https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pół roku po charytatywnym koncercie w Kruszwicy: - Czujemy się oszukani!

Dariusz Nawrocki
Sebastian Sobczak ma zaledwie 4 lata. Przeszedł operację usunięcia złośliwego guza mózgu, chemioterapię i radioterapię. Teraz wymaga kosztownej rehabilitacji. Na zdjęciu z rodzicami
Sebastian Sobczak ma zaledwie 4 lata. Przeszedł operację usunięcia złośliwego guza mózgu, chemioterapię i radioterapię. Teraz wymaga kosztownej rehabilitacji. Na zdjęciu z rodzicami Dariusz Nawrocki
Pół rok temu w Kruszwicy zorganizowano koncert charytatywny. Przez pół roku Sebastian nie dostał ani grosza. - Uważam, że to od samego początku było zaplanowane - przekonuje mama chorego chłopca.

Sebastian Sobczak ma zaledwie 4 lata. Przeszedł operację usunięcia złośliwego guza mózgu, chemioterapię i radioterapię. Teraz wymaga kosztownej rehabilitacji.

Chłopiec jest podopiecznym Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą". Rodzice Sebastiana (Joanna i Arnold) przeprowadzają różne akcje i aukcje, by zdobyć potrzebne pieniądze. Dlatego też z chęcią przyjęli ofertę kruszwiczanina, który w lutym zaproponował im zorganizowanie koncertu charytatywnego.

- Jest dobrze znany w Kruszwicy. Miałam o nim dobre zdanie i opinię. W życiu nie przyszłoby mi do głowy, że może nas oszukać - wspomina Joanna Sobczak. Zorganizował koncert, załatwił zespoły, nagłośnił imprezę w mediach. Sala kruszwickiego "Ziemowita" była wypełniona niemal do ostatniego miejsca. Ludzie świetnie się bawili, licytowali, wrzucali pieniądze do puszek.

Błędny numer konta

- Po koncercie mąż odwiózł moich rodziców i siostrę do domu. Gdy wrócił, organizatora imprezy już nie było. Puszki wypożyczone z fundacji zabrał ze sobą - opowiada pani Joanna. Nikt z nich nie uczestniczył w liczeniu zebranych pieniędzy. Musieli mu zaufać, gdy oznajmił im, iż uzbierano 1869 złotych, 43 grosze i 1 funt brytyjski. Taką też kwotę upublicznił potem w mediach.

Mijały tygodnie, potem miesiące, a na subkoncie Sebastiana udostępnionym przez fundację ciągle brakowało tych pieniędzy. Pani Joanna twierdzi, że wielokrotnie dopytywała organizatora imprezy, czy dopełnił wszystkich formalności. W końcu zażądała dowodu wpłaty. - Przesłał nam potwierdzenie z 27 marca. Okazało się, że cyfry w numerze konta zostały zamienione - opowiada pani Joanna.

Oboje z mężem są przekonani, że pieniądze po wpisaniu złego numeru konta wróciły do niego z powrotem.

W tym myśleniu utwierdziły ich informacji uzyskane w fundacji. - Ze zbiórki publicznej powinien rozliczyć się w ciągu dwóch tygodni. Nie zrobił tego. Nasz pracownik wielokrotnie próbował kontaktować się z tym panem. Telefon podany we wniosku był wyłączony. Nie odpowiedział na maila. Nie przesłał nam żadnych dokumentów. Nie zwrócił też puszek. Pieniądze nie trafiły na konto - wylicza Monika Sadowa, rzecznik prasowy fundacji.

Dodaje, że w końcu fundacji udało się z nim skontaktować. Zapowiedział, iż dośle dokumentację. - Postanowiliśmy poczekać do końca tego tygodnia. Jeśli dokumentacja nie dotrze do piątku, wszystko zgłosimy organom ścigania - zapowiada pani rzecznik.

