Jagodzianki, grzybiarki, czarne łebki to tylko niektóre określenia pań, które od kilku lat są stałym elementem krajobrazu na odcinku od Świętego do Fletnowa. Większość przyzwyczaiła się do widoku "autostopowiczek". Nie brakuje takich, którzy szczerze współczują im losu, szczególnie gdy widzą w środku zimy roznegliżowane dziewczyny w spódniczkach ledwo przykrywających pośladki. To, co dla jednych jest do zaakceptowania, w ocenie innych budzi szczerą odrazę i wątpliwości co do skuteczności pracy policji.
Czytaj też: Uliczny szał ciał! Kobiety tego lata odsłaniają dosłownie wszystko....
Mandaty płacą klienci
- Nie sądzę aby dla turystów jadących albo wracających znad morza był to atrakcyjny obrazek - podkreśla nasza Czytelniczka. - Widziałam, jak jedna z tych wulgarnych dziewczyn rozpięła bluzkę i machała przejeżdżającym gołymi piersiami. Żenujący widok, który mógł się przyczynić do wypadku, bo niestety prawie każdy facet się oglądał. Słyszałam, że podobne ekscesy zdarzają się częściej. Poza tym pamiętajmy, że w Mniszku jest mogiła, w której spoczywa 10 tys. osób. Nie przystoi, aby kawałek dalej kwitła prostytucja.
Zobacz także:
Najstarszy biznes świata, czyli mity i fakty o agencjach towarzyskich
Tirówki znów pod Gutowcem
Jak zapewnia rzecznik świeckiej policji, kobiety stojące przy drodze są regularnie kontrolowane. - W większości są to Polki i Bułgarki - wyjaśnia Marek Rydzewski. - Znajdują się one w obrębie zainteresowań dzielnicowego. Jednym z pytań, jakie pada regularnie, jest czy stoją tam z własnej woli, czy też ktoś je do tego zmusza? Odwiedź jest zawsze ta sama: robią to z własnej woli. Czy mówią prawdę? Sądzę, że tak.
Rzecz w tym, że ani prostytucja, ani tym bardziej spacerowanie przy drodze, nie są karalne. Mandat można dostać co najwyżej za wjazd do lasu. Policja co jakiś czas korzysta z tej możliwości. Tyle, że uderza to wyłącznie w klientów.