Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po prostu już nie pracuję. I nigdy więcej nie chcę!

Rozmawiał Roman Laudański [email protected]
Sławomir Muturi, prezes Stowarzyszenia "Mieszkanicznik"
Sławomir Muturi, prezes Stowarzyszenia "Mieszkanicznik" Jrosław Puss
Zwiedził już wszystkie kraje świata, ciągle uczy się nowych języków i zdecydowanie nie chce już pracować. Rozmowa ze Sławomirem Muturi, prezesem Stowarzyszenia "Mieszkanicznik".

- Pan podobno jest najmłodszym emerytem w Polsce?
- Ale nie pobieram świadczeń emerytalnych! W wieku 43 lat przeszedłem na emeryturę - po prostu nie pracuję już za pieniądze. I nie mam zamiaru wracać do pracy zawodowej.

- Gdzie pan wcześniej pracował?
- Mama była Polką, tata Kenijczykiem, studiowałem handel zagraniczny i prawo w Polsce, później wyjechałem do Kenii. Na początku chciałem zostać dyplomatą, jeździć po świecie. Po studiach znalazłem nawet pracę w ONZ-cie, pracowałem w Genewie, robiliśmy projekty w Afryce, ale po dwóch latach międzynarodowej biurokracji potrzebowałem nowych wyzwań. Postanowiłem poznać biznes i na początku lat 90. wróciliśmy z rodziną do Polski. Zacząłem pracować w consultingu, doradzałem firmom, jak lepiej nimi zarządzać. Wtedy była mniejsza konkurencja, łatwiej o awans, stałem się współwłaścicielem - partnerem w firmie.

Zobacz także: Bezrobocie najwyższe od sześciu lat i będzie gorzej

- Udało się wtedy odłożyć tyle, żeby wystarczyło na inwestowanie?
- Od 1998 roku systematycznie oszczędzałem i kupowałem kawalerki na wynajem. Najpierw w Warszawie, później, dużo tańsze, w Łodzi. Wbrew opiniom doradców nie kupowałem obligacji, funduszy - tylko mieszkania. Wszyscy się dziwili - jesteś finansistą, a wszystko wkładasz do jednego koszyka, ale ignorowałem te głosy. Dzięki temu nie wtopiłem pieniędzy podczas krachu na giełdzie. Poza tym mieszkania - w odróżnieniu od innych inwestycji - dają wzrost wartości. Nikt też ich nie ukradnie. No i miałem z tego regularne, comiesięczne wpływy żywej gotówki. Może niezbyt dużej, ale zawsze pewnej.

- Zarabiał pan wcześniej tyle, że mógł kupić kilka mieszkań czy brał pan kredyty?
- Najpierw oszczędzałem, także w Kasie Mieszkaniowej, wziąłem też duży kredyt na kilka mieszkań. Jakiekolwiek dodatkowe przychody, premie czy udział w zyskach, lokowałem w kolejnych mieszkaniach.

- Polacy zarabiają niewiele, praca po studiach, jeśli już uda się ją znaleźć, to pewnie półtoratysięczna pensja, młode małżeństwa zarzynają się kredytem na 30 lat i modlą się, żeby tylko nie stracić pracy. A pan namawia innych, żeby szli tą samą drogą.
- Wiele osób uważa, że najpierw muszą więcej zarabiać, żeby później oszczędzać. Przecież schudnięcie o 10 kilogramów nie oznacza, że zaczniemy uprawiać sport. Nie ustawiajmy wozu przed koniem! Bez względu na to, ile się zarabia, można oszczędzać.

- Półtora tysiąca pierwszej pensji dla młodego człowieka.
- Spodziewam się, że on ledwo wiąże koniec z końcem.

