Jak oceniacie Państwo zachowanie policjanta?
Do wypadku doszło 31 października ubiegłego roku na skrzyżowaniu ulicy Gdańskiej ze Świętopełka, Kościerską i Sukienników. Około 20.00 starsza kobieta wracała z cmentarza.
Z zeznań świadków wynika, że kobieta przechodziła przez przejście dla pieszych przy ulic Gdańskiej. Po dojściu do wysepki postanowiła iść dalej. Świadkowie zeznali, że widzieli kobietę, jak przez drugą część przejścia dla pieszych szła na czerwonym świetle. W tym momencie z ulic Świętopełka peugeotem wyjechał Wojciech W.
Uderzył w kobietę.
- Myślałem, że ta pani mnie widzi i nie wejdzie na jezdnię. Po uderzeniu zatrzymałem się podszedłem do poszkodowanej. Zapytałem czy jej pomóc. Powiedziała, że coś ją boli i żeby zostawić ją w spokoju - zeznawał były policjant, który w momencie wypadku jeszcze pracował w policji, obecnie jest na rencie. Staruszka trafiła do szpitala ze złamanym ramieniem i kością udową, wyszła z niego dopiero w styczniu tego roku.
- Nie czuję się winny, wjechałem na skrzyżowanie na zielonym świetle. Wiedziałem, że pomoc jest już w drodze, dlatego odjechałem - tłumaczył Wojciech W.
Kobieta, która udzielała pomocy poszkodowanej staruszce, zeznała, że były policjant interesował się bardziej stanem swojego auta niż poszkodowaną kobietą. - Oglądał, czy ma całe lampy. Potem wsiadł do auta, początkowo myślałam, że chce je przestawić, żeby zrobić miejsce dla nadjeżdżającej straży pożarnej. Wojciech W. jednak odjechał - mówiła mieszkanka Chojnic.
Co z wypadku pamięta poszkodowana? Prawie wszystko oprócz momentu uderzenia. Staruszka przyznaje, że Wojciech W. po wypadku był wobec niej w porządku. - Odwiedzał mnie, podzieliliśmy się nawet opłatkiem, przyszedł z bombonierką na Dzień Kobiet - mówiła wczoraj 85-latka. - Ja nie mam do pana kierowcy żadnego żalu.
Nie chcę, żeby stało mu się coś złego.
Rozprawa została odroczona do 29 października z powodu uzupełnienie dokumentacji i opinii biegłego. Przeprowadzone zostaną też symulacje możliwych przebiegów zdarzenia.