Zdzisław Pruss o Kazimierzu Hoffmanie, słów kilka poety o poecie: - Nie bez powodu nazywany był księciem bydgoskich poetów. Jego poezja zawsze sięgała wyższych sfer duchowych i intelektualnych. Mały realizm mało Go obchodził. Jego poetyckie muzy flirtowały nieustannie z filozofami różnych epok, co wpływało na pewną hermetyczność tej liryki, ale i sam Poeta zwykł był podchodzić do wszystkiego poważnie. Z Nim nie można było szczebiotać o byle czym, nawet przy kawiarnianym stoliku. Towarzyska rozmowa szybko zmieniała się w dyskurs o sensie życia i twórczości.
Uważał, że pisanie wierszy to misja, której trzeba się oddać bez reszty, dlatego miał mi za złe, że rozmieniam się na jakieś niepoważne szopki czy kabarety.
Gdy odwiedziłem Go w hospicjum, nie mówił o swoich dolegliwościach, ale o najnowszym tomiku Szymborskiej. Wymieniał wiersze, które Go najbardziej poruszyły. Nawet na łożu śmierci poezja była dlań najważniejsza. Nie mógł już normalnie jeść i pić, tą poezją żywił się do samego końca...