Przeczytaj także: Co trzeci pracujący boi się zwolnienia

- A gdzie tam, od połowy miesiąca żywi się u rodziców, pożycza od znajomych. Z czego ma oszczędzać?
- Do wolności finansowej nie potrzeba mnóstwa pieniędzy. Kluczową kwestią jest umiejętność życia poniżej swoich zarobków. To może brzmi banalnie, ale nie jest prostą sprawą. Bombardują nas reklamy, panuje wszechobecny konsumpcjonizm, a banki każdemu dają pożyczki i kredyty. Mamy wydawać przyszłoroczne pieniądze już teraz. Jeśli ktoś nie kontroluje swoich potrzeb, tylko one kontrolują jego, to bez względu na to, ile będzie zarabiał - będzie wydawał więcej. Nie ma takich pieniędzy, których nie dałoby się wydać. Zarabiasz 1,5 tys. zł? Odłóż chociaż 150 zł. Z wielu rzeczy musisz zrezygnować, ale utrzymaj się za 1350 zł. Znajomi nie zauważą, że tobie się pogorszyło. Rzuć palenie, przybędzie ci 300 zł miesięcznie.

- To ciągle za mało na kupno mieszkania.
- Prowadzę bloga fridomia.pl i młodzi ludzie często mnie o to pytają. Możliwości jest mnóstwo. Np. znajdź drugą pracę, ale żyj dalej za 1350 zł. Pracuj w barze, udzielaj korepetycji, a ten tysiąc odkładaj. Możesz wyjechać do pracy na Zachodzie lub handlować w internecie. A może ktoś w rodzinie ma pieniądze i może pomóc w okazyjnych inwestycjach? Znam nauczycielkę, która sama wychowuje dzieci. Do wolności finansowej ma bardzo daleką drogę. Ale sprzedała ziemię po rodzicach, na której chciała się kiedyś z mężem budować. Za to kupiła cztery kawalerki na wynajem. Ma z nich dziś więcej niż z nauczycielskiej pensji. W mojej definicji - osiągnęła już wolność finansową. Właściciel dwupokojowego mieszkania w centrum Bydgoszczy z pensją 1,5 tys. zł też może to osiągnąć w 6-9 miesięcy.

- Wynająć jeden pokój?
- Też, ale to dłuższy proces. Może korzystnie je sprzedać, to wymaga czasu i kupić podobne na Filipinach i jeszcze za to kupi tam trzy inne kawalerki.

- Trochę za daleko.
- Dobrze, nie chcesz do Manili, to sprzedaj mieszkanie w centrum Bydgoszczy i kup na rynku w Sieradzu. Zostanie na kawalerkę.

Zobacz także: Rynek mieszkaniowy. Ceny, tendencje, prognozy
- Ludzie nie patrzą na pańskie interesy podejrzliwie?
- Jeśli chodzi o kapitał zaufania społecznego, to jesteśmy w Polsce jeszcze bardzo biedni. Działam bezinteresownie. Piszę książki, podróżuję, spotykam się z ludźmi. Czasem ktoś podejrzewa mnie, że chcę zrobić kolejny "Amber Gold", ale nie namawiam innych, żeby dali mi swoje pieniądze. Mówię im tylko, że jest taka droga. Ja osiągnąłem finansową wolność, jeśli chcesz, możesz zrobić to samo. Przecież każdy kupuje mieszkania dla siebie. Ja z tego nie mam żadnych profitów.

- "Skarbówka" czasem nie zagląda?
- Miałem kontrolę, ale wszystko robię legalnie. Kiedy notarialnie kupuję mieszkanie, to notariusz wysyła umowę do urzędu skarbowego.

Przeczytaj także: Zaliczka czy zadatek. Co wybrać, kupując nieruchomość

- Właściciele nieruchomości, kamienicznicy nie mają dobrej prasy. Co rusz media opisują metody, którymi właściciele pozbywają się lokatorów. Potwornie windują czynsze, straszą, odcinają gaz, prąd i wodę, a nawet zamurują najemców...
- Opinia publiczna faworyzuje poszkodowanych najemców. Czy wszyscy najemcy są aniołami, a właściciele to krwiożercze wampiry? Głośne w kraju przypadki wynikają z barku zdroworozsądkowych zasad, które staramy się promować w ramach Stowarzyszenia "Mieszkanicznik".

- Właściciele nie są czasami zbyt chciwi, za szybko chcą się dorobić?
- Czy to chciwość, że kogoś nie stać na to, żeby płacił rynkową cenę za wynajem? Przecież nie musi mieszkać w centrum. Może się przenieść do mniejszego i tańszego lokalu. Ale ludzie nadal uważają, że im się należy, tylko dlatego, że kiedyś mieliśmy inny ustrój. Na przykład w centrum Łodzi przy ulicy Piotrkowskiej miasto dawało lokatorom bonifikatę, żeby wykupili mieszkania za bezcen. Stali się właścicielami, ale nie dotarło jeszcze do nich, że teraz, w ramach wspólnoty, trzeba sfinansować przeciekający dach. Uważają, że ktoś inny powinien to zrobić i za to zapłacić. Nie są do tego przygotowani mentalnie, finansowo i emocjonalnie. Na Zachodzie też są biedni ludzie, nie tylko u nas. Tam państwo wyzbyło się lokali komunalnych. Mieszkań nie sprzedano lokatorom, tylko inwestorom. I oni utrzymują domy, nie podwyższają czynszu, ale gmina dopłaca do biednych lokatorów. Inwestor jest zadowolony, lokator też. Dlaczego my nie mielibyśmy tak działać?

- Najemcy boją się właścicieli, ale czy właściciele obawiają się również najemców?
- Bardzo dużo osób, szczególnie starszych, ma mieszkania na wynajem, ale nie chce tego robić. Wolą, żeby mieszkanie stało puste lub wynajmują - tylko za czynsz i opłaty komuś z rodziny.

Zobacz też: Gdy nieruchomość to zabytek. Prawa i obowiązki właściciela

- Co pan robi z najemcą, który nie płaci w terminie?
- Zanim podpiszę umowę najmu, dowiaduję się jak najwięcej o osobie, która chce je wynająć. Gdzie pracuje, ile zarabia, czy wystarczy jej pieniędzy na taki lokal? Proponujemy podpisanie najpierw umowy rezerwacyjnej, jeśli mieszkanie się komuś spodoba, a później umowy na czas określony.

- Na rynku bardzo dużo mieszkań stoi teraz pustych, bo ludzi na nie nie stać. Są za drogie? Jako przyszły, czego nie życzę, minister budownictwa wie pan, jak to rozwiązać?
- (śmiech) W wielu krajach na Zachodzie najem jest taką samą opcją, jak kupowanie własnego mieszkania. Wielu, z własnego wyboru, nie chce kupować mieszkania. Wolą wynajmować. Do Polski też to przyjdzie. I to nie mieszkania są za drogie, ale my nadal zbyt mało zarabiamy.

- Co robi z czasem człowiek, który nie musi pracować?
- Odwiedziłem już wszystkie kraje na świecie, jest we mnie ciekawość innych ludzi. Co roku uczę się nowego języka, bo ćwiczenie komórek jest jednym z kluczy do długowieczności. Popularyzuję ideę wolności finansowej, dobrych praktyk najmu, piszę bloga, artykuły i kolejne książki. Rozwijam też Stowarzyszenie Właścicieli Nieruchomości na Wynajem, które na początku października organizuje kongres w Łodzi. Rynek trzeba cywilizować, żeby ani lokator, ani właściciel nie biegał za nikim z siekierą. Tak nie jest na Zachodzie i nie ma powodu, żeby było tak w Polsce.

Przeczytaj również: Na rynku mieszkaniowym PRL wciąż żywy

- W jakich warunkach mieszka człowiek, który utrzymuje się z wynajmu?
- W stumetrowym, czteropokojowym mieszkaniu w bloku.

- Żona nie marzy o domu, rezydencji?
- Nie potrzebujemy tego. Często podróżujemy, a ci, którzy mają dom - mają też z nim problem, np. z jego ochroną w czasie nieobecności właścicieli.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska