MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pod Chłopkiem

Marek Weckwerth
Na północnej ścianie Kazalnicy. W dole kocioł  Morskiego Oka.
Na północnej ścianie Kazalnicy. W dole kocioł Morskiego Oka. Marek Weckwerth
Widok z Kazalnicy nie ma sobie równych. W dole krąży "Sokół" TOPR-u próbujący podjąć ze ściany Żabiej Lalki uwięzionego taternika. Czuję, że bliżej stąd do nieba niż na ziemię z jej odwiecznymi problemami. A przecież przede mną jeszcze mocniejsze wrażenia ze wspinaczki na Przełęcz pod Chłopkiem.

     Po "Sokole" zostało wspomnienie, bo - przypomnijmy - rozbił się przed miesiącem wracając z akcji poszukiwania nieszczęsnych licealistów z Tychów przysypanych lawiną w kotle Czarnego Stawu. To już zresztą drugi śmigłowiec ratowniczy stracony w Tatrach. Jednak nie o śmigłowcach, a o wyprawie z Morskiego Oka na Kazalnicę i na Przełęcz pod Chłopkiem będzie dziś mowa. Jest to trasa dla wytrawnych, wytrzymałych i nie cierpiących na lęk przestrzeni turystów. Proponuję jednak nie ryzykować bez potrzeby i spróbować swoich sił wiosną, gdy stopnieją śniegi. A i wtedy trzeba wziąć pod uwagę niebezpieczeństwo spadających kamieni. Kto woli spokojniejsze wycieczki jeszcze tej zimy, może wybrać się - bo to po drodze - nad Czarny Staw pod Rysami.
     Nad Czarny Staw
     
Po krótkim wypoczynku na tarasie starego schroniska idziemy czerwonym szlakiem w kierunku Czarnego Stawu pod Rysami. Podczas marszu piękne widoki na kamienne piargi Mieguszowieckich Szczytów schodzące do Morskiego Oka, na Mnicha i ścieżkę wiodącą na Szpiglasową Przełęcz. Po ok. 20 minutach przechodzimy nad potokiem spływającym z Czarnego Stawu. Podejście pod polodowcową morenę stawu jest dość męczące i trwa zazwyczaj kolejne 25 minut. Docieramy do żelaznego krzyża stojącego przy północnym brzegu Czarnego Stawu. Krzyż postawił w roku 1836 proboszcz poroniński. Różnica poziomów pomiędzy Morskim Okiem a Czarnym Stawem wynosi 200 m.
     Wincenty Pol, poeta, geograf, etnograf, zachęcał do turystycznych wspinaczek: "W góry, w góry miły bracie, tam przygoda czeka na cię." Wiódł tam w roku 1852 jako profesor Uniwersytetu Krakowskiego swoich studentów. Czarny Staw pod Rysami nie spodobał mu się za bardzo. "Nie na darmo go tak nazwano, jest to kraina śmierci" - pisał. Po tragedii, jaka podczas tegorocznych zimowych ferii spotkała licealistów z Tychów, określenie jest jak najbardziej na miejscu. Kilku ciał dotąd nie odnaleziono.
     Czarny Staw leży na wysokości 1581 m w kotle polodowcowym u stóp północno - wschodniej ściany Kazalnicy. Jest rzeczywiście czarny, głównie za sprawą odsłaniających go od południowej strony potężnych szczytów. Dodatkowo, tutejsze głazy porasta ciemnym nalotem sinica pleurocapsa polonica. Jezioro ma głębokość ponad 76 metrów i rozmiary 578 na 444 metry. Zimą staw pokryty jest lodem o średniej grubości 3 metrów.
     Na Kazalnicę
     
Spod krzyża można iść czerwonym szlakiem na najwyższy szczyt polskich Tatr - Rysy (2499 m). Wspinaczka zajmuje ok. 3 godzin. Zielone znaki wiodą w kierunku zachodnim przez kosodrzewinę na Kazalnicę (2159 m) i na Przełęcz pod Chłopkiem (2307 m). 500-metrową ścianę Kazalnicy, która jest potężnym skalnym występem w masywie Mieguszowieckiego Szczytu Czarnego, przecinają liczne drogi wspinaczkowe należące do najtrudniejszych w Tatrach. Ścianę zdobyto dopiero latem 1942 r. Zimowe wejście udało się po raz pierwszy 15 lat później. My jednak powędrujemy szlakiem turystycznym.
     Nie dla wczasowiczów
     
