PiS zamierza zostać Partią Ciepłej Wody w Kranie +

Mateusz Morawiecki mógł nas czymś zaskoczyć?

Mnie zaskoczył! Przede wszystkim tym, że wystąpił na mównicy sejmowej w roli PiS-owskiego Donalda Tuska.

Jako „premier ciepłej wody w kranie”?

Dokładnie. Bo najwyraźniej w drugiej kadencji PiS chce poszukiwać swoich Rządów Ciepłej Wody+. To pokazuje, że etap rewolucyjny w rządach PiS jest już prawdopodobnie za nami. Teraz będziemy mieli próbę stabilizacji i poszukiwania normalności. Bo w końcu nie bez powodu premier użył słowa „normalność” aż 38 razy.
Rewolucji nie będzie, za to będzie partia władzy trzeszcząca w szwach znacznie bardziej niż w poprzedniej kadencji.
Tu pan premier zaproponował ciekawą konstrukcję, która w debacie publicznej już wcześniej była sygnalizowana. Chodzi o przemodelowanie i zarysowanie na nowo podziałów politycznych. Do niedawna mieliśmy męczący już wszystkich binarny podział na PO i PiS. Teraz, w kontekście nowego układu w Sejmie, wracamy do tradycyjnego podziału: lewica, prawica, centrum. W swoim expose premiera zapowiedział, że PiS nie będzie ani po stronie światopoglądowych rewolucji, ani po stronie światopoglądowych rewolucji, ani po stronie szowinizmu. To sugeruje odcięcie się od lewicy, ale również od Konfederacji. PiS ma zatem być zatem nowym centrum, charakterystyczną dla zachodnich scen politycznych partią dla każdego. Coś jak CDU/CSU, które były w stanie odgrywać rolę politycznego hegemona  i bez których nie sposób wyobrazić sobie rządzenie w kraju.

Dlatego premier wygładził w expose kontrowersyjne obietnice wyborcze?

To ciekawa kwestia. Spodziewałem się, że podczas expose (trwającego niemiłosiernie długo - 80 minut!) otrzymamy choćby jedną wypowiedź, którą na długo zapamiętamy. Coś jak “500+” czy “piątka Kaczyńskiego”. Obawiam się, że  jeśli za kilka dni cokolwiek będziemy pamiętać, to gomułkowski z ducha pomysł na bezemisyjne szkoły i sprawę kaucji za butelki. Ktoś to wystąpienie premierowi wygładził, aż do bólu. Te tysiąc szkół ma jednak taki atut, że nikt nie będzie w stanie sprawdzić, czy rzeczywiście zapowiedź została spełniona. Zresztą nielicznych ta sprawa w ogóle obchodzi.

Zapamiętana zostanie czternasta emerytura.

Tak, rzeczywiście, to był jeden z konkretów, ale konkret będący kontynuacją wcześniejszych zapowiedzi.

W sferze ideologicznej PiS jednak nie zamierza odpuszczać.

To było bardzo symboliczne -  gdy premier opowiadał o wojnie kulturowej, dostał owacje na stojąco od swoich posłów.   Chodzi oczywiście o starcie z lewicą.

Której można  uszczknąć część elektoratu?

Mam wątpliwość, czy jest pośród elektoratu Lewicy jeszcze coś do podebrania. Część lewicowego elektoratu rzeczywiście udało się PiS-owi podebrać, ale teraz proces może być raczej odwrotny - to lewica może podbierać elektorat PiS-u. Dało się to odczuć podczas sporu o polskie państwo dobrobytu. Lewica mocno podkreśla, że transfery socjalne są wystarczające i trzeba teraz postawić na kwestię efektywnych usług publicznych. Jeśli jakąś część elektoratu miałoby się udać  PiS-owi podebrać, to będzie to raczej elektorat Konfederacji. Takie próby zresztą już się odbywają, wystarczy przeczytać wywiad z Patrykiem Jakim.

Do tej pory w centrum znajdowała się Platforma. Teraz powinna się bać?

Na mapie politycznej kurczy się miejsce dla takich formacji jak PO. Tym bardziej, że retoryka Platformy cały czas pozostaje na etapie bycia anty-PiS-em, bez konkretnej propozycji alternatywnej. Na tej nowej mapie problem będzie miała nie tylko Platforma, ale również PSL. Pomimo, że Władysław Kosiniak-Kamysz  zbiera punkty, dla jego formacji może nie być miejsca, jeśli nie połączy się z wielką partią z centrum.