Państwowy operator pocztowy tnie koszty swojego funkcjonowania. I między innymi dlatego planuje zwolnić w całym kraju maksymalnie 4900 osób spośród prawie stutysięcznej załogi. Cięcie etatów ma potrwać do końca października.
- Na terenie bydgoskim - czyli między innymi w Bydgoszczy, Chojnicach, Tucholi, Żninie i Świeciu - pracę ma stracić około stu osób - mówi Bogdan Nierzwicki, szef bydgoskiego oddziału Związku Zawodowego Pracowników Poczty Polskiej.
Przeczytaj: Poczta. Pracownicy bez nagród jubileuszowych i z niższymi odprawami. Będzie strajk?
- Nie ma powodu, żeby przeprowadzać zwolnienia grupowe - przekonuje Nierzwicki. - Raczej brakuje nam rąk do pracy. W rejonie bydgoskim w ubiegłym roku nasza załoga miała łącznie 19 tys. nadgodzin. W skali kraju było to 1,6 mln nadgodzin!
Tymczasem Zbigniew Baranowski, rzecznik Poczty Polskiej, przekonuje: - Planowane zwolnienia grupowe przeprowadzane są ze względu na konieczność dalszej optymalizacji zatrudnienia i poprawy efektywności pracy.
Dodaje, że zwolnienia mają obejmować „pracowników najmniej przydatnych ze względu na posiadane kwalifikacje zawodowe”.
Przeczytaj: Poczta: Zapłaci za spóźniony priorytet
PP chce także przekształcić własne placówki w agencje pocztowe. Związkowcy są temu przeciwni tak samo jak zwolnieniom. Zapowiadają protesty. W przyszłym tygodniu ma odbyć się manifestacja w Poznaniu, a 16 marca w Warszawie.
- Planujemy zorganizować protest w Bydgoszczy. Nie wiemy jeszcze kiedy się on odbędzie - dodaje Nierzwicki.
