Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polski Grudzień. Podrożało mięso, zginęli robotnicy!

Hanka Sowińska [email protected] 52 326 31 33
Zbigniew Godlewski (ten z "Ballady o Janku Wiśniewskim") został zastrzelony  na jednej z ulic w Gdyni 17 grudnia 1970.r  Jego ciało ułożone na drzwiach ponieśli robotnicy.
Zbigniew Godlewski (ten z "Ballady o Janku Wiśniewskim") został zastrzelony na jednej z ulic w Gdyni 17 grudnia 1970.r Jego ciało ułożone na drzwiach ponieśli robotnicy. Internet
Drastyczne podwyżki cen artykułów żywnościowych, dramat na Wybrzeżu - ponad 40 śmiertelnych ofiar, przeszło 1100 rannych. "Trzęsienie ziemi" na szczytach władzy. I początek dekady Edwarda Gierka. Polski Grudzień. Jeden z kilku tragicznych miesięcy w naszej najnowszej historii.

Dobrze mu z oczu patrzy

Z okruchów pamięci wydobywam trzy zdarzenia.

Pierwsze dotyczy połowy grudnia 1970 r. Byłam wtedy w liceum. Do dziś mam przed oczami taką scenę. Wchodzimy do klasy na lekcję języka angielskiego. Alina idzie obok mnie. Mówi, że jej mama jechała do Gdańska i została zatrzymana na rogatkach miasta. Z Gdańskiem nie ma telefonicznego połączenia.

Drugi "okruch" pochodzi z niedzieli, 20 grudnia. Po "Dzienniku" telewizja nadaje przemówienie I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka. Mówi o robotniczych wystąpienia, zaburzeniach, starciach ulicznych. O tym, że zginęli ludzie. I że wszyscy przeżywamy tę tragedię. W czarno-biały ekran telewizora marki "Szafir" (kolorowe dopiero miały się u na pojawić) wpatruje się babka Elżbieta, mama mojego taty. Przeżyła obie wojny światowe, rewolucję bolszewicką, "cud nad Wisłą". W pewnej chwili mówi o Gierku: "Dobrze mu z oczu patrzy".

Czytaj też: Akcja "Jodła", czyli jak odbierano wolność tym, którzy mieli "zagrażać bezpieczeństwu państwa i porządkowi publicznemu"

I trzeci obrazek. Jest grudzień 1980 r. Trwa rozpoczęty sierpniowymi strajkami "karnawał wolności". Na parterze w gmachu biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego oglądam wystawę poświęconą tragedii na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Trzymane przez długich dziesięć lat fotografie wyszły z podziemia. Ludzie są zszokowani. Ja również. Wtedy po raz pierwszy widzę zdjęcie "Janka Wiśniewskiego" (naprawdę nazywał się Zbigniew Godlewski), młodego robotnika zastrzelonego w Gdyni, w drodze do pracy, 17 grudnia 1970 r.,niesionego na drzwiach przez stoczniowców.

Za chwilę cała "solidarnościowa" Polska będzie śpiewała "Balladę o Janku Wiśniewskim" :

"Na drzwiach ponieśli go Świętojańską
Naprzeciw glinom, naprzeciw tankom
Chłopcy, stoczniowcy, pomścijcie druha
Janek Wiśniewski padł
(...)Nie płaczcie matki, to nie na darmo
Nad stocznią sztandar z czarną kokardą
Za chleb i wolność, i nową Polskę
Janek Wiśniewski padł".

Drożał smalec i kawa zbożowa

Po podpisaniu 7 grudnia 1970 r. układu PRL-NRF Władysław Gomułka, I sekretarz KC PZPR był przekonany, że Polacy zainteresowani wielką polityką przełkną wiadomość o podwyżkach cen.
Pomylił się.

Wieczorem, 12 grudnia przez radio i telewizję podano informację "o regulacji cen". Np. o 13 proc. potaniały telewizory, radia turystyczne o 19 proc., lodówki o 15 proc., pralki o 17 proc., a pończochy stilonowe aż o 40 proc. itd.

