Pomorzanin po raz pierwszy od 20 lat awansował do finału ekstraklasy. Po raz ostatni torunianie cieszyli się z mistrzostwa Polski w 1990 r., gdy wyprzedził na podium Grunwald Poznań i AZS Katowice. Od tego czasu łupem naszej drużyny padały najwyżej brązowe medale (7), ale w ostatnim 10-leciu na podium udało się stanąć tylko raz. Sukces sportowy nie budzi żadnych wątpliwości, ale czy będziemy się nim cieszyć także w przyszłym roku? To wcale nie jest takie pewne.
Klub jest bowiem w bardzo złej kondycji. Jeszcze w poprzednim sezonie miał sponsora strategicznego i udawało się nawet podpisać pierwsze kontrakty z zawodnikami. Dzięki temu zahamowano odpływ utalentowanych graczy, którzy dziś awansowali do finału.
Od kilku miesięcy na to pieniędzy już nie ma. Zawodnicy mogą liczyć w najlepszym wypadku na kilkaset złotych dofinansowania do dożywianie czy sprzęt. Dodajmy, że Pomorzanin to drużyna amatorska. Hokeiści na co dzień uczą się lub pracują, popołudnia spędzają na treningach, a weekendy poświęcają na wyjazdy na mecze.
Władze miasta także mają problemy, żeby dostrzec sukcesy laskarzy. Nagrodę finansową za brązowy medal w rozgrywkach halowych zawodnicy i sztab szkoleniowy dostali po dwóch miesiącach i po zdecydowanej interwencji mediów.
Po latach walki udało się osiągnąć upragniony finał i jednocześnie kwalifikację do Ligi Mistrzów. Czy jednak w najlepszym sportowo okresie dla klubu nie dojdzie do finansowego krachu? - Zawsze jest takie ryzyko, ale teraz mamy idealną okazję, żeby wypromować dyscyplinę w mieście. Wszyscy wierzymy, że gra w finale spowoduje większe zainteresowanie sponsorów - mówi trener Andrzej Makowski. - Sam udział w Lidze Mistrzów nie jest drogi, bo większość kosztów pokrywa sponsor rozgrywek. Naprawdę nie potrzeba wiele, żeby w Toruniu była drużyna walcząca o mistrzostwo i dobry wynik w Europie. Szkoda byłoby zmarnować tyle lat pracy wielu trenerów - podkreśla szkoleniowiec.
Teraz torunianie nie myślą o problemach. W piątek rozpoczynają wielki finał ekstraklasy. Faworytem jest bez wątpienia Grunwald Poznań, który w tym sezonie wygrał wszystkie mecze. Ale to właśnie Pomorzanin był najbliżej pokonania tej drużyny: na własnym boisku przegrał różnicą jednej bramki, na wyjeździe dwóch. - To niezwykle mocna i wyrównana ekipa. Ze zwycięzcą Ligi Mistrzów przegrała jednym golem i to najlepiej świadczy o jej możliwościach. Ale nie uważam, że stoimy na straconej pozycji - podkreśla Makowski.