W XIX w. szlak uznawany był za morderczy i tylko dla elity wspinaczkowej. Dziś określany jest jako trudny i nie polecany zwykłym wczasowiczom. Na przełęcz są zaledwie 4km, ale różnica wzniesień wynosi prawie 1000 m. Po ok. 15 min. pośród kosodrzewiny łatwo dochodzimy do Koleby pod Chłopkiem (1740 m) - płaskiego skalnego bloku, na którym można odpocząć podziwiając wspaniały widok na coraz mniejsze z tej perspektywy Morskie Oko. Teraz zaczyna się trudne podejście skalistym i mokrym żlebem pod Mieguszowiecki Kocioł (Bandzioch) i wyżej. W kotle zalega płat wiecznego lodu. Wspinaczkę ułatwiają klamry i łańcuchy. Osoby o słabszych nerwach nie powinny spoglądać w dół. Naprawdę można doznać zawrotu głowy, nie wspominając o możliwości spadania kamieni!
     Po 1,5-godzinnej wspinaczce od wyjścia z Czarnego Stawu docieramy na Kazalnicę (2159 m). Każdy kto tu wejdzie stwierdzi, że trud się opłacał. Widok z Kazalnicy nie ma sobie równych. Doskonale widać charakterystyczną rysę najwyższego szczytu Polski - Rysów (2499,2 m), zaś oba jeziora w dole wydają się mniejsze od piaskownicy. Ja trafiłem na akcję ratunkową. W dole krąży "Sokół" TOPR-u próbujący podjąć ze ściany Żabiej Lalki uwięzionego taternika. Czuję, że bliżej stąd do nieba niż na ziemię z jej odwiecznymi problemami. A przecież przede mną jeszcze mocniejsze wrażenia ze wspinaczki na Przełęcz pod Chłopkiem.
     "Powietrzną przełazką"
     
Idziemy granią pod kopułę Czarnego Mieguszowieckiego Szczytu, następnie wąską ścieżką przyklejoną do skały, nazywaną w różnych opracowaniach "powietrzną przełazką", o której opowiadano niestworzone rzeczy. Mnie słynna "przełazka" nie przeraziła, aczkolwiek ludzi o słabszych nerwach mogłaby. Za to huraganowy podmuch wiatru porwał w dół moją czapkę rzucając szczęśliwie na Kazalnicę. O tym jednak przekonałem się później, schodząc. Wspinaczka z Kazalnicy na Przełęcz pod Chłopkiem zajmuje zaledwie kwadrans, ale jaki to kwadrans! Dochodzimy do...kresu.
     Tu właśnie, na widok otchłani otwierającej się ku północy, nastąpiła histeria towarzyszy Stanisława Witkiewicza, twórcy stylu zakopiańskiego, ojca Stanisława Ignacego "Witkacego", który odbył pierwszą i ostatnią swoją wycieczkę w głąb Tatr w roku 1888. Towarzyszyło mu 13 górali i 9 turystów. Przez dwa dni przeszli z Zawratu przez przełęcze: Gładką, Koprową i Mieguszowiecką pod Chłopkiem, a więc schodzili ścieżką, którą Wam Drodzy Czytelnicy polecam. Witkiewicz opisał swoje wrażenia w serii artykułów zatytułowanych "Na przełęczy, wrażenia i obrazy z Tatr" na łamach warszawskiego "Tygodnika Ilustrowanego".
     Stajemy na słowackiej granicy, za którą w dole na wysokości 1944,8 m leży Wielki Hińczowy Staw - największy w słowackich Tatrach (20 ha, prawie 54 m głębokości). Jak podaje literatura, na dnie stawu leżały zwłoki płetwonurka, który utonął w roku 1965. W roku 1985 lawina zniosła do stawu trzech turystów z NRD. Widok typowo alpejski, niezwykle surowy, niemal księżycowy, ale jakże piękny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska