Reprezentacja Polski, po piątkowym nokaucie z Ekwadorem, miała dwa dni, aby odbudować się psychicznie. Kiedy w sobotę ekipa powróciła z Essen, trener Paweł Janas zdecydował, że piłkarze uczestniczyć będą jedynie w półgodzinnym rozruchu. Potem dostali wolne. Ale wieczorem okazało się, że selekcjoner zdecydował, że ... laba się przedłuży aż o kolejny dzień. - Niech zawodnicy "przetrawią" w sobie piątkowy mecz - tak prezes Michał Listkiewicz tłumaczył decyzję selekcjonera.
W niedzielę zatem biało-czerwona ekipa zjadła wspólne śniadanie. Po nim zawodnicy kolejno proszeni byli do Jerzego Grzywocza, lekarza reprezentacji i pozostałych jego współpracowników. Po obowiązku przyszedł czas na relaks.
Ale dziennikarze w niedzielę nie mieli szans na rozmowy z piłkarzami. Każdy z zawodników organizował sobie bowiem dalszą część dnia na swój sposób. Ireneusz Jeleń, o czym informowałem w jednej z korespondencji, spędził niedzielę z żoną i synkiem. Marcin Baszczyński i Piotr Giza, wyposażeni w wędki, wybrali się na ryby nad okoliczne jezioro. Najliczniejsza grupa wyruszyła do Hannoveru; w planie miała udział w polskiej mszy świętej i zakupy w centrum handlowym. Wszyscy ponownie mieli się spotkać na kolacji.
Prezes Listkiewicz zdradził dziennikarzom, że na króciutko spotkał się z dwójką piłkarzy - Jackiem Krzynówkiem i Michałem Żewłakowem. - Zwrócili się do mnie, że wieczorem chcą się spotkać, porozmawiać, jak reprezentant z reprezentantem, piłkarz z piłkarzem, kolega z kolegą. Bez udziału sztabu szkoleniowego i działaczy. Świetna myśl, odparłem, i do takiego spotkania dojdzie - potwierdził prezes. I przy okazji skomentował doniesienia części niemieckiej prasy: - Nie ma mowy o żadnym konflikcie na linii piłkarze - trener, o żadnym buncie, co usiłuje insynuować część mediów.
Operacja "NIEMCY" rozpocznie się zatem dziś rano. Co prezes związku myśli o środowej potyczce z reprezentacją gospodarzy? - Obiecaliśmy sobie wszyscy, że nie będziemy powtarzać scenariusza sprzed 4 lat z Korei. Trzeba reagować natychmiast. Zmiany w składzie i grze są potrzebne - stwierdził dość stanowczym tonem.