Wojtkowiak dementował część doniesień prasowych, w których władze województwa krytycznie wypowiadały się na temat działań Portu Lotniczego.
- Strategia rozwoju była gotowa w sierpniu 2008 roku, ale z nieznanych mi bliżej powodów, dopiero w miniony czwartek udało się uzyskać jej akceptację na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy - powiedział prezes spółki.
Szczegółów dokumentu nie przedstawiono. Wiadomo jednak tyle, że najistotniejszy jest remont pasa startowego, którego żywotność - jak stwierdził wczoraj Wojtkowiak - dobiega końca. Prezes portu - ze względów finansowych, wykluczył rozbiórkę obecnego pasa i budowę nowego.
- Jeśli wszystko dobrze pójdzie remont zakończy się jeszcze w tym roku, jeśli pogoda przeszkodzi - w przyszłym - powiedział. Konieczna jest także rozbudowa terminala lotniskowego. Jej pierwszy etap - powiększenie hali przylotów - ma być zakończony do końca przyszłego miesiąca. Następne inwestycje to budowa siedziby lotniskowej straży pożarnej i zorganizowanie wieży kontrolnej z prawdziwego zdarzenia.
Prezes nie ukrywał także, że dąży do zmiany nazwy portu na Bydgoszcz-Toruń.
Jak poinformował Wojtkowiak, w założeniach rozwoju przewidziano, że w 2025 roku przez Bydgoszcz będzie się przewijać 1,5 mln pasażerów rocznie.
Tymczasem spółka wciąż przynosi straty, ale prezes zaznacza, że Port Lotniczy może zyskać rentowność dopiero od liczby pół miliona pasażerów rocznie. Szczegóły bilansu poznamy w czerwcu, gdy zajmie się nim rada nadzorcza spółki - wcześniej prezes nie chciał ujawniać wyników finansowych portu.
Wojtkowiak wykluczył także uruchomienie nowych połączeń z Bydgoszczy. Powody są co najmniej dwa. Pierwszy to dominacja Ryanaira. - Przewoźnicy nie decydują się na połączenia z lotnisk opanowanych przez tanie linie - powiedział prezes portu. Drugi powód to... remont pasa startowego.
