Tina Jane Anderson, pod tym pseudonimem kryje się nastolatka z podrypińskiej wsi Gulbiny.
- Pierwszą książkę wydałam mając trzynaście lat. To była "Róża z Irlandii" - opowiada Ania Gręda. - Skąd pomysł na pseudonim? Nie od dziś wiadomo, że największym zainteresowaniem cieszą się powieści anglojęzycznych pisarzy. To biznes - każdy autor chce sprzedać jak najwięcej egzemplarzy. Podobnie było ze mną.
Druga rzecz, której bała się Ania to krytyka. - Zwłaszcza rówieśników - dodaje. - Byłam zakompleksioną dziewczyną. Obawiałam się, że kiedy dostanę piątkę z polskiego każdy pomyśli - nie zasłużyła na nią, to tylko ze względu na książkę. Stąd właśnie Tina Jane Anderson.
Czytaj także: W bibliotece w Rypinie rusza dyskusyjny klub książki
O półaniołach
Debiutancka książka to powieść o Sarze o'Riley, nowojorskiej policjantce, przydzielonej do sprawy podpalenia luksusowego butiku.
- Nikomu nie zdradziłam, że chcę ją wydać - przyznaje Ania. - Wysłałam "Różę..." do kilku wydawnictw. Po kilku miesiącach odezwało się jedno z nich. Radość przeogromna! W końcu mogłam wziąć do ręki efekt ciężkiej pracy. Byłam wtedy bardzo młodziutka, niewiele wiedziałam o życiu. Inspirowałam się więc różnymi książkami. Teraz wszystko wygląda inaczej.
Na półkach Empiku możemy znaleźć drugą książkę Ani. "Angelus" to - licząca 220 stron - pełna tajemnic opowieść o dwóch licealistkach. W życie Anki i Moniki wkraczają Paweł i Dymitr. Jak się okazuje - półludzie, półanioły.
Mam wokół siebie życzliwych ludzi
- Zaczytuję się w kryminałach i fantasy - dodaje młoda autorka. - "Angelusa" wydałam już pod własnym nazwiskiem, byłam na to gotowa. Krytyka? Oczywiście, zdarza się. Ale jest też grono osób trzymających kciuki za mój sukces. Czasem wpisuję w Googlach "Anna Gręda", sprawdzam, kto i co napisał o mojej twórczości. Z czystej ciekawości.
Marzenia?
- Chciałabym utrzymać się z pisania - zdradza. - Stephenie Meyer (autorka cyklu "Zmierzch") czy Joanne Rowling ("Harry Potter") zbiły fortunę. Aż tyle mi nie trzeba, ale luksusem byłaby dla mnie sytuacja, w której mogę opłacić rachunki, żyć na jakimś poziomie dzięki tantiemom. Wizyta w programie Kuby Wojewódzkiego? To trochę przytłaczająca osoba, ale pewnie bym skorzystała z zaproszenia. Poznałoby mnie pół Polski. Dzięki pisaniu zaczęłam zarabiać. Wspaniałe uczucie. Przyznam, że najczęściej wydaję pieniądze na książki. Jestem fanką twórczości Nory Roberts, która potrafi łączyć kryminały z romansami.
Nastolatka pracuje teraz nad kontynuacją "Angelusa" - powieścią "Pakt".
Czytaj e-wydanie »