"Moja niefrasobliwość"

Skontaktowaliśmy się z organizatorem koncertu. - Gdy w marcu przelałem te pieniądze, nikt mi nie meldował, że coś jest nie tak - zapewnia. Tłumaczy, że był przekonany, iż pieniądze do Sebastiana trafiły. Przyznaje, że zmienił numer telefonu po tym jak stracił pracę. Przyznaje też, że dostał maila od fundacji z informacją o tym, że brakuje rozliczeń. Nie odpowiedział. - Odłożyłem to na później. Nie wiem, dlaczego nie odpowiedziałem- wyznaje.

Zarzeka się, że brakującą dokumentację już wysłał. Zapewnia, że o tym, iż pieniądze do Sebastiana nie trafiły, wie od kilku tygodni. Przekonuje też, że o tym, iż wpisał błędny numer konta, dowiedział się zupełnie niedawno od pani Sobczak. Przysięga, że żadne pieniądze do niego nie wróciły. - Moje zaniedbanie i moja niefrasobliwość polega na tym, że nie wysłałem żadnych dokumentów na czas. Pierwszy raz organizowałem taką zbiórkę. Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby kogokolwiek oszukiwać - zapewnia.

Sobczakowie nie wierzą w pomyłkę. Są przekonani, że organizator wszystko od początku do końca zaplanował. Zapewniają, że o czystym koncie informowali go dużo wcześniej niż on podaje. - Najbardziej irytujące jest to, że zwodził nas tyle czasu. Przestaliśmy już wierzyć w to, że doszło do tego tylko z powodu jego niefrasobliwości - wyznaje Arnold Sobczak.

Tymczasem organizator imprezy wczoraj rano okazał nam kolejne potwierdzenie dokonania przelewu. - Tym razem numer konta jest dobry - zapewnia.

***
Z ostatniej chwili: Pieniądze, które w czwartek rano przelał organizator (1900 zł), są już na koncie fundacji.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Na końcu rozmowy poseł Brejza pyta – O Kruszwicy porozmawiamy?
Odmawia mu jednak redaktor TVP. Parlamentarzysta twierdzi, że jako organizator akcji charytatywnej na rzecz jednej z kruszwickich rodzin, po prostu ją oszukał.
A
Anatol

No cóż,

To jest zaplanowane oszusstwo. Obecnie jest kapitalizm można kupić wszystko byle mieć pieniadze. Proszę sprawdzić jak wyglada jego siedziba. Oraz jego samochód. W kapitaliźmie czyli w tak zwanej demokracji, każdy jest złodziejem. Przy czym ani Prokuratura ani Policja ani Sąd nie chroni Powoda tylko chroni oszusta czyli pozwanego. Najlepszym w takim przypadku jest MAFIA nalezy sie zgłosic do niej i poprosić by wyciagneli z gardła pieniadze temu draniowi. Praktycznie to jest jedyna droga. Pozostali będą przytakiwali, kiwali smętnie głową ale nie pomogą. Tak jak powiedziałem jedyna droga to kontakt z mafia. Ona może złamać mu na początek rękę, potem nogę i chłopak odda pieniadze zarobione na imprezie. Oczywiście MAFIA nie pracuje za darmo i jej trzeba będzie odpalić trochę grosza. Ze wzgędu na dziecko mogą zrobic wyjatek i obnizyc wysokość doli.!

M
Michał
Sala w takiej mieścinie to zazwyczaj 350 miejsc. Załóżmy że było 300 widzów, załóżmy że każdy ofiarował 10 złotych. To już jest 3000. Alw wiem że jeśli uczestniczy się dobrowolnie w takiej imprezie datki są wielokrotnie większe. Trzeba przyjąć średnią 50 złotych. To daje kwotę 15.000 złotych. Ten osobnik jest złodziejem i dziwię się że rodzice obdarowanego nie powiadomili prokurztury !!!.
o
oxymoron

kolejny pisdzielec dojnej zmiany.. mało im premiii to jeszcze okradają chore dzieci.... rozliczywy was złodzieke pisiwskie!!

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska