Pomorzanin niespodziewanie w dwóch meczach przegrał z Pocztowcem i po dwóch finałach z rzędu tym razem będzie walczył tylko o brązowy medal. W obu spotkaniach rywale byli lepsi zaledwie o bramkę.
- To bardzo boli, nastawialiśmy się na coś zupełnie innego - przyznaje trener Andrzej Makowski. - Przestrzegałem zawodników przed lekceważeniem rywala, ale liczyłem, że przejdziemy Pocztowca. Kluczowy był mecz w Poznaniu, trafiliśmy w słupek, mieliśmy trzy świetne okazje. Nie wykorzystaliśmy tego, a potem Pocztowiec strzelił dwa gole i musieliśmy gonić wynik.
Dla pogrążonego w kryzysie klubu odpadnięcie w półfinale to kolejny cios. Niewykluczone zresztą, że problemy finansowe i organizacyjne miały wpływ na wynik w play off. Przykłady? Karol Szyplik w rundzie zasadniczej złamał kij, nowy dostał dzień przed wyjazdem do Poznania. Bartosz Żywiczka w ostatnim tygodniu był raz na treningu, bo na więcej nie pozwoliły mu obowiązki zawodowe.
Być może lepiej było zagrać w play off drużyną bez gwiazd, które wróciły do Torunia w ostatnim czasie. Zespołowości i ducha walki mogło trochę brakować w przebudowanym składzie. W teoretycznie słabszym zestawieniu Pomorzanin dwa razy pokonał Pocztowca w rundzie zasadniczej.
- Przyznam, że zastanawiałem się nad tym i nawet żałowałem swojej decyzji po drugiej porażce. Musieliśmy jednak rozstrzygnąć trudne dylematy. Czy miałem zostawić w Toruniu Szyplika, który w każdej chwili może zagrozić przeciwnikowi? Albo Macieja Janiszewskiego, który grał w szóstym zespole bardzo silnej ligi hiszpańskiej? - mówi opiekun toruńskiej ekipy.