Mama małej Dorki stale dostawała od niej prezenty - broszki z modeliny, naszyjniki z jagód jarzębiny, ale dorastająca Dorota nie myślała o studiach plastycznych. Wybrała AWF, zrobiła magisterium z rehabilitacji medycznej.
Artystyczne ciągotki jednak pozostały i wróciły, gdy sama została mamą i dla dobra dzieci zdecydowała się przerwać pracę zawodową (mąż Doroty, Emanuel jest popularnym wśród pacjentów toruńskiej "Revity" rehabilitantem).
Tonia i Stasio stali się wkrótce posiadaczami całej kolekcji zabawek z masy solnej. Były tak udane, że rodzina przekonała ich twórczynię, aby zajęła się tym profesjonalnie, a koleżanka doradziła skorzystanie z projektu Unii Europejskiej "Mój pierwszy biznes" i założenie firmy.
- Zanim samodzielnie zdobyłam fachową wiedzę i opanowałam technologię wytwarzania ceramiki, przy nieudanych próbach nieraz się popłakałam - wspomina dziś z uśmiechem.
Hobby wsparte przedsiębiorczością zaowocowało własną pracownią przy ul. Wschodniej. Gości wita tu barwna gromadka ceramicznych dam w fantazyjnych kostiumach i pozach pełnych kokieterii.
Jest liczna reprezentacja skrzydlatych aniołków, trafi się i diabełek, są fikuśne mebelki - a pojawić się może wszystko, co Dorocie podpowiedzą glina i wyobraźnia.
Do tajemnic warsztatu należy umiejętność wypalania w specjalnym piecu - każdy wyrób dwukrotnie, w temperaturze od 900 do 1050 stopni - i zdobywanie deseni na szatki dla glinianych strojniś.
Dobre jest wszystko, co ma ciekawą fakturę - resztki koronek, wałek do włosów, nawet tarka do warzyw i... kapeć teściowej z oryginalnym wzorem na podeszwie.
Dziełka Doroty można m. in. oglądać w gdańskiej galerii Art Balticum i na Festiwalu Przedmiotów Artystycznych i Rękodzieła w Poznaniu, gdzie ma swoje stoisko.
Plany? Chętnie poprowadziłaby warsztaty dla przedszkoli czy w szkołach, marzy się jej współpraca z teatrem lalkowym. Pomysłów Dorocie nie brakuje, może ktoś wyjdzie im naprzeciw?