https://pomorska.pl
reklama

Polowanie na las

Rozmawiał Adam Willma
Rozmowa z WOJCIECHEM WIECIŃSKIM, dyrektorem Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu

     - Dokonał pan bilansu otwarcia, miał pan czas na dokładną analizę dokumentów. Jakie wnioski?
     - Mówiąc najdelikatniej - negatywne. Przede wszystkim mamy do czynienia z 10-krotnym spadkiem rentowności, podobnie wzrosła liczba przeterminowanych należności. Jednocześnie wzrosła liczba zatrudnionych pracowników umysłowych.
     - Rentowność spadła we wszystkich dyrekcjach w Polsce. Oskarżanie o to pana poprzednika byłoby demagogią.
     - Zgoda. Podczas załamania koniunktury na drewno sztucznie utrzymywano w Polsce zawyżoną cenę, co praktycznie doprowadziło do upadku niemal wszystkie polskie tartaki. Wzrósł za to kolosalnie import, zwłaszcza z Rosji, Białorusi i Ukrainy przez co Lasy poniosły olbrzymie straty. Nic dziwnego, skoro ówczesna Generalna Dyrekcja zlikwidowała wydział marketingu. Nie twierdzę, że winę za obniżenie rentowności ponosi wyłącznie dyrektor Kaczmarek, jednak trzeba wyraźnie powiedzieć, że jego zaniedbania zwłaszcza w dziedzinie likwidacji szkód po huraganie, który spustoszył drzewostany, były zdumiewające. Pełną ich listę przesłałem do Dyrektora Generalnego. Co gorsza, badając dokumenty natrafiłem na zjawiska bez porównania bardziej patologiczne.
     - Czyli?
     - Przede wszystkim podjęcie modernizacji Ośrodka Wypoczynkowego w Pogorzelicy Gryfickiej kosztem ponad 4,5 mln zł. Do tej pory wydano na ten cel prawie 1,7 miliona złotych.
     - Co w tym złego, że dyrektor inwestuje w wypoczynek swoich pracowników?
     - Problem w tym w co i jakie pieniądze inwestuje, a w tym wypadku doszło moim zdaniem do przestępstwa. Po pierwsze już w 1997 roku większość związków i niemal wszyscy nadleśniczowie zgodzili się, że nie ma ekonomicznych podstaw, żeby prowadzić tak kosztowną inwestycję. Był wówczas plan przekazania ośrodka Dyrekcji szczecińskiej, ewentualnie jego sprzedaży lub wydzierżawienia. Najważniejsze jednak, że pieniądze przeznaczone przez Kaczmarka na ten cel pochodziły z funduszu leśnego. Fundusz tworzony jest z pieniędzy pozyskanych ze sprzedaży drewna, chodzi o wsparcie tych nadleśnictw, które funkcjonują w trudniejszych warunkach i często nie byłyby w stanie same się sfinansować. Jednym słowem, pieniądze, które miały służyć wyłącznie gospodarce leśnej przeznaczono na cele socjalne. To było oczywiście całkowicie bezprawne i w konsekwencji pogłębi dodatkowo straty, jakie poniosła toruńska Dyrekcja. Dyrektor Kaczmarek, jak sądzę, w pewnym momencie zorientował się, że sprawa nie przejdzie, bo zmienił nazwę ośrodka na "szkoleniowo-wypoczynkowy". To było oczywiście wyłącznie posunięcie formalne, tym bardziej że o szkoleniach w ośrodku położonym 350 kilometrów od Torunia nie ma mowy. Nasza Dyrekcja dysponuje dla takich celów nowoczesnym ośrodkiem w Solcu Kujawskim. Dla pozoru poprzedni dyrektor przeprowadził w Pogorzelicy 5 szkoleń, podczas gdy w tym czasie obiekt w Solcu stał pusty.
     - Jaki interes miałby dyrektor Kaczmarek w takim postępowaniu?
     - Mogę tylko przypuszczać. W czasie, gdy zajmowałem stanowisko dyrektora przed nim, zakładowa "Solidarność" wielokrotnie zwracała się do mnie z identycznymi postulatami, na co z oczywistych względów zgodzić się nie mogłem. Pan Kaczmarek był osobą popieraną przez "Solidarność", być może stąd takie gesty. Mam jednak wrażenie, że "Solidarność" nie poczuła się współgospodarzem w Lasach.
     - Nie można mieć za złe związkowi, że wspiera inwestycje w kwestiach socjalnych.
     - Ale można, jeśli blokuje podejmowanie poważnych decyzji dotyczących struktury firmy?
     - ?
     - Mam na myśli zastaną sytuację kadrową. Regionalne Dyrekcje powołane zostały jako organ ściśle współpracujący i nadzorujący pracę nadleśnictw. Niezbędne jest, aby zdecydowaną większość zatrudnionych tu stanowili doskonali specjaliści, w większości inżynierowie leśnicy z odpowiednim doświadczeniem. Resztę powinni stanowić ekonomiści oraz garstka prawników. Tymczasem wśród osób zatrudnionych przez byłego dyrektora zastałem polonistkę, bibliotekarkę, absolwentkę liceum medycznego, absolwentkę wydziału fizyki optycznej.
