
(fot. fot. Lech Kamiński)
Więcej zdjęć w naszej galerii.
Gaszenie ognia, który strawił 2/3 hali o powierzchni 18 tys. metrów kwadratowych potrwa jeszcze długo.
- Po przeszło 8 godzinach akcji gaśniczej udało się zlokalizować ogień, czyli zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się - poinformował oficer dyżurny kujawsko-pomorskiej straży.
Ogień wybuchł we wtorek wieczorem magazynie z kartonami, a następnie rozprzestrzenił się na połączoną z nim halę produkcyjną. Pożar objął powierzchnię 12 tys. metrów kwadratowych. Wskutek pożaru runął dach i część ścian budynku o metalowej konstrukcji.
Największym niebezpieczeństwem była groźba wybuchu zbiornika z 5 tonami amoniaku, który znajdował się w sąsiedztwie płonącego budynku. Strażacy zapobiegli eksplozji przez schładzanie zbiornika strumieniami wody i rozstawienie wokół niego tzw. kurtyn wodnych.
W akcji gaśniczej uczestniczy 184 strażaków z 55 zastępów różnych jednostek ratowniczo-gaśniczych województwa kujawsko-pomorskiego.
- Gaszenie ognia, a następnie dogaszanie pogorzeliska będzie trwało jeszcze kilkanaście godzin - zaznaczył oficer dyżurny.
Toruński Drosed wchodzi w skład Grupy Drosed, która ma swoje zakłady też w Siedlcach, Tomaszowie Mazowieckim, Międzyrzeczu Podlaskim i Warszawie.
Grupa Drosed zatrudnia ponad dwa tysiące pracowników. Produkuje rocznie ponad 80 tysięcy ton produktów gotowych, z czego 25 proc. przeznaczane jest na eksport. Roczne obroty sięgają 616 mln zł.
Grupa Drosed należy do francuskiej Grupy LDC, która jest jednym z liderów europejskiego rynku branży drobiarskiej o obrotach w wysokości 1,47 mln euro.
Pożar w Drosedzie wywołał panikę wśród okolicznych mieszkańców. Nikt ich nie poinformował o zagrozeniu chemicznym. Mieszkańcy ulicy Szubińskiej w Toruniu przeżywali istny horror, patrząc na łunę pożaru nad zakładami Drosed. Wszystko przez znajdujący się na terenie fabryki wielki zbiornik z amoniakiem, który mógł eksplodować w każdej chwili. Wielu mieszkańców osiedla panikowało. - Nikt nam nie mówił co robić - żali się Mariola Włodarczyk, która mieszka teraz już przy zgliszczach zakładu Drosed.
Marek Namysłowski - z komendy wojewódzkiej Straży Pożartnej w Toruniu, przyznaje, że zagrożenie wybuchem rzeczywiście trzeba było brać pod uwagę.
Straty po pożarze są trudne do oszacowania. Pojawiają się jednak głosy, że o odbudowie fabryki nie ma już mowy.