
- Byłem tu wczoraj, napaliłem w piecu. Wyjechałem około osiemnastej - opowiada właściciel. Roztrzęsiony mężczyzna w średnim wieku pojawił się w Ciechocinku ok. godz. 9.00. - Takie nieszczęście - powtarza. - Niedawno ktoś podpalił mi stolarnię pod Zgierzem, a teraz jeszcze to - nie ukrywa, ociera łzy.

Około godz. 9.00 strażacy powoli zwijali węże. Pracownicy pobliskiego marketu sami przeżyli chwile grozy, bo zapaliło się drzewo rosnące między płonącym budynkiem a sklepem.

Sąsiedzi z pobliskiech budynków przy Dembickiego i Mickiewicza twierdzą, że w budynku było ogrzewanie gazowe, ale właściciel zmienił je na piece i palił drewnem.

Niektórzy dopowiadają: - Czasem dymiło się stamtąd paskudnie, jakby palił plastiki. A to przecież strefa przy parku Zdrojowym , nie wolno tak dymić - nie ukrywają.