     - Nie przesadzajmy, nie wyklucza to ich przydatności do pracy. Wiedzę specjalistyczną można uzupełnić.
     - I niektóre z tych osób uzupełniają ją. Rzecz w tym, że na koszt Lasów Państwowych. W tym samym czasie o pracę ubiega się tłum młodych inżynierów leśnictwa, nierzadko po praktykach zagranicznych, ze znajomością języków. Przepraszam, ale polonistka czy bibliotekarka nie jest partnerem we współpracy z nadleśniczymi. Co interesujące, większość nowych pracowników natychmiast zapisywała się do związków i przez udział w ciałach statutowych jest prawnie chroniona. Nie mogę przesunąć ich na inne stanowiska, nie mogę wypowiedzieć im pracy, bo akurat te osoby są działaczami związkowymi.
     - Nie doczekała się ostatecznego wyjaśnienia podnoszona przez oponentów dyrektora kwestia jego dojazdów do pracy służbowym samochodem. Jak według pana obecnej wiedzy wygląda ta kwestia?
     - Pan Kaczmarek posiadał na początku zgodę Dyrektora Generalnego na garażowanie samochodu służbowego w Szarłacie, gdzie mieszkał. Zgoda ta dotyczyła jednak wyłącznie tych dni, w których przebywał na terenie okolicznych nadleśnictw. W praktyce kilometrówki byłego dyrektora rozliczane były niemal zawsze w ten sposób, aby "zahaczać" o któreś z pobliskich nadleśnictw. Gdy doszło do zmiany na stanowisku Dyrektora Generalnego, pan Kaczmarek uzyskał zgodę na bezpłatne dojazdy do pracy. Ogółem te przejazdy z domu do pracy wyniosły ponad 70 tysięcy kilometrów, co kosztowało Lasy Państwowe 53 tysiące złotych. W kosztach dojazdu nie uwzględniono wynagrodzenia kierowcy. Co więcej, do tej pory pan Kaczmarek nie uiścił całej kwoty należnego podatku za te przejazdy.
     - Związek Leśników Polskich złożył do prokuratury doniesienie dotyczące sfałszowania kwalifikacji gruntów na terenie poligonu w okolicach Otłoczyna. W czym rzecz?
     - W 1998 roku dyrektor Kaczmarek uznał, że całe pole robocze poligonu o powierzchni 8,5 tys. hektarów to wrzosowiska. Skutek tego był taki, że Nadleśnictwo musiało zapłacić 700 tysięcy złotych więcej podatku gruntowego. Co ciekawe, ten sam Janusz Kaczmarek, jeszcze jako nadleśniczy w Gniewkowie, rok wcześniej złożył wniosek o dokonanie opracowania glebowo-siedliskowego tych samych gruntów motywując to "dużym zróżnicowaniem występujących tam siedlisk leśnych". Tak kosztownych opracowań nie wykonuje się dla wrzosowisk. Ta kwestia jest w moim przekonaniu przykładem rażącej niegospodarności.
     - Używa pan mocnych słów: fałszerstwo, rażąca niegospodarność, zaniedbania. Co to oznacza w języku konkretów?
     - Po konsultacji z prawnikami sprawy dotyczącej zafałszowania kwalifikacji gruntów złożyłem doniesienie do prokuratury. Jeśli nie zostanie uregulowany podatek, powiadomię o tym właściwy urząd skarbowy. Za zaniedbanie i niegospodarność pociągniemy byłego dyrektora do odpowiedzialności na drodze cywilnej. Będziemy się domagać naprawy szkód. Lasy nie mogą być prywatnym folwarkiem, a analiza dokumentów skłania mnie do twierdzenia, że pod rządami mojego poprzednika - były. Tuż przed odejściem były dyrektor zorganizował dla nadleśniczych "polowanie szkoleniowe": 30 myśliwych, 40 naganiaczy, całodzienne wyżywienie. Ta feta pożegnalna kosztowała 8,4 tys. złotych i finansowana była w całości przez Lasy Państwowe.

Wybrane dla Ciebie

Czerwcowa waloryzacja emerytur - jest nowy wskaźnik. Tak urosną świadczenia od lipca

Czerwcowa waloryzacja emerytur - jest nowy wskaźnik. Tak urosną świadczenia od lipca

Wyjmij z lodówki i podlej hortensje. Ogród utonie w kwiatach. Oto trik na kwitnienie!

Wyjmij z lodówki i podlej hortensje. Ogród utonie w kwiatach. Oto trik na kwitnienie!

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska