To święto tylko dla członków klubu "Deresz". Koni mają około 50, członków 45, ale w gonitwie udział wzięło tylko 31. Co ważne - dopisała publiczność, choć siąpił deszcz.
Zjechało około 300 osób, które do okolicznych lasów, gdzie na 15-kilometrowej trasie goniono lisa, zawieziono sześcioma ciągnikami, które podstawili zaprzyjaźnieni rolnicy. Atrakcją była jazda na snopkach słomy.
W rolę uciekającego przed jeźdźcami lisa (futro doczepione do ramiona) wcielił się Zbigniew Szreiber z Tryszczyna. W imprezie uczestniczyli też mali jeźdźcy na kucach: Rita Montowska i Krzysztof Lubiewski.
Było też kilka upadków, bo na trasie crossu czyhało na jeźdźców 15 przeszkód. Na szczęście upadki z koni nie były zbyt groźne.
Zwycięzca mógł być tylko jeden...
Lisa złapał Jerzy Rajewski, lekarz z Koronowa. Dekoracji zwycięzcy, jak i wszystkich uczestników crossu dokonał mieszkaniec gminy - Wojciech Mojzesowicz, minister rolnictwa, który prezesowi "Deresza" Józefowi Szewsowi wręczył też list gratulacyjny - "za łączenie tradycji z nowoczesnością".
Po trzech godzinach zmagań i złapaniu lisa, rozpoczęła się biesiada. Na wszystkich czekał tradycyjny bigos myśliwski, do tego grochówka, kiełbasa, ziemniaki pieczone, których zjedzono 180 kilogramów. Był też wiejski placek drożdżowy z owocami, chleb ze swojskim smalcem itp.
Ognisko płonęło do późnych godzin. Jak powiedział nam prezes "Deresza" - największe zasługi w organizacji imprezy należą się Czesławowi Maciejwskiemu i Jackowi Debie - członkom zarządu klubu.