Jedna z Czytelniczek, zachęcona tekstem w "Pomorskiej", postanowiła na własne oczy zobaczyć jeden z najcenniejszy zabytków Doliny Dolnej Wisły. Ale to, co ujrzała rozczarowało ją. I nie chodzi o to, że opis chaty nie zgadzał się z rzeczywistością. Bardziej zdenerwowało ją to, czego nie było w artykule. Chodzi przede wszystkim o - w jej mniemaniu - widoczny brak remontów. Potwierdzać to mają m.in. leżące na podwórzu filary. Te od dwóch lat nie mogą doczekać się wymiany. Winnym tych niedociągnięć ma być Jarosław Pająkowski, dyrektor Zespołu Parków Krajobrazowych Chełmińskiego i Nadwiślańskiego, będący właścicielem zabytku. - Zgadzam się z tym, że chata wymaga remontu, rzecz w tym że potrzeba na to może nawet 700 tys. zł. Pytanie, skąd wziąć takie pieniądze? - broni się przed zarzutami. - Jesteśmy jednostką budżetową i możemy wydać tylko tyle, ile przekaże nam budżet państwa. Chyba, że znajdzie się sponsor, ale tych nie ma zbyt wielu, a na pewno żaden z ich nie wyłoży 400 czy 700 tys. zł.
Ponad nasze siły
Właśnie dlatego odłożono na później wymianę wspomnianych filarów. - Mogliśmy na to przeznaczyć 7 tys. zł - wylicza Pająkowski. - Cieśla zrobił kosztorys i wycenił pracę na blisko 50 tys. zł. Nie mamy takich pieniędzy. Będę odpowiadał to każdemu, kto zapyta, dlaczego nie remontujemy więcej.
Jednym z tych, którzy co jakiś czas ponawiają podobne pytanie jest opiekujący się chatą Czesław Kwiatkowski. - Nie chodzi o to, że ja mam pretensje do dyrektora. Turyści się o to dopytują - podkreśla Kwiatkowski. - Zwłaszcza ci, którzy po raz pierwszy byli u nas np. pięć lat temu, przyjeżdżają ponownie i są zaskoczeni tym, że nic się nie poprawiło. A ja im mogę tylko powiedzieć, że to kto inny rozdziela pieniądze.
Losem rzekomo podupadającej chaty interesują się także mieszkańcy wsi, którzy zazdrosnym okiem patrzą na sąsiadów z innych miejscowości. - Im udało się pozyskać unijne fundusze np. na remonty świetlic - twierdzi Kwiatkowski.
Z tej szansy chce również skorzystać Pająkowski. - Będziemy starć się o unijne środki, ale najpierw trzeba przygotować niezbędną dokumentację - mówi dyrektor Zespołu Parków. - Doszliśmy do wniosku, że starania o 10-30 tys. zł nie mają żadnego sensu. Potrzebny jest całościowy plan obejmujący kompleksowe podejście do tej budowli.
Prawdziwy wyjątek
Zdaniem Pająkowskiego, rzeczą absolutnie najistotniejszą jest zabezpieczenie chaty przed ogniem. - To największe zagrożenie - zaznacza. Stad pomysł rozwieszenia pod stropem specjalnej ognioodpornej tkaniny.
Kres dyspucie odnośnie tego czy chata jest zaniedbana, czy też nie zdaje się kłaść opinia Macieja Prarata, który pisze doktorat poświęcony domom pomennonickim. - Myślę, że nie ma przesady w stwierdzeniu, że obiekt w Chrystkowie jest ewenementem w skali kraju - podkreśla historyk. - Tym, którzy uważają, że jest inaczej proponuję wycieczką do innych miejscowości, gdzie po podobnych domach często została tylko sterta gruzu i belek. Renowacja zabytków wiąże się z ogromnymi kosztami, dlatego tak wiele cennych budowli, popada w ruinę czego z pewnością nie można powiedzieć o Chrystkowie.
List Czytelniczki
Niedawno na łamach Waszej gazety ukazał się artykuł o Chrystkowie. Było tak pięknie opisane, że postanowiłam wybrać się tam na wycieczkę. Jakież było moje zaskoczenie po zerzeniu z rzeczywistością! Owszem, chata w Chrystkowie jest okazała i piękna. Pan kustosz wraz z żoną robią, co tylko mogą, by to miejsce mogło jak najdłużej istnieć, ale bez środków finansowych, tak naprawdę niewiele mogą poradzić.
Przyjeżdża dużo gości, którzy wpisują się do zeszytu, również swoje uwagi i spostrzeżenia. I na tym koniec. Prawdopodobnie wpisy te to tylko lektura dla pana kustosza na długie wieczory.
Czy pan dyrektor pofatygował się chociaż raz, by przeczyać uwagi zwiedzających? Czy w ogóle leży mu na sercu los Chrystkowa? Myślę, że swoją uwagę zwrócił w inną stronę, a to co dla naszej kultury i regionu, jest mu obojętne.
Materiały budowlane leżą na ziemi przed chatą od dwóch lat. Dyrektora to nie rusza. Ma pieniądze na różne inne, dochodowe imprezy, a chata stoi i cierpliwie czeka.
Może czas najwyższy zmienić nadzór nad tym obiektem, zmienić dyrektora, bo gdyby nie kustosz, to miejsce już by nie istniało.
Dyrektorze, proszę otworzyć oczy i spojrzeć prez pryzmat rzeczywistych potrzeb Chrystkowa! Są fundusze z Unii Europejskiej. Dlaczego nie ma ich dla Chrystkowa? Dajcie pieniądze, pomóżcie chyba ostatniemu człowiekowi, któremu leży na sercu los tego miejsca, bo jest związany z tą chatą nie tylko obowiązkiem, ale też sercem.
Apeluję, zróbcie coś, by ratować tę unikatową perłę naszego regionu!
Może redakcja by się wybrała w to miejsce i zderzyła się z rzeczywistością?
Z poważaniem
Tarczykowska Renata
ps. Mam nadzieję, że mój apel znajdzie miejsce na łamach gazety, by i Czytelnicy spojrzeli na tę sprawę innymi oczyma.