Kłusownik nie zabrał mięsa ani poroża. Zostawił zwierzęta tak, jak padły. - To przypomina białych osadników, którzy bezmyślnie strzelali dla bizonów z samej chęci zabijania - mówi Czytelnik.
Do takich zdarzeń dochodziło w nadleśnictwie w ubiegłym roku. Był to jedyny taki przypadek na terenie toruńskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych.
Przeczytaj także:W Julianowie odstrzelili nielegalnie daniela. Grozi im rok więzienia
Leśnicy mają nadzieję, że ten rok będzie pod tym względem lepszy od ubiegłego. - Sprawę zgłosiłem na policję i do prokuratury, ale mam świadomość, że znalezienie sprawców jest trudne - mówi Ryszard Zambrzycki, nadleśniczy z Lutówka. - Zwierzęta znaleziono po czasie, a do tego padał deszcz, który zatarł ślady.
Mimo nadzoru takich sytuacji uniknąć się nie da.
- Nie można upilnować wszystkich drzew i wszystkich zwierząt w lesie - dodaje Zambrzycki. - Mamy nadzieję, że taka sytuacja już się nie powtórzy.
Czytaj e-wydanie »