identycznie.
W Kujawsko-Pomorskiem oscyluje wokół 12 procent.
Tam, gdzie bezrobocie jest wyższe mamy do czynienia z mniejszą presją płacową, a w przypadku niższe - większą. Na podwyżki płac w tym roku będą miały wpływ decyzje rządu, choćby o podniesieniu minimalnego wynagrodzenia do 2 tys. zł brutto miesięcznie czy stawki godzinowej do 13 zł. Ci, którzy wcześniej zarabiali np. 2300 zł też mogą zażądać więcej. Na rynku brakuje pracowników, a Ukraińcy całkowicie nie rozwiążą tego problemu. Do Polaków już popłynęła może nie Missisipi, ale Wisła pieniędzy, w tym również z programu 500 plus. Ma to wpływ na rosnącą konsumpcję i na wzrost gospodarczy.
Cała rozmowa na plus.pomorska.pl: Popłynęła do nas może nie Missisipi, ale Wisła pieniędzy [rozmowa]
