
Obudziła się prawie cała wieś. Ludzie widzieli z okien i balkonów, jak ich świątynię zżera ogień. Całe rodziny przychodziły nad jezioro, bo kościół położony jest w jego pobliżu, na wzgórzu.

Widzieliśmy kobietę, która płakała, patrząc na kłęby dymu i pojawiające się gdzieniegdzie, tuż po szóstej rano, płomienie na jednej z wież.
Widzieliśmy też, jak ludzie podjeżdżają blisko świątyni, dając strażakom coś do picia. A ci lali wodę z góry, z podnośnika, będąc w kłębach dymu. Inni pracowali w środku, na chórze.

Widać było totalne załamanie księdza Zenona Starszaka, proboszcza tutejszej parafii. - Co z obiektami wewnątrz? - pytali go rogowianie. - Jeszcze nic nie wiadomo - odpowiedział tylko i wszedł na teren cmentarza, w pobliże zabytkowej dzwonnicy.

- Zgłoszenie przyjęliśmy o 5.05 - mówi Marek Krygier, rzecznik prasowy KP PSP w Żninie.