Nie byłoby Dnia Polskiego w Kaatsheuwel, gdyby nie Fundacja Kienkeurig, która od wielu już lat współpracuje z Chojnicami, a dwaj jej prezesi - Jos Collard i Albert Menheere doczekali się nawet prestiżowych tytułów honorowych obywateli.
Fundacja doszła do wniosku, że w Holandii Polaków jest coraz więcej i nie zawsze klimat wokół nich jest dobry. Holendrzy niewiele wiedzą o Polsce i Polakach, część traktuje przybyszów z dalekiego kraju jako obywateli drugiej kategorii, takich, co chcą szybko i łatwo zarobić, spędzać czas na sączeniu piwka i po wariacku jeździć po drogach.
Przeczytaj także:Chojnice - Kaatsheuwel. Dzień Polski w Holandii - pierwszy raz!
- Trzeba to zmienić - orzekli zaprzyjaźnieni z Chojnicami Holendrzy. Wymyślili, że na Dniu Polskim w Kaatsheuwel pokażą, czym Polska i Polacy mogą się pochwalić. Co pokazaliśmy więc dobrego?
Promocja Regionu Chojnickiego przeżyła prawdziwe oblężenie, bo jej stoisko uginało się od pyszności, które można było konsumować na miejscu, a coś jeszcze na dokładkę zabrać do domu. Pierogi i bigos, kiełbaski i ciastka znikały w mgnieniu oka, zaś pracownicy Promocji uwijali się jak w ukropie, żeby zadowolić podniebienia.
Przy stoisku Towarzystwa Przyjaciół Hospicjum Holendrzy dowiadywali się, że w Chojnicach nie brak ludzi, którzy są wrażliwi na cierpienie nieuleczalnie chorych i potrafią wolontaryjnie spieszyć im z pomocą.
Była też wystawa młodych artystów z Polski zaaranżowana przez chojniczankę Annę Eichler, która do tego przedsięwzięcia namówiła swoich kolegów - Sabinę Twardowską, Unisławę Tuszyńską, Zbigniewa Sikorę i Pawła Stelmacha. Dołączył chojniczanin z urodzenia - Janusz Trzebiatowski.
Co to znaczy grać, pokazali członkowie Big Bandu. Nie tylko rozczulili kaszubskimi motywami, ale zachęcili do wspólnej zabawy, grając jazzowe standardy. Dostali wielkie brawa, a Albert Menheere stwierdził, że wybrali sobie złą nazwę, ich orkiestra nie jest "duża", tylko znakomita.
Goście specjalni z ambasady polskiej i konsul honorowa Yvonne Marechal byli pod wrażeniem. Zwłaszcza, że całkiem serio potoczyła się debata o sytuacji Polaków w Holandii, w której wzięły udział wszystkie zainteresowane strony - przedstawiciele pracodawców, biur pracy, samorządu, także ci, którzy przyszli na spotkanie.
- Musimy sobie jasno powiedzieć, że Polacy nie zabierają pracy Holendrom - mówiła Ela Roderburg, jedna z panelistek. - Wykonują taką, jakiej nie chcą się podjąć Holendrzy. Za dużo mniejsze pieniądze...
Dzień Polski w Kaatsheuwel to dobry początek do dyskusji o tym, co zrobić, żeby w Europie nie bano się "polskiego tsunami".