https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Półmetrowy skok do kariery

rozmawiał Kazimierz Fiut
- Wierzę, że to nie jest jeszcze mój najlepszy wynik w tym sezonie, przecież szczyt formy ma nastąpić w lipcu...
- Wierzę, że to nie jest jeszcze mój najlepszy wynik w tym sezonie, przecież szczyt formy ma nastąpić w lipcu... Fot. Jarosław Pruss
Paweł Wojciechowski, kolejny tyczkarski talent z Zawiszy.

Trener o Pawle - Roman Dakiniewicz

Trener o Pawle - Roman Dakiniewicz

- Paweł to skromny, bardzo pracowity, a przy tym bardzo utalentowany tyczkarz. Ma bardzo dobre warunki fizyczne (wzrost - 190 cm, długie ramiona, rozmiar stopy - 48 - red.). Są jednak braki, nad którymi będziemy pracować. Jeżeli wzmocni się siłowo, poprawi motorykę, to stać go będzie na pokonywanie poprzeczki na jeszcze większych wysokościach. Może stanie się to już podczas lipcowych mistrzostw świata juniorów?

Paweł Wojciechowski, tyczkarz bydgoskiego Stowarzyszenia Lekkoatletycznego Zawisza z dnia na dzień stał się jednym z kandydatów do medalu mistrzostw świata juniorów, które za niespełna miesiąc rozpoczną się na stadionie im. Zdzisława Krzyszkowiaka.

- Rekord Polski juniorów i wynik 5,51 m to półmetrowy skok w porównaniu z poprzednim sezonem. Skąd taki postęp?

- To staje się u mnie regułą, że poprawiam się skokowo. Podobnie było wcześniej. W wieku młodzika odstawałem od grupy. Za to w drugim roku juniora młodszego z 4,20 m wywindowałem się na 4,70 m. Teraz z 5 metrów na 5,51 m.

- Były wcześniej symptomy, że możesz osiągnąć taki rezultat?

- Na treningach przymierzałem się do takich wysokości, lecz poprzeczkę imitowała guma. A to już nie to samo. Marzyłem, przede wszystkim, aby uzyskać minimum na mistrzostwa świata (5,10 m - red.). Udało mi się to dopiero podczas ligi seniorów w Białej Podlaskiej.

- A dzień później dołożyłeś 41 centymetrów...

- To był mój dzień. Sprzyjała pogoda, odpowiadał mi rozbieg, a gorąca atmosfera zawodów mobilizowała do dobrych skoków. A co najważniejsze, wszystko zagrało pod względem technicznym i motorycznym. Kiedy pokonałem 5,40 m, zdecydowałem się na zmianę tyczki na twardszą. Ryzyko opłaciło się. Niewiele brakowało, aby było jeszcze wyżej. W drugiej próbie byłem bliski zaliczenia 5,61 m.

- W jednej chwili stałeś się jednym z faworytów konkursu tyczkarzy w juniorskim czempionacie. Nie boisz się związanej z tym presji?

- Potrafię opanować emocje. Z każdym startem zbieram też niezbędne doświadczenie i obycie stadionowe. Wierzę, że to nie jest jeszcze mój najlepszy wynik w tym sezonie, przecież szczyt formy ma nastąpić w lipcu.

- Dotychczas byłeś w cieniu klubowego kolegi Łukasza Michalskiego. Teraz odebrałeś mu jego rekord. Jak to przyjął?

- Na skoczni, zamontowanej na rynku w Żarach, wzajemnie się wspieraliśmy, gdyż nie było z nami trenera Romana Dakiniewicza. Tak też czynimy na treningach. Tuż po zaliczeniu rekordowego wyniku Łukasz pospieszył z gratulacjami. Nasza rywalizacja przynosi obopólne korzyści. Każdy z nas bardzo się mobilizuje i do ostatniego skoku walczy o jak najlepszy wynik.

- Obaj poprawiliście rekord Polski juniorów. Czy w niedalekiej przyszłości przymierzycie się do "wiekowego" rekordu seniorów, należącego również do wychowanka trenera Dakiniewicza - Mirosława Chmary - 5,90 m?

- Musiałbym dokonać kolejnego, prawie półmetrowego, przeskoku, a to już na tym poziomie nie będzie takie łatwe. Nie oznacza to, że się poddaję. Mam sporo rezerw, zwłaszcza w przygotowaniu fizycznym. Dopiero zaczynam odwiedzać siłownię. Dużo uwagi poświęcam rozbiegowi. Od kiedy trafiłem do hali Zawiszy, a było to 10 lat temu, trener Dakiniewicz dużą uwagę zwracał na przygotowanie ogólnorozwojowe i akrobatyczne. Wiele godzin spędzałem w sąsiadującej z nami sali akrobatyki. Salta, skoki na trampolinie sprawiają mi wielką przyjemność, a zarazem pomagają podczas skoków o tyczce.

- Tegoroczne przygotowania do sezonu łączyłeś z egzaminem dojrzałości. Z jakim efektem?

- Mam nadzieję, że pozytywnym. Bardzo wspierali mnie w tym nauczyciele XI LO, którym serdecznie dziękuję. Przychylnym okiem na poczynania sportowców patrzyła dyrekcja liceum. Egzaminy ustne z języka polskiego i angielskiego zaliczyłem. Teraz czekam na wyniki z egzaminów pisemnych.

- Łukasz Michalski po ukończeniu szkoły ponadgimnazjalnej zdecydował się na trudne studia medyczne. A, gdzie ty się wybierasz?

- Sport, lekkoatletyka, skok o tyczce są moją pasją, więc z nimi wiążę moją przyszłość. Będę składał dokumenty na kierunek wychowanie fizyczne na Uniwersytet Kazimierza Wielkiego.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska