Ewa Stołowska: Jaki jest plan Yakizy na 2009 rok?
- Prezes Fundacji Yakiza Jacek Puzinowski: Naszym podstawowym planem jest rozkręcenie sceny teatralnej "Yakizoff".
Ten plan już się powoli spełnia.
- Tak, spełnia się i właśnie dostaliśmy informację, że nasz znajomy Jurek Welter, przez lata bydgoski reżyser, który teraz mieszka we Wrocławiu, przyjedzie do Bydgoszczy. Jego życiowa partnerka Ola Kugacz zagra specjalnie dla bydgoszczan monodram na podstawie Becketta "Watt". Dla nas jest to duże wydarzenie.
Kto więc będzie stawał na scenie "Yakizoff" w każdy poniedziałek? Domyślam się, że także goście z innych miast, bo moc bydgoskich grup może się z czasem wyczerpać - nie jest ich zbyt wiele...
- Ale idea repertuaru jest właśnie taka, że gra się dwa czy trzy spektakle wielokrotnie. U nas i tak będzie duża różnorodność, bo teatrów jest, powiedzmy, sześć, i jeśli każdy z nich pokaże po dwa spektakle, to pozycji będzie już dwanaście, co stanowi materiał na rok prezentacji. Chcemy robić scenę podobną do, powiedzmy w cudzysłowie, scen "impresaryjnych" na zachodzie, gdzie nie ma stałych zespołów, z przyczyn finansowych. U nas ma być podobnie, oczywiście w przestrzeni bardziej alternatywnej, niezależnej, offowej, czy jakie kto lubi słowo. Ludzie będą mogli regularnie oglądać tu spektakle. Naszym zdaniem do tej pory w Bydgoszczy był problem ze stałością pokazów.
Scena teatralna Yakizoff, Bydgoszcz
Nie "czaisz" się więc na inne miasta, żeby ściągać znane teatry?
- Zaczynamy od nas, bo chcemy robić coś w tym mieście własnymi siłami, nadszedł na to czas. Mamy potencjał i trzeba to pokazywać, żeby ludzie wiedzieli, że jest po co to robić i jest na to miejsce. To pewnego rodzaju stymulacja. Jak będzie dalej? Nie wiem. Chcemy założyć korporację teatralną, szkolić się, zapraszać tu ludzi doświadczonych w sensie warsztatowym, którzy będą nas czegoś uczyć, może i my czegoś kogoś nauczymy. Stworzymy spójną całość, która nam wszystkim pozwoli się rozwijać. Co jest ważne i co podkreśla Andrzej Stróż: będziemy mogli z tym wszystkim pójść w Polskę. Jeżeli będziemy silni, to naprawdę się rozniesie i wszyscy będą na nas patrzyli.
Poza tym moim marzeniem jest zaprosić tu na warsztaty i na pokazy grupę Chi Chi Bunichi z Wielkiej Brytanii, który, jak dla mnie, skupia w sobie wszystkie możliwości teatru - taniec, śpiew, aktorstwo, ruch. Rzadko można to wszystko w takim wydaniu zobaczyć w jednym zespole. Jeżeli pozyskamy odpowiednie środki, zaprosimy ich, a wtedy "Yakizoff" będzie już sceną międzynarodową, na której dojdzie do międzykulturowej wymiany!