MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pracownika wynajmę

Rafał Pisera, Paweł Wrabec
Na wysokich kosztach pracy, ZUS-ach i ubezpieczeniach kwitnie w Polsce nowa branża usługowa. Wynajem pracownika. To cenne zjawisko, szczególnie gdy bezrobocie sięga 18 procent.

     Ruch w polskich agencjach jest coraz większy. A to ktoś wpadnie po sekretarkę, a to brakuje robotników do prac w magazynie, innym razem klient pyta o informatyka na czas bliżej nieokreślony. Wszystkich chcą bez etatu i zbędnych kosztów. W czasach, gdy bez pracy jest ponad trzy miliony Polaków, agencje należą do tych nielicznych miejsc, gdzie prawie zawsze do pracy potrzebny jest ktoś od zaraz. Wypożyczaniem pracowników zajmują się zarówno małe firmy polskie, jak i ogromne zagraniczne, osiadłe kilka lat temu na naszym rynku. Niektóre działają lokalnie, inne zaś mają po kilka oddziałów w całym kraju.
     I sprzedawca, i informatyk
     
Jak szacują same agencje - innych badań tego rynku nie ma - codziennie dzięki nim do pracy idzie ponad 40 tysięcy Polaków. Z tego trzy tysiące miejsc pracy załatwia francusko-szwajcarska agencja Adecco, działająca w Warszawie. Firma zatrudnia pracowników wszystkich profesji - od sprzedawców, handlowców, kasjerów, księgowych, pracowników fizycznych i biurowych po analityków, sekretarki, asystentki, recepcjonistki, informatyków. Im wyższe bezrobocie, tym chętnych w agencjach jest więcej. - Do nas może przyjść każdy i za darmo się zarejestrować - zachęca Elżbieta Jędreas - Szubert, szefowa Adecco.
     Tak pracę sekretarki w dużej, renomowanej kancelarii prawniczej w Warszawie zdobyła Katarzyna Grzędzińska (22 lata). Przez ponad dwa lata otrzymywała 12 -14 złotych za godzinę - opłacała z tego swoje studia w Europejskiej Wyższej Szkole Prawa i Administracji w Warszawie. Praca była ciężka, nieraz do późnych godzin nocnych. Ale Katarzyna wytrwała. Dostała w końcu w firmie upragniony staż i ma nadzieję na stałe zatrudnienie po studiach.
     Adecco za wyszukanie i dostarczenie pracownika pobiera zwykle od firmy 20-30 procent jego wynagrodzenia. Bierze też na siebie pełną odpowiedzialność za jego poczynania - co oznacza, że w razie reklamacji dostarcza nową osobę. Agencja daje pracę jedynie na czas zlecenia.
     Powód: koszty!
     
Na tymczasowych pracowników czekają głównie duże przedsiębiorstwa, na przykład Dębica, Nokia, Polkomtel, Lisner, i wielkie sieci handlowe m.in. Leclerc, Geant, Metro. Powody są zwykle te same: wysokie koszty zatrudnienia na etacie i zapotrzebowanie na sezonowych pracowników.
     - Zadzwoniłam drugi raz do agencji, bo mam szansę na nowy kontrakt - mówi Monika Piaskowska, właścicielka niewielkiej firmy Sewpol w Gorzowie Wielkopolskim, która produkuje opakowania z tektury. W maju chce przyjąć na miesiąc dziewięciu pracowników. Inaczej nie da rady wywiązać się ze zobowiązań i straci rynek na rzecz konkurentów.
     Piaskowska nie musi się długo zastanawiać nad korzyściami płynącymi ze współpracy z agencją: nie płaci za poszukiwanie odpowiedniej osoby, pozbywa się papierkowej roboty z podpisywaniem umów, organizowaniem szkoleń, robieniem badań, nie musi rozliczać oraz płacić podatków i składek na ZUS. - Ponadto - mówi - zatrudnienie ludzi za pośrednictwem agencji daje przedsiębiorcom poczucie bezpieczeństwa: jeżeli pracownik nie sprawdzi się w ciągu pierwszych czterech godzin pracy, agencja szybko wymieni go na innego. Jeśli zniszczy jakieś urządzenie, koszt jego naprawy pokryje wykupiona przez pośrednika polisa ubezpieczeniowa. A jeżeli sprzedaż załamie się, np. z powodu nieoczekiwanej zmiany pogody, firma z dnia na dzień może się pozbyć niepotrzebnych ludzi, nie płacąc im żadnych odpraw.
     Na jakąkolwiek odprawę nie może liczyć Katarzyna Makaruk (23 lata), studentka wydziału rehabilitacji. W każdy piątek i sobotę przebiera się w strój o barwach firmy Cargill i namawia klientów w warszawskim hipermarkecie Leclerc do zakupu karmy dla psów i kotów. Jeśli nie będzie już potrzebna, firma Cargill po prostu jej podziękuje. - Trudno, liczę się z tym. Ale na razie mam pieniądze na bilet do rodziców w Bielsku Podlaskim, kino czy coś do ubrania. Nie zarabiam dużo, ale zarabiam - mówi.
     To żaden komfort
     
Koszty pracy w Polsce są dla wielu firm wciąż zbyt wysokie. Zatrudniając pracownika za 1000 złotych, trzeba odprowadzić do ZUS i urzędu skarbowego 800 złotych. Ponadto pracownik na etacie nabywa prawo do urlopu, płatnego zwolnienia chorobowego i wynagrodzenia za okres wypowiedzenia. Płace i narzuty - ubezpieczenie społeczne i chorobowe, podatki etc. - rosną szybciej niż wydajność pracy, co powoduje, że nasze przedsiębiorstwa są, niestety, często mniej konkurencyjne na rykach europejskich.
     Dla pracownika zatrudnienie na "kocią łapę" to żaden komfort, ale czasy są jakie są. Bezrobocie przekroczyło już 18 procent, a średni okres pozostawania bez pracy niebezpiecznie się wydłuża. W tej sytuacji praca przez kilka dni, tygodni czy miesięcy, choć bez urlopu i gwarancji na stabilność, jest dla wielu osób jedyną szansą na przetrwanie. - Lepsza przecież praca czasowa niż żadna - przekonuje Agnieszka Bulik, dyrektor personalny agencji Temp Service.
     Jedną z osób, które zgłosiły się do jego agencji, był Piotr Kulik, 21-letni absolwent liceum. Rok temu przyjechał do Warszawy z niewielkiej wioski Trzcianka na Lubelszczyźnie. W rodzinnych stronach nie miał szans na zatrudnienie. Do agencji pracy czasowej posłał go brat. Udało się, od 9 miesięcy pracuje po 8 godzin dziennie w magazynie firmy Wittech, produkującej w podwarszawskich Łomiankach galanterię skórzaną. - Pracuję na umowę zlecenie, płacone mam za godziny. Rodziców nie stać na utrzymywanie mnie, a tak mogę zarabiać na własne potrzeby - mówi Kulik.
     Pracownik fizyczny dostaje w agencji przeciętnie od 6 do 10 złotych za godzinę. Za pracę przy komputerze, na przykład wprowadzanie danych, dostaje się 7-9 złotych. Ci, którzy pracują jako telefoniści, mogą zarobić nieco więcej, nawet 8-15 złotych za godzinę.
     Z myślą o etacie
     
Agencje coraz częściej znajdują pracę także osobom o wysokich kwalifikacjach, a te zarabiają nie gorzej niż normalni etatowcy. - Układ może jest chory, ale na pewno mi się opłaca - mówi Marcin Łabejko. Od dwóch lat pracuje jako informatyk w firmie Unilever. Choć płaci mu agencja, czuje się pracownikiem koncernu. Jest zadowolony, mimo iż nie ma prawa do urlopu ani nie przysługuje mu okres wypowiedzenia. Liczy się z tym, że pracę może stracić z dnia na dzień. - Siedzę tu po 9 godzin dziennie. Bardzo dobrze zarabiam i chciałbym, aby trwało to jak najdłużej - mówi Łabejko.
     Korzystanie z usług agencji pracy czasowej jest nieraz jedynym wyjściem**polskich oddziałów wielkich zagranicznych koncernów, których centrale często dbają o "papierową" wydajność. - To lepiej wygląda, kiedy filia osiąga lepszy zysk niż inny oddział, zatrudniając przy tym na etatach dwa razy mniej osób - mówi Kajetan Słonina, szef agencji pracy czasowej AktivPlus w Warszawie. Jego słowa potwierdza Maciej Zieliński, kierownik działu IT w filii amerykańskiego koncernu farmaceutycznego Wyeth.
     
To się opłaca!
     Ale czasami bywa tak, że budżet przedsiębiorstwa jest zbyt skąpy, by można było mieć wszystkich na etatach. Zieliński dzierżawi więc dwóch informatyków od agencji. Jednego rozlicza z przepracowanych godzin, drugi jest na ryczałcie.
     - Dostają wysokie pensje, ale koszty ich zatrudnienia są o 30 procent niższe - wylicza Zieliński. Nie wyklucza jednak, że z czasem zatrudni ich na stałe. Na razie chwali sobie współpracę z agencjami.
     "Wygoda" to słowo często odmieniane przez pracodawców korzystających z agencji czasowego zatrudnienia. Gdyby firmy, którym nagle potrzeba kilku pracowników więcej, musiały samodzielnie prowadzić rekrutację, trwałoby to tydzień albo dwa. W tym czasie konkurencja dawno zajęłaby ich miejsce na rynku. Agencja większość typowych zleceń jest w stanie zrealizować w ciągu 24 godzin. - Dziś dzwonisz, jutro przyjeżdża 50 pracowników. Sprawdzonych, z niezbędnymi kwalifikacjami i gwarancją, że nadają się do wykonania tej pracy - mówi Jędreas-Szubert z Adecco.
     Dla firm borykających się ze zjawiskiem sezonowości sprzedaży**
taka oferta jest na wagę złota. Lisner przez większą część roku zatrudnia przy produkcji 350 osób, ale w sezonie, od września do grudnia, potrzebuje aż 200 dodatkowych. - Korzystając z agencji, tylko na płacach oszczędzamy 5 procent - wylicza Monika Czarnecka, kierownik ds. personalnych Lisnera.
     Wcześniej Lisner samodzielnie szukał pracowników, podpisując umowy na czas określony. Jednak zazwyczaj w ostatnim miesiącu kontraktu ludzie się już obijali, wiedząc, że i tak stracą zatrudnienie. Teraz pracują wydajnie do ostatniego dnia. Wiedzą, że jeśli się sprawdzą, agencja za kilka tygodni wyśle ich do nowych zadań w innej firmie.
     Jak dżdżownice
     
I tak to sprawnie działa znienawidzona przez wielu niewidzialna ręka rynku. Jeremi Mordasewicz, wiceszef Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych, twierdzi, że agencje są dużo efektywniejsze niż państwowe pośredniaki pracy. Pewnie dlatego, że na tym zarabiają.
     - Tak, tak - mówi Agnieszka Bulik z Temp Service. - Jesteśmy jak dżdżownice, sami się pożywiamy, ale i spulchniamy przy okazji glebę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wydanie specjalne Gol24 - Studio EURO 2024 - odcinek 1

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska