Początkowo podawano, że kajakarze mogli rozgniewać pijanych Indian, rozbijając bez pytania o zgodę obozowisko w pobliżu osady Aririca. Okazało się jednak, że żadnego obozowiska nie było. Wynika to z zeznań 40-letniego Rogera Maurico Ruiza, który przyznał się do zabicia Jarosława Frąckiewicza.
Ruiz zeznał, że na pomysł zabicia kajakarzy wpadł jego 24-letni siostrzeniec, tłumacząc, że są to pelecaras (zeskrobywacze twarzy, to rodzaj pishtacos, legendarnych złych białych).
Przeczytaj również: Zamordowany w Peru kajakarz długo mieszkał w Bydgoszczy.
Gazeta Wyborcza podaje, że młodzieniec podobno miał namawiać do zabójstwa. - (...) w końcu postanowiliśmy, że tak zrobimy. Wzięliśmy strzelby i łuki, w pięć osób wsiedliśmy do łódki i zaczęliśmy ich gonić - kontynuował Ruiz.
- Tutaj ich dogoniliśmy. Bez zadawania żadnych pytań zaczęliśmy strzelać z odległości jakichś 6-7 metrów. Najpierw Fredy strzelił ze strzelby w pierś kobiety, potem ja także ze strzelby w pierś mężczyzny. Później jeszcze jeden z naszych towarzyszy wystrzelił do nich z łuku. Gdy po chwili wrzucałem ich ciała do wody, już nie żyli - relacjonował.
Ciała zabitych Polaków zostały obciążone kamieniami i zatopione.
Czytaj e-wydanie »