Pod dom dwóch starszych osób z Karczewa podjechał samochód. Właściciele pomyśleli, że to ich syn, więc otworzyli drzwi. Wtedy do środka wtargnęły dwie kobiety.
- Napastniczki przypominały wyglądem narodowość romską - wyjaśnia Jolanta Zapaśnik-Wysocka. - Wykorzystując bezradność staruszków zaczęły przeszukiwać pokoje. Ukradły pieniądze i mienie o łącznej wartości 2 tys. zł.
Scenariusz kradzieży zazwyczaj jest podobny. Złodzieje najpierw badają grunt, później podjeżdżają pod sam dom i wchodzą do środka bez skrępowania. Próbują to zrobić pod różnymi pretekstami, bardzo często chcą coś sprzedawać, na przykład koce.
- Wtedy zdarza się, że jedna osoba niby pokazuje koc, rozkłada go, a druga, zasłonięta obszukuje mieszkanie - ostrzega Jolanta Zapaśnik-Wysocka. - Po takiej wizycie często giną pieniądze, biżuteria, a nawet produkty spożywcze i narzędzia. Złodzieje żerują także na nieostrożności właścicieli - chętnie wykorzystują sytuacje, kiedy osoby zajęte pracą na podwórku pozostawiają niezakluczone drzwi. Na wizytę niechcianych gości często nie zdążą zareagować nawet psy.
- Uczulamy, zwłaszcza mieszkańców wsi, aby zawsze zamykali drzwi, nawet jak są w domu - mówi Jolanta Zapaśnik-Wysocka. - Nieoceniona jest także pomoc sąsiadów, którzy obserwują, co się dzieje w okolicy. W przypadku zauważenia osób które wzbudzają podejrzenie od razu informujmy policję.