Podniesiono za to ceny węgla kamiennego (10 proc.), brunatnego o 14 proc., koksu i brykietów o 19 proc., tkanin jedwabnych o 37 proc., dywanów o 25 proc., itd.

Czytaj też: Głucha "Azalia", uwięziona "Jodła". 31. rocznica wprowadzenia stanu wojennego [zobacz zdjęcia]

Ludzie mówili: - Potaniały niechodliwe buble, podrożało to, co trzeba włożyć do garnka. Tak właśnie było.

Ceny mięsa i przetworów mięsnych zostały podniesione średnio o 17,6 proc., mąka zdrożała o 16,6 proc., dżem, marmolady i powidła o 36 proc.

O prawie sto procent drożała kawa zbożowa, a smalec o 33 proc.!

O zmianie cen "Pomorska" informowała 14 grudnia. Tego samego dnia na pierwszej stronie znalazł się tekst o "wielkiej ofiarności pracowników handlu", którzy przez całą niedzielę przygotowywali nowe ceny. Tylko w bydgoskim Powszechnym Domu Towarowym w akcję "metkowania" zaangażowanych było 170 osób.

Zastrajkowało Wybrzeże

Na wieść o podwyżkach cen 14 grudnia stanęła stocznia w Gdańsku.

Prof. dr hab. Jerzy Eisler, badacz najnowszych dziejów Polski, autor monografii poświęconej tragedii na Wybrzeżu "Grudzień 1970. Geneza przebieg konsekwencje", tak dziś mówi:

- To była sytuacja właściwie bojowa. Mieliśmy fragmenty gwałtownych walk ulicznych, zwłaszcza 15 grudnia w Gdańsku i 17 grudnia w Szczecinie, gdzie podpalano transportery, czołgi, gdzie strzelano, rzucano w pojazdy butelkami z benzyną, ciężkimi przedmiotami, gdzie po prostu dochodziło do bardzo gwałtownych starć i wznoszono barykady na ulicach. To były klasyczne walki uliczne. W takiej sytuacji naprawdę trudno jest uniknąć ofiar śmiertelnych i rannych. Nie mówię tego, by kogokolwiek i cokolwiek usprawiedliwiać. Przeciwnie, mam wrażenie, że zwłaszcza wojskowi zawiedli.

17 grudnia, rano w Gdyni oddziały wojskowe strzelały do robotników idących do pracy. Strzelano z karabinów maszynowych umieszczonych na czołgach i z helikopterów. Strzelano do ludzi gromadzących się w centrum miasta, przed dworcem i przed gmachem prezydium MRN.

Według prokuratury w grudniowych zajściach 45 osób zostało zabitych, ponad 1100 rannych.
Wtedy - aby cokolwiek wiedzieć o rozgrywającym się w Gdańsku, Gdyni, Szczecinie i Elblągu dramacie - trzeba było "łapać" Wolną Europę.
Prasa - owszem - donosiła o trupach - ale podawała mocno zaniżona liczbę. W depeszach PAP przede wszystkim eksponowano wiadomości o rozbijanych sklepach, grabieżach i udziale w nich elementów chuligańskich.

Ludzie ginęli, cytrusy płynęły

Pora była przedświąteczna. Do polskich portów - jak tradycja nakazywała - zmierzały statki pełne cytrusów, a gazety zamieszczały reklamy lokali gastronomicznych, oferujących "gotowe wyroby garmażeryjne i cukiernicze na okres świat".

15 grudnia w "Pomorskiej" znalazła się całostronicowa reklama, a w niej informacja, że "Słowianka", "Rybna", "Leśniczanka", "Ratuszowa", "Oaza" (bydgoskie lokale) przyjmują zamówienia na gotowe wyroby. W Toruniu przedświąteczne kiermasze organizowała m.in. kawiarnia "Europejska" i "Słoneczna".

Tego dnia w gazecie próżno było szukać doniesień ze zbuntowanego Wybrzeża. Tak samo było 16 grudnia. Można za to było przeczytać "o dalszej konsolidacji partii", "zwycięstwie polityki pokojowej państw socjalistycznych" i o 600. przedstawieniu widowiska "Dziś do ciebie przyjść nie mogę".
O ludziach rozjechanych czołgami nie napisali.

