Tej nocy mieszkańcy bloku nr 170 przy Szosie Lubickiej długo nie zapomną. -.To było po godz. 2.00. Pamiętam tylko huk - _relacjonuje pani Małgorzata, sąsiadka z X piętra. - _Mąż był w pracy. Czułam, że coś się pali, Słyszałam krzyki tego pana z góry - pożar! pożar!, więcej nie mogłam zrozumieć. Szybko zadzwoniłam po pomoc i wybiegłam na klatkę. Okazało się, że inni też słyszeli - na korytarzu stało już sporo osób. Nie mogliśmy pomóc temu człowiekowi, bo drzwi były zamknięte. Wokół pełno dymu. Nawet strażacy mieli problem, by tam wejść.
**_Gaz? Podpalenie?
- _Trudno to opowiedzieć. Moje dziecko zaczęło płakać - mówi mieszkanka sąsiedniego wieżowca - zobaczyłam wozy straży pożarnej, pogotowie, policję. Wszystko na sygnałach. Koszmar. Nie wiedziałam co się dzieje. Widziałam tylko dym, więc pomyślałam, że się pali.
Wybuch był tak potężny, że z mieszkania wyleciały nie tylko okna, ale i filarki mocujące. Na razie wiadomo, że eksplodował gaz, choć nieoficjalnych wersji jest kilka, jedna mówi nawet o podpaleniu.
Pion wodny niesprawny!
- Informacje otrzymaliśmy ok. godz. 2.30. Kiedy nasze jednostki dojechały na miejsce ogień był tak duży, że wydostawał się z okien - powiedział "GP" Paweł Frątczak, rzecznik kujawsko-pomorskich strażaków.
Z płomieniami do rana walczyło ok. 30 strażaków i 9 jednostek gaśniczych. - Nie mieliśmy możliwości wykorzystania suchego pionu do podawania wody, bo był niesprawny. Podawaliśmy ją z węży z klatek. Nasze działania utrudniało silne zadymienie - dodaje Frątczak. Natychmiast z budynku odłączono gaz .
Ewakuacja
Równolegle rozpoczęto ewakuację mieszkańców najwyższych pięter wieżowca. Wyprowadzono ludzi z 4 kondygnacji - w sumie ponad 100 osób., ale sytuacja wyglądała tak groźnie, że przed budynek wybiegli prawie wszyscy lokatorzy. - Nie trzeba było nikogo budzić - opowiada pan Zygmunt z IV piętra. - Huk był tak przerażający, że wszystkie psy w bloku zaczęły szczekać i wyć. Wychodziliśmy w pośpiechu, ale bez paniki. Co tu mówić, stała się tragedia.
**_Leżał w wannnie
Ogień doszczętnie strawił jedno z mieszkań. W zgliszczach strażacy odkryli zwęglone zwłoki 49-letniego mężczyzny. - Leżał wannie. Dosłownie się ugotował - opowiadali pracownicy spółdzielni, którzy od rana sprzątali pogorzelisko.
Roman M. mieszkał samotnie. Był starym kawalerem i zajmował małe pomieszczenie tzw. hobby, przekształcone na mieszkanie. Podobno nie stronił od alkoholu.
- Znałam go. Dla mnie był zawsze bardzo miły i grzeczny - mówi pani Ewa z parteru. - _Ze dwa razy przychodził do mnie po klucze od klatki. Zawsze je gubił, no to dawałam mu swój. Dorabiał i odnosił. Z domu pomógł mi wyjść gospodarz. Mieszkam, co prawda na parterze, ale mam już 81 lat.
**_Woda zalała mieszkania
Sytuację opanowano po 2 godzinach. Strażakom udało się nie dopuścić, by ogień przeszedł na sąsiednie lokale. Ludzie wrócili do domów. Od rana próbują otrząsnąć się z nocnego koszmaru. Niektórym będzie trudno, bo woda całkowicie zniszczyła ich mieszkania.
Mieszkanie pani Małgosi** jest świeżo po remoncie, teraz wygląda tak, jakby przeszła przez nie powódź. - _Nie wyszyliśmy na zewnątrz, bo ogień w każdej chwili mógł dojść do nas - tłumaczy kobieta - Stracilibyśmy wszystko. Całą noc walczyliśmy z wodą. Przed chwilą skończyliśmy, a sporo jeszcze przed nami. _Rzeczywiście, do wymiany są tapety, sufity. Właściciele boją się, że będą zmuszeni wymienić także panele podłogowe.
Noclegi były przygotowane
Na miejscu oprócz prokuratora pojawili się przedstawiciele spółdzielni. - _O tragedii dowiedzieliśmy się już w nocy - mówi Jan Zagórski, wiceprezes SM "Na Skarpie". - _Nasz gospodarz był tu równocześnie ze strażą. Przyjechałem jeszcze przed 3.00. Sprawdziliśmy stan techniczny windy. Autobusy już czekały na mieszkańców. W tym czasie przygotowywaliśmy dla nich nocleg w naszych klubach osiedlowych. Na szczęście, nie było takiej konieczności.Teraz staramy się uprzątnąć to wszystko. Cały teren ogrodziliśmy taśmą. Nie wszyscy jeszcze mają gaz. W poniedziałek przeprowadzimy próby ciśnieniowe. Natomiast jeszcze dziś spodziewamy się rzeczoznawców, którzy wypowiedzą się w sprawie remontu.
Wiemy, że kilka mieszkań zostało zalanych. Jeśli są ubezpieczone to nie będzie problemu.Tym, którzy tego nie zrobili, należy tylko współczuć.
_Zwłoki Romana M. zabezpieczono w prosektorium. Przyczynę zgonu wyjaśni sekcja zwłok, zaś na temat przyczyny pożaru wypowiedzą się biegli z zakresu pożarnictwa. Straty oszacowano na 20 tys. zł.
