Urodziłam się na wsi, mam 72 lata. Mając 17 lat, było to dawno temu, zaczęłam szukać skarbu ukrytego w moim sercu. Mijałam po drodze ludzi dobrych i złych. Znalazłam (...) prawdziwą miłość. Taką jedną jedyną prawdziwą, z którą żyję już 53 lata .
Pamiętam tamten żar słońca, złoty blask księżyca i radosny śpiew ptaków w parku. Ale najbardziej wspominam bukiety polnych kwiatów, które przynosił mi mój wybranek o poranku. Ja te kwiaty układałam w żółtym dzbanku. I każdy kwiatek służył jako wróżba - "kocha nie kocha". Wszystkie mówiły, że kocha.
Mój wybranek zauroczył mnie od pierwszego spotkania, był przystojny, umiał żartować dużo opowiadać i tym mnie zauroczył. Chodziliśmy razem pół roku, zaczęliśmy rozmawiać o ślubie. W 1963 roku złożyliśmy przysięgę w kościele słowami : „ Że ty mnie nie opuścisz aż do śmierci. Tak mi dopomóż Bóg i wszyscy święci".
Owocem naszej miłości są nasze kochane dzieci. I do dziś każdy kolejny dzień przynosi nowe odkrycia. Przyjdzie do naszego domu zagości na chwilę i odchodzi. A na skrzydłach kolorowego motyla przynosi czasem radość, czasem złość. Powiedz, mój miły, jak mam opisać radość serca i szeptanie czułych słów. Bo tamte wspomnienia i wróżba polnych kwiatów w naszych sercach zapisane i ciągle żyją w nas.
Ale żeby Ciebie, mój kochany mężu przekonać i całą prawdę powiedzieć, to się trochę zmieniłeś, nie przynosisz już polnych kwiatów. Mówisz, że bolą ciebie już nogi i nie czarujesz jak dawniej radosnym uśmiechem. Nie ja chyba żartuję. Oboje jesteśmy już zacnymi dziadkami , cieszymy się dziećmi i wnukami. Choć się zmieniłeś i postarzałeś, takiego kochać chcę, bo Ty jesteś mój i takiego kochać chcę do końca naszych dni.
Maria z okolic Chełmży