Dopiero 17 grudnia gazeta opublikowała informację PAP, zatytułowaną "Zajścia w Gdańsku".
"W dniach 14 i 15 grudnia w Gdańsku miały miejsce poważne zajścia uliczne. Wykorzystując sytuację, jaka wytworzyła się wśród załogi Stoczni Gdańskiej elementy awanturnicze i chuligańskie, nie mające nic wspólnego z klasą robotniczą, zdemolowały i podpaliły kilka budynków publicznych i obrabowały kilkadziesiąt sklepów. Wobec interweniujących funkcjonariuszy porządku publicznego dopuszczono się mordów, jest również wielu ciężko rannych, przebywających obecnie w szpitalach. W wyniku starć spowodowanych przez chuliganerię 6 osób zostało zabitych, a kilkadziesiąt rannych".

O tym, że tragiczna w skutkach rewolta nie dotyczy tylko Gdańska, a Wybrzeża dowiedzieć się można było z przemówienia Józefa Cyrankiewicza, które trafiło na łamy 18 grudnia. Premier - tak jak w 1956 r. w Poznaniu - groził i pouczał, mówił o braku rozwagi i odpowiedzialności ze strony tych, którzy porzucili pracę i wyszli na ulicę, dając okazję mętom, awanturnikom i wrogom do wandalizmu, grabieży i mordu".

Do świąt było już tylko 5 dni. W sobotnio-niedzielnym wydaniu (19-20 grudnia) "Pomorska" informowała: "Do Trójmiasta wraca spokój".

Korespondenci PAP, którzy przesłali tę informację chyba pomylili miasta pisząc, że na "ulicach panuje przedświąteczny ruch, szkoły działają normalnie, a wielkim powodzeniem cieszy się punkt sprzedaży choinek".

Z lakonicznego bilansu strat można było się dowiedzieć, że zniszczono m.in. gmach dworca kolejowego, budynek NOT i "Delikatesy".

Rewolucja na szczytach władzy

Winnych nie było (zresztą nie ma ich do dziś). Jednak "głowy" poleciały. 20 grudnia plenum KC PZPR "dokonało oceny sytuacji w kraju i podjęło niezbędne uchwały".

Gomułka (ciężko chory, w oficjalnym komunikacie mowa była o niedomaganiach ze strony układu krążenia) oddał władzę Edwardowi Gierkowi, którego Kreml - od roku 1968 -widział na czele PZPR (żalił się Gomułka Kociołkowi, że Moskwa go już nie zaprasza na Krym, spędzał tam natomiast wakacje I sekretarz KW PZPR w Katowicach, czyli właśnie Gierek).

Nastąpiły też zmiany w Biurze Politycznym i Sekretariacie KC.

Czytaj: "13 XII Pamiętamy". Uczcili rocznicę wprowadzenia stanu wojennego [zdjęcia]

20 grudnia w przemówieniu radiowo-telewizyjnym Gierek mówił:
"Nie mogą nie cisnąć się na usta pytania: dlaczego doszło do tego nieszczęścia? Jak narosły i dlaczego nabrzmiały tak ostre konflikty społeczne? Czy są takie sprawy - przecież nasze wewnętrzne, domowe - których nie moglibyśmy rozstrzygnąć w inny sposób?"

Gierek deklarował, że "żelazną regułą polityki gospodarczej i polityki w ogóle musi być liczenie się z rzeczywistością, szeroka konsultacja z klasą robotniczą i inteligencją, respektowanie zasad kolegialności i demokracji w życiu partii i w działaniu władz naczelnych".

Dzień przed wigilią Sejm dokonał roszad na najwyższych stanowiskach państwowych. Premierem został Piotr Jaroszewicz, Cyrankiewicza powołano na przewodniczącego Rady Państwa.

Nadchodzący 1971 r. polskie Wybrzeże witało okryte żałobą, w Warszawie nowa ekipa partyjno-rządowa rozpoczynała dekadę, w której kraj miał rosnąć w siłę, a Polakom miało się żyć dostatniej.

Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska