Zbigniew Girzyński (do niedawna PiS), pismo w tej sprawie złożył w Kancelarii Sejmu 11 bm. Chce zwrócić pieniądze, ale oczekuje od Kancelarii jednoznacznych wyjaśnień, na czym polega jego błąd w interpretacji rozliczenia kosztów ekwiwalentu samolotowego.
- Nie jestem nieomylny, mogłem się w swojej interpretacji pomylić - powiedział nam wczoraj poseł. - Ale chcę to mieć przez Kancelarię jednoznacznie na piśmie wyjaśnione. Przez tydzień nie dostałem odpowiedzi, wczoraj napisałem ponownie. Kancelaria udostępniła moje pismo mediom. Zorientowałem się po tym, jak zaczęli do mnie dzwonić.
Wątpliwości co do rozliczeń podróży służbowych posła Girzyńskiego pojawiły się, gdy marszałek Sejmu zarządził audyt rozliczania przez posłów zagranicznych wyjazdów. Stało się to, gdy wyszło na jaw, że trzech innych posłów PiS powinno pojechać służbowo do Madrytu prywatnym samochodem, a kupili bilet na tanie linie lotnicze. Zaoszczędzili na tym wyjeździe.
Informacje o chęci zwrotu przez posła 13 tys. zł za sześć podróży służbowych podał wczoraj portal tvn24.pl.
Różnica interpretacji polega na tym, że poseł uważa, iż po otrzymaniu z Sejmu ekwiwalentu samolotowego nie ma znaczenia, jak dotrze do celu podróży. Kancelaria Sejmu zaś utrzymuje, że poseł musi w takiej sytuacji jechać wyłącznie prywatnym samochodem. - Taka wersja krąży w przestrzeni publicznej i być może tak jest, ale Kancelaria Sejmu mi nie wyjaśniła, dlaczego interpretuje przepis tak, a nie inaczej.
W związku z wątpliwościami dotyczącymi jego rozliczeń, Zbigniew Girzyński na początku grudnia wystąpił z klubu parlamentarnego PiS i z partii.
W posiedzeniach Rady Europy uczestniczy jako zastępca przedstawiciela Delegacji Parlamentarnej RP do Rady Europy