- Prowadzimy postępowanie dotyczące spalenia samochodu i stosowania gróźb karalnych - mówi prokurator Piotr Dunal z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ. - Musimy jeszcze przesłuchać kilku świadków. Na początku przyszłego roku będziemy w stanie powiedzieć, czy te dwie sprawy się łączą.
Materiał programu UWAGA! TVN na ten temat można obejrzeć TUTAJ: Uwaga! TVN w Bydgoszczy. Ojciec Ani postawił się dilerom. Teraz rodzina ma kłopoty
Chodzi o zdarzenia z połowy listopada, jakie rozegrały się na ulicy Czołgistów na bydgoskich Jachcicach. - Rzucono coś w stronę samochodu - mówi Andrzej Mikrut, poszkodowany. - Najpierw zobaczyłem kulę ognia, potem pojawił się dym. Zupełnie, jakby rzucono koktajl Mołotowa.
Samochód spłonął niemal doszczętnie. To laweta - pan Andrzej na co dzień zajmuje się holowaniem powypadkowych i uszkodzonych aut. Poza pracą w pomocy drogowej prowadzi też warsztat naprawczy.
Twierdzi, że wcześniej został zaatakowany przez młodych ludzi. Grożono mu pozbawieniem życia.
Mikrut wiąże tę sprawę z interwencją, której podjął się krótko wcześniej. Był zaniepokojony zachowaniem 13-letniej córki. Przypuszczał, że dziewczyna mogła mieć kontakt z dilerami dopalaczy. Zaczął kontaktować się z osobami, których numery znalazł w jej telefonie. Poszedł nawet - jak sam zaznacza - na spotkanie z jedną z tych osób i zażądał, by zerwała kontakty z jego córką.
To właśnie po tym spotkaniu miało dojść do spalenia samochodu. Materiały, które zdobył w toku prowadzonego własnego, prywatnego śledztwa, przekazał policji.
Wystąpił do bydgoskiej prokuratury o ustanowienie dla siebie i swojej rodziny ochrony policyjnej. - Sprawę przekazaliśmy Komendantowi Wojewódzkiemu Policji - zaznacza prokurator Dunal.
Andrzej Mikrut twierdzi, że jak dotąd nie otrzymał zapewnienia z policji o objęciu go ochroną. Dlaczego? Czekamy na odpowiedź w tej sprawie z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. Historię bydgoszczanina przedstawili na początku grudnia autorzy programu „Uwaga! TVN”. Ojciec 13-latki twierdzi, że po emisji materiału w internecie pod jego adresem ktoś zaczął zamieszczać groźby. - Pisano między innymi o tym, by wywieźć mnie do lasu - mówi Mikrut. Zgłosił policji sprawę gróźb i szkalowania na internetowych forach.
Sprawa jest o tyle niecodzienna, że jak podkreśla bydgoszczanin, w dopalaczowy interes mogą być zaangażowane również młode, niepełnoletnie osoby.
- Jeżeli będzie potrzeba przeprowadzenia czynności z takimi osobami, to na pewno je przeprowadzimy - mówi prokurator Dunal.
- Pytanie tylko, w jakim charakterze i jak to miałoby nastąpić. W styczniu będzie można powiedzieć coś więcej na ten temat.
Zobacz także wideo: Jak działają oszuści na rynku wynajmu mieszkań?