www.pomorska.pl/wloclawek
Więcej aktualnych informacji z Włocławka znajdziesz również na podstronie www.pomorska.pl/wloclawek
Przemysław Wesołowski, Wacław Kos, Henryk Chrzanowski, Teresa Wojciechowska, Józef Balukiewicz, Rafał Seklecki... To tylko kilka z liczącej 24 pozycje listy nazwisk osób zaginionych, poszukiwanych przez policję we Włocławku. Komenda Powiatowa w Lipnie poszukuje obecnie pięciu osób. Najstarsza z tych spraw dotyczy głośnego zniknięcia w lutym 1997 roku 20-letniej Joanny Zawadzkiej z Kikoła. Najświeższa, z tego miesiąca, związana jest z nagłą nieobecnością 52-letniej Bogusławy Falkowskiej. 6 listopada kobieta wyszła z pracy, ale do domu nie wróciła.
Sprawy nigdy nie wyjaśnione
Mówi się, że człowiek nie igła, nie zginie w stogu siana. A jednak... Policyjne archiwa pełne są akt osób, uznanych za zaginione. Ich podobizny znaleźć można na stronach internetowych rozmaitych fundacji, w telewizji, gazetach. Nadkomisarz Małgorzata Marczak, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji we Włocławku, odnajduje wiele takich dziwnych, zadawnionych spraw. Był człowiek i go nie ma. Ani żywego, ani martwego. Bywa, iż tajemnica zaginięcia nigdy nie zostaje wyjaśniona.
Znika człowiek, pozostają bliscy. Małżonkowie, dzieci, rodzice. Oni nigdy nie przestają czekać...
Pozostała młoda żona
Janusz Błaszczyk z powiatu lipnowskiego ożenił się w listopadzie 1991 r. Dwa miesiące później, tuż przed sylwestrem, zaginął po wyjściu z pracy. Ktoś widział, jak kupował szampana na sylwestrowy wieczór, ktoś inny spotkał go na włocławskim dworcu PKS, gdy czekał na autobus do domu. Nigdy jednak nie dotarł na miejsce, nigdy nie wyjaśniło się, co się z nim stało.
Młoda żona, nauczycielka w szkole podstawowej, długo czekała na jakąkolwiek wiadomość, po latach od nowa ułożyła sobie życie. Musiało jednak minąć 10 lat, by mogła wystąpić do sądu o uznanie męża za zmarłego. Przez cały ten czas jej status był jednak niejasny. No bo kim była? Panną, rozwódką, czy wdową?
Ból po tak niespodziewanej utracie bliskiej osoby, to jedno. Pozostają i inne, niezałatwione sprawy. Długi czas trwały sądowe sprawy, przyznające rodzicom zaginionej Joanny Zawadzkiej z Kikoła prawa do opieki nad jej córką a ich wnuczką. W sprawie Piotra Stańczyka, kawalera z Falborza w gminie Brześć Kujawski, który pewnego dnia wyszedł po wino i nigdy nie wrócił, pozostały długo nie załatwione kwestie spadkowe. Sytuacja tych, którzy pozostają, podobnie jak żony Janusza Błaszczyka, długo bywa niejasna.
- Osób zaginionych, jeśli są dorosłe, poszukujemy dopiero w dwie doby po tym, gdy były widziane po raz ostatni - mówi nadkomisarz Małgorzata Marczak. - Oczywiście są wyjątki, jak choćby sprawy niepełnosprawnych, chorych, ociężałych umysłowo, którzy sami sobie nie poradzą. Tak było na przykład z 36-letnim Zygmuntem Niecka-rzem, który w 1994 roku opuścił samowolnie Dom Pomocy Społecznej w Wilkowiczkach. Do dziś nie wiadomo, co się z nim stało.
Można zniknąć bliskim na złość
Jednak praktyka pokazuje, że zdecydowana większość zaginionych już po kilku dniach wraca do domów. Znikają z różnych przyczyn. Dorosłe dzieci w wakacje chcą zażyć trochę swobody, małżonkom marzy się czasem chwila oddechu od codziennych obowiązków, niektórzy chcą w ten właśnie sposób zrobić bliskim na złość, lub po prostu zwrócić na siebie ich uwagę.
Trudno jednak wykluczyć, że wśród osób zaginionych od lat, są ofiary wypadków i kryminalnych przestępstw. Bardzo prawdopodobne wydaje się na przykład utonięcie małego chłopca, 8-letniego Łukasza Zawadzkiego z Włocławka. Zniknął tuż przed Bożym Narodzeniem w 1998 roku. Świadkowie widzieli, jak wraz z kolegami bawił się nad Wisłą. Czy przez przypadek wpadł do wody i utonął? Poszukiwania ciała nie dały jednak żadnego rezultatu, niewiele pomógł też jasnowidz, ściągnięty przez rodzinę. Mały Łukasz, który dziś miałby już 19 lat, wciąż jest więc na liście osób zaginionych.
Przez rok poszukiwana była zaginiona Marta Szcześniak z Rypina. Ciężarna kobieta wyszła nagle z domu i nigdy nie wróciła. Po roku, dzięki uporowi rodziców, policji udało się udowodnić, że Marta została zamordowana przez ojca swego dziecka, który jej ciało ukrył w lesie. Mężczyzna, mieszkaniec Lipna, odsiaduje 25-letni wyrok za ten czyn.
Po pomoc do jasnowidza
Szukając jakichkolwiek wiadomości o osobach, które nagle zniknęły, ich bliscy często angażują rozmaitych jasnowidzów i wróżbitów. Z ich wskazówek korzystali wielokrotnie rodzice Joanny Zawadzkiej. I choć przekazywane przez nich wieści były do siebie podobne - mówiono o ciele dziewczyny, leżącym w jakimś lochu, czy piwnicy - ani Joanny, ani jej szczątków do dziś nie znaleziono.
Nadzieja, jak mówią, umiera ostatnia.