
Legia Warszawa pokonała na wyjeździe 2:1 Miedź Legnica (na zdjęciu strzelec pierwszej bramki Walerian Gwilia) i awansowała do półfinału Totolotek Pucharu Polski, a jej gra chwilami naprawdę mogła się podobać. Jakie wnioski można wyciągnąć z tego spotkania...

1. Forma po przerwie
Legia nie straciła formy - po wymuszonej koronawirusem przerwie w rozgrywkach miały być problemy z wydolnością, gorsze czucie piłki. - Obawiam się, że w Ekstraklasie może być z tym problem. To, że Polacy przez kilka tygodni byli zamknięci w domach, odbije się pewnie na piłkarzach. Istnieje ryzyko, że mecze będą mniej dynamiczne niż byśmy chcieli - stwierdził kilka dni temu na naszych łamach były reprezentant Polski Maciej Murawski.
Po meczu z Miedzią można jednak stwierdzić, że póki co tych problemów nie było widać. Rywal co prawda (przy całym dla niego szacunku) z niższej półki niż ci, z którymi stołeczna jedenastka powalczy o mistrzostwo Polski, ale jej gra mogła się podobać. Była płynność, niezła współpraca, a nerwowo pod bramką Wojciecha Muzyka zrobiło się dopiero w końcówce, po czerwonej kartce dla Igora Lewczuka. Przyczepić można się tylko do...

2. Skuteczność
... skuteczności. Względnie pomysłu na wykańczanie dogodnych okazji, bo chwilami (zwłaszcza w pierwszej połowie) legioniści sprawiali wrażenieę, jakby chcieli wejść z piłką do bramki. Dopiero Gwilia wpadł na pomysł, że nie jest to konieczne.

3. Co po Karbowniku...
Bez Michała Karbownika może być ponuro. O ile prawa strona Legii funkcjonowała (zwłaszcza przez pierwszą godzinę gry), bardzo dobrze, za sprawą dobrej postawy Marko Vesovicia i Pawła Wszołka, o tyle po drugiej stronie zdecydowanie aktywniejszy był wspomniany na wstępie 19-latek, o którego pytały ostatnio kluby hiszpańskiej Primera Division i jest bardzo prawdopodobne, że latem zmieni otoczenie. Mateusz Cholewiak strzelił co prawda gola na 2:0, ale liczyliśmy na lepszą współpracę...