- Przestałam wysyłać listy priorytetem - mówi pani Anna, emerytka z Chojnic. - Za każdy płaciłam o kilkadziesiąt groszy więcej niż za zwykłą przesyłkę. Liczyłam, że to się opłaca, bo mój list powinien szybciej dotrzeć na miejsce. Nie zawsze tak jednak było. Czasami po prostu przepłacałam.
Poczta nie musi dostarczać na czas wszystkich przesyłek. Ważne, aby listonosze roznieśli w terminie część listów. Jest to dokładnie określone w przepisach. Przykładowo: dzień po nadaniu do adresatów musi dotrzeć minimum 82 proc. priorytetowych przesyłek.
To, jak Poczta Polska radzi sobie z terminowym dostarczaniem ekonomicznych i priorytetowych listów, sprawdza Urząd Komunikacji Elektronicznej. Ostatnie badanie przeprowadził w drugim kwartale tego roku. Właśnie opublikował raport. Wynika z niego, że wiosną poczta nie dostarczyła na czas nawet minimalnej liczby prawie wszystkich nierejestrowanych listów!
Dobre wyniki ma tylko w doręczaniu priorytetowych przesyłek. Ale tylko tych, które powinny dotrzeć na miejsce najpóźniej trzy dni po nadaniu. Tu minimum wynosi 94 proc. Operator dostarczył w terminie ok. 95 proc.
Ze strony UKE poczcie nie grozi kara za spóźnienia. Piotr Dziubak, rzecznik tego urzędu, dodaje: - Wydaje się jednak, że opublikowane wyniki kontroli powinny być wystarczającą motywacją dla poczty do poprawienia tej niechlubnej statystyki.
Czy tak rzeczywiście będzie? Przecież to nie pierwszy raz, kiedy Urząd Komunikacji Elektronicznej wykrył, iż poczta nie dostarcza wystarczająco dużo listów na czas. Ustalił to już podczas kontroli w 2007 roku. Po opublikowaniu wyników ówczesnego badania, sprawą zajął się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
W styczniu tego roku UOKiK nałożył na pocztę ponad 6,6 mln zł kary. Operator nie zapłacił. Odwołał się do sądu. Sprawa jest w toku.
- Wiemy o nowym raporcie UKE - przyznaje Małgorzata Cieloch, rzeczniczka UOKiK. - Jeśli znajdziemy podstawy do działania, to zareagujemy.
Zapytaliśmy pocztę, dlaczego nadal dostarcza zbyt dużo listów po terminie i czy robi cokolwiek by to zmienić. - Zajmiemy stanowisko dopiero po przeanalizowaniu wyników badania UKE - zapewnia Dorota Niklewicz, rzeczniczka Poczty Polskiej Regionu Bydgoskiego.