Tę wizytę w uzdrowisku zapewne zapamięta na długo kierowca skody octavia z Poznania. Zapamiętają także policjanci, którzy brali udział w akcji "Znicz", bo nie spodziewali się takiej reakcji ze strony kierowcy. Pamiętać będą mieszkańcy i kuracjusze, których tłumek zebrał się przy ulicy Mickiewicza. A było tak.
Czytaj: Spowodował kolizję, a później znieważył policjantów oraz lekarza
W sobotę około godziny 9 policjanci patrolujący ulice Ciechocinka w ramach akcji "Znicz" zauważyli zaparkowane auto bez kierowcy w miejscu, gdzie obowiązuje zakaz parkowania. Zostawili za wycieraczką wezwanie. Objechali miasto i wrócili na ulicę Mickiewicza. Zauważyli, że pojawił się kierowca, który podarł wezwanie, rzucił skrawki na ulicę, spokojnie wsiadł do samochodu i ruszył. Funkcjonariusze dali mu znak, by się zatrzymał, ale kierowca zignorował policjantów, wyraźnie próbując uciec. Zatrzymał się, gdy uderzył w radiowóz. Potem nie chciał wysiąść z samochodu.
- To była kuriozalna sytuacja, bo kierowca zachowywał się, jakby wezwania policji, by wysiadł z auta, w ogóle go nie dotyczyły - mówi jedna z kobiet, przyglądających się całej sytuacji. Policja poradziła sobie.
Okazało się, że za kierownicą siedział 29-letni mężczyzna, którego przebadano alkomatem. Był trzeźwy. Również wynik badań na zawartość narkotyku w organizmie był negatywny. Mężczyznę zatrzymano.
- W czasie kontroli kierowca "nawrzucał" policjantom, nie przebierając w słowach. Posunął się także do gróźb - mówi sierż. sztab. Marta Błachowicz, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Aleksandrowie Kujawskim. - Odpowie za to przed sądem.
Ponadto zgodnie z art. 92 § 3 kodeksu wykroczeń, przewidującym możliwość orzeczenia zakazu prowadzenia pojazdów, policjanci zatrzymali prawo jazdy. A mógł być tylko mandat...
Czytaj e-wydanie »