Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po trzęsieniu ziemi w Nepalu Flaczyńscy odpuszczają Himalaje. Wolą spokój [wideo]

Lern
Lech (z lewej) i Wojciech zmierzają do bazy. To te żółte punkciki widoczne nad ich głowami
Lech (z lewej) i Wojciech zmierzają do bazy. To te żółte punkciki widoczne nad ich głowami archiwum Flaczyńskich
- Dwa razy włosy zjeżyły się na mojej głowie - mówi Lech Flaczyński, grudziądzki podróżnik i himalaista. Raz: kiedy lawina zeszła na bazę. Drugi: gdy jego syn samotnie ruszył ratować ich sprzęt. Wspinaczek w Himalajach mają na razie dosyć.

Czy to pech? Przypadek? A może ostrzeżenie? Lech i Wojciech już trzeci raz otarli się o śmierć w Himalajach.
- Ja mam już dość - mówi Lech Flaczyński.
- Kolejna podróż w ten rejon byłaby chyba kuszeniem losu z naszej strony. Ale, oczywiście, myślimy o tym, żeby powspinać się w innych górach. Choćby w Tatrach. To jest przecież nasza pasja. To, co lubimy robić - mówi z kolei Wojciech.

Przeczytaj także: Lechu, Wojtku! Wracajcie z tego lodowego piekła! Grudziądzcy himalaiści znów otarli się o śmierć

Lepiej oberwać ptasią "bombą" niż kamieniem

- Chciałbym pojechać w miejsce, w którym nie musiałbym zrywać się nerwowo ze śpiwora na odgłos szumu i schodzącej lawiny. Takie sytuacje zostawiają w człowieku niezatarty ślad - dodaje Lech. - Marzy mi się spokojny wyjazd z żoną na spływ Biebrzą, gdzie najwyżej jakiś ptaszek narobi mi na głowę, ale nie będą mi groziły żadne niebezpieczeństwa.

Nic dziwnego, że nasi grudziądzcy podróżnicy mówią Himalajom "dziękujemy". Z Nepalu, z którego wrócili w tym tygodniu (pisaliśmy o tym także wczoraj w "Pomorskiej) , przywieźli ze sobą bagaż ciężkich wspomnień i obrazów, których nie zapomną do końca życia.

- Po tym jak zatrzęsła się ziemia i na bazę pod Mount Everestem i Lhotse zeszła lawina, ubraliśmy się do wspinaczki, zabraliśmy sprzęt i lekarstwa i ruszyliśmy w górę - opowiadają Flaczyńscy. - Myśleliśmy że może tam, powyżej icefallu (lodowca - red.) ludzie potrzebują pomocy. I wtedy przybiegł do nas Polak, Waldek. Opowiedział nam straszne rzeczy, które zdarzyły się poniżej naszego miejsca zakwaterowania.

Na miejscu tragedii grudziądzanie zastali makabryczny widok zabitych i rannych ludzi.

Podmuch rzucał ludźmi jak kukiełkami

- Niektórzy mieli roztrzaskane kręgosłupy, nogi założone na głowy, rozłupane czaszki, widać było kawałki mózgu - mówią podróżnicy. - Z relacji świadków wynika, że niektórzy mniej doświadczeni wspinacze, którzy nie zdążyli się schować, miotani byli na odległość kilkuset metrów i rzucani o skały. Inni z kolei zginęli przygnieceni przez ogromne głazy.
Flaczyńscy przez cały dzień po tej tragedii nosili rannych do helikopterów.

- Kiedy sytuacja się unormowała pomyśleliśmy o sprzęcie, który przed trzęsieniem ziemi zostawiliśmy ponad icefallem w obozie pierwszym - mówi Lech Flaczyński. - Nie jesteśmy zbyt zamożni, a sprzęt wspinaczkowy jest bardzo drogi. Szkoda nam go było.

Ale droga na górę została odcięta przez przemieszczone masy lodu. Większość ludzi opuściła już bazę i ewakuowała się w dół. - My również szykowaliśmy się do opuszczenia tego terenu. Tego dnia rankiem znalazłem w namiocie Wojtka pusty śpiwór i karteczkę: "Ojciec przepraszam, ale pójdę sprawdzić na icefall, czy da się go przejść i uratować sprzęt". Włosy zjeżyły mi się na głowie - opowiada Lech. - Na szczęście, byliśmy w łączności radiowej. Do wieczora udało mu się przebić, przeszedł cały icefall. Niestety bardzo ryzykował. Później okazało się, że był jedynym wspinaczem, który pokonał tę zniszczoną drogę. Doszedł do pierwszego obozu i zniósł jeden plecak naszego ciężkiego sprzętu. Wyszedłem mu na przeciw, żeby mu pomóc.

To była ostatnia niebezpieczna przygoda Flaczyńskich podczas tej wyprawy. O całej podróży opowiedzą niebawem podczas wykładu i prezentacji w Marinie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska