Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Potomek ruskich kniaziów, wnuk powstańców styczniowych i inni

GIZELA CHMIELEWSKA
Felicjan Podhorski z żoną Marią i synem Józefem (fot. z archiwum rodziny Marii z Podhorskiej i Antoniego Reya)
Felicjan Podhorski z żoną Marią i synem Józefem (fot. z archiwum rodziny Marii z Podhorskiej i Antoniego Reya)
Zamieszkali w Bydgoszczy, gdy pod kresowym niebem zabrakło dla nich miejsca. Włączyli się w nurt życia naszego miasta oddając mu to, co mieli najlepsze - swoją wiedzę i bogate doświadczenie.

W zamian bydgoszczanie obiecywali im wdzięczną pamięć. Ale były to obietnice bez pokrycia, skoro dziś próżno szukać ich grobów na naszych cmentarzach.

Przeczytaj również: Główna aleja na Cmentarzu Nowofarnym. Tu leżą ci, których mieliśmy szczęście poznać... [zdjęcia]

Serafin Lipkowski, h. Brochwicz - cmentarz Nowofarny

Przez lata - tak jak jego bliscy - na ziemi kijowskiej prowadził wygodne, dostatnie życie, troszcząc się o swoje przyjemności, ale też nie zapominając o ludziach, dla których los był mniej łaskawy. Absolwent wydziału rolnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, właściciel okazałego dworu w Horodnicy na ziemi kijowskiej, mąż Anny z Grocholskich, ojciec czterech synów - Jerzego, Benedykta, Zygmunta i Józefa - ufundował gimnazjum dla dzieci polskich w Humaniu. Był działaczem miejscowego Towarzystwa Rolniczego. W czasie I wojny światowej hojnie wspierał finansowo humański oddział Towarzystwa Pomocy Ofiarom Wojny.

Gdy w 1917 r. zaczęła się w Rosji rewolucja, to, czego nie zdążyły zrabować i zniszczyć bolszewickie bandy, przekazał gen. Józefowi Hallerowi - 100 koni, 40 wołów, do tego zapasy zboża i karmy dla zwierząt. Do Bydgoszczy wraz z rodziną trafił w 1920 r., podobnie jak setki innych uchodźców ze Wschodu. Zamieszkał w kamienicy przy ul. Paderewskiego 1.

Tu nadal interesował się życiem kulturalnym i społecznym. Nie mógł już tych dziedzin życia wspierać finansowo, ale pomagał intelektualnie. Np. 6 listopada 1923 r. na łamach "Gazety Bydgoskiej" ukazał się jego artykuł, w którym zwracał uwagę na rosnącą rolę kina w Polsce. Apelował do polskich pisarzy, aby ci tworzyli takie dzieła, które mogłyby stawać się scenariuszami filmowymi, pokazującymi młodym ludziom znaczenie świata starożytnego.
"Wszak młodzież nasza to w przyszłości nasz naród. Dajmy jej to poczucie piękna i dobra, a wyrośnie miłość, a nie będzie miejsca na zawiść i nienawiść, na wszystkie te wady, które nie tworzą, ale burzą".

Serafin Lipkowski po ciężkiej chorobie zmarł 19 lutego 1925 r. Trzy dni później na łamach "Dziennika Bydgoskiego", z którym zresztą współpracował, ukazało się wzruszające wspomnienie o jego zasługach, napisane przez Janową Łempicką, też kresowiankę. Został pochowany na cmentarzu Nowofarnym, nekropolii, która kilka lat wcześniej przyjęła jego wuja Augusta Iwańskiego - powstańca styczniowego.

Grób Iwańskiego dotrwał do naszych czasów. Odnowiono go w 2011 roku. Mogiła Serafina Lipkowskiego - zapomniana, zaniedbana - w lipcu 2011 r. została zlikwidowana. Nie pierwsza i nie ostatnia...

Felicjan Podhorski h. Brodzic - cmentarz na Bielawkach

Felicjan Podhorski z żoną Marią i synem Józefem (fot. z archiwum rodziny Marii z Podhorskiej i Antoniego Reya)

Potomek ruskich kniaziów, absolwent Instytutu Rolniczego w Puławach, właściciel Chwoszczówki w powiecie sławuckim. Bliski krewny licznej rodziny Podhorskich, która w swoich dworach i pałacach na Ukrainie gościła Leona Wyczółkowskiego. W tej grupie mecenasów artysty był też jego brat - Józef z majątku Szlachowa w guberni chersońskiej.

Do Bydgoszczy w 1920 r. sprowadziła go tragedia Kresów, która dla niego oznaczała nie tylko utratę majątku, ale i dzieci. W 1917 r. jego dwudziestotrzyletni syn Józef zginął z rąk bolszewików, w tym samym roku szesnastoletnia córka Anna, podczas zmiany opatrunków rannym żołnierzom, zaraziła się tyfusem i zmarła. Te bolesne wspomnienia towarzyszyły mu "na wygnaniu", w Bydgoszczy, gdzie zamieszkał wraz z żoną Marią z Podgórskich w kamienicy przy ul. Kołłątaja 4.

Cichy, skromy urzędnik Miejskiej Gazowni zmarł 30 czerwca 1935 r. w lecznicy miejskiej przy ul. Gdańskiej - jak napisano w księdze zgonów - z powodu wady serca. Jego zasługi przypomniano na łamach "Dziennika Bydgoskiego" w pożegnalnym wspomnieniu.

Został pochowany na cmentarzu na Bielawkach, niedaleko generała Adama Rzewuskiego. Mogiła tego ostatniego oparła się upływowi czasu i ludzkiej niepamięci, mogiła Felicjana Podhorskiego nie istnieje. Bo nie znalazł się w Bydgoszczy nikt, kto by o to miejsce zadbał, kto by upomniał się o jego pamięć. Tym samym grób Podhorskiego w naszym mieście podzielił smutny los jego rodzinnych nekropolii na dalekiej Ukrainie.

Włodzimierz Stulgiński h. Lubicz - cmentarz Starofarny

Włodzimierz Stulgiński (po lewej) z ojcem Antonim na ganku dworu w Dobruszu pod Homlem - zdjęcie sprzed 1915 r.
(fot. z archiwum rodziny Stulgińskich )

Do Bydgoszczy w 1920 r. przywiózł żonę Helenę z Kolankowskich i córkę Zofię. Przywiózł też wspomnienia z Kresów Wschodnich - o przeszłości swojej rodziny, w której nie brakowało gorących patriotów, powstańców styczniowych, ale i ludzi przedsiębiorczych. Jego ojciec kierował największą papiernią w Rosji w Dobruszu nad Ipucią, niedaleko Homla, należącą do książąt Paskiewiczów.

Stulgiński był cenionym inżynierem, absolwentem sławnego Instytutu Technologicznego w Petersburgu. W naszym mieście w 1928 r. należał do grona założycieli Automobilklubu Pomorskiego. Jego citroena, zwanego przez właściciela "Pupsem" dobrze znano w Bydgoszczy. Organizował rajdy, wycieczki, słynne "pogonie za lisem". Fundował nagrody. Należał do Bractwa Kurkowego, wchodził w skład zarządu Związku Polaków Kresów Wschodnich. Wspólnie z żoną należał do fundatorów pomnika Henryka Sienkiewicza, co zostało upamiętnione na tablicy, która znajduje się w hallu Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej na Starym Rynku. Ich córka Zofia upamiętniła dzieje swojej rodziny, zresztą w niezbyt dobrym świetle, w książkach pt. "Gruszki na wierzbie", "Mąż z ogłoszenia" i "Czek bez pokrycia". Elementów bydgoskich w nich nie brakuje.

Gdy Włodzimierz Stulgiński odchodził, poprosił, aby zamiast wieńców na grób przekazano pieniądze na fundusz dla bezrobotnych. Zmarł 25 grudnia 1936 r. w miejskiej lecznicy na udar mózgu. Na jego pogrzeb na cmentarzu Starofarnym zjechali się automobiliści z całego kraju, z Wilnem włącznie. Nigdy przedtem, ani chyba nigdy potem do tej bydgoskiej nekropolii nie wiódł tak długi sznur samochodów...

Włodzimierza Stulgińskiego pochowano przy głównej alei. Dziękowano mu za rozwinięcie idei motoryzacyjnej w Bydgoszczy, obiecywano wdzięczną pamięć. A dziś po jego grobie nie ma śladu.

***

Serafin Lipkowski, Felicjan Podhorski, Włodzimierz Stulgiński - tylko trzy nazwiska, tylko trzy historie, w których splotły się losy kresowiaków i bydgoszczan. I trzy groby, spośród wielu innych, które już nie istnieją.

Dlaczego zniknęły z cmentarzy?

Odpowiedź jest prosta: ich bliscy już odeszli, podobnie jak przyjaciele i znajomi. Nie miał kto zadbać o mogiły, ani ich opłacać. Nie miał kto we właściwym momencie przypomnieć o zasługach tych ludzi, więc ich groby zlikwidowano. Tylko zapiskom w archiwalnych dokumentach i literaturze pamiętnikarskiej, także notatkom w lokalnej prasie zawdzięczamy to, że po tych nietuzinkowych ludziach został jakiś ślad. Wielka szkoda, że takiego śladu nie ma na bydgoskich cmentarzach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska