Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Golinowski, politolog z UKW w Bydgoszczy: - Niemieckie społeczeństwo do kwestii reparacji jest wyraźnie zdystansowane

Grażyna Rakowicz
Wielkość tych roszczeń zwala Niemcy z nóg, w jakiś sposób przeraża... Gdybyśmy przeliczyli te 6 bln 220 mld zł na okres spłaty, to Niemcy zostałyby nią obciążone przez najbliższe dekady. Byłby to ogromny wysiłek dla tej gospodarki - mówi prof. Janusz Golinowski, politolog z UKW w Bydgoszczy.
Wielkość tych roszczeń zwala Niemcy z nóg, w jakiś sposób przeraża... Gdybyśmy przeliczyli te 6 bln 220 mld zł na okres spłaty, to Niemcy zostałyby nią obciążone przez najbliższe dekady. Byłby to ogromny wysiłek dla tej gospodarki - mówi prof. Janusz Golinowski, politolog z UKW w Bydgoszczy. Dariusz Bloch
Myślę, że wystąpienie Polski do ONZ z tymi oczekiwaniami jest bardziej gestem medialnym, ale w praktyce niewiele ono zmieni. Niewątpliwie temat jeszcze wróci, ale nie w kontekście odgrzebywania wydarzeń sprzed 70. lat. Choć i rządzący w Polsce - składając notę o reparacje - nie oczekiwali spektakularnego sukcesu. Mówili o długiej drodze do dochodzenia do finału. Jakiego? To się okaże w przyszłości… Ale na pewno w tej odległej - mówi prof. Janusz Golinowski, politolog z UKW w Bydgoszczy.

Dla Niemców polskie żądania ws. reparacji za straty wojenne są już zamknięte. Chodzi o ponad 6 bln zł. Spodziewał się pan odmowy?
Raczej takiej reakcji Niemiec się spodziewałem.

Dlaczego?
Bo już w samym środowisku specjalistów od prawa międzynarodowego pojawiały się i są nadal kontrowersje dotyczące tego, czy choćby układ z 1990 roku, czyli podpisanie traktatu potwierdzającego polsko-niemiecką granicę na Odrze i Nysie, zamyka dyskusję czy też nie o reparacjach Niemiec wobec Polski. I czy podpisywanie jakichkolwiek porozumień z państwem niemieckim - najpierw z NRD, a później zrzeczenie się tych roszczeń w 1953 roku - było zasadne czy nie. Wówczas komunistyczne władze Polski tego dalszego pobierania reparacji od Niemiec zrzekły się pod wyraźnym naciskiem Związku Radzieckiego. I tutaj rodzą się kontrowersje, czy ta decyzja była wtedy wiarygodna i zgodna z ówczesnym prawodawstwem polskim. Jest argument, że nie uznało jej ONZ, więc można ją traktować jako nie byłą… Dzisiaj tę kwestię podnosi polska prawica jako możliwość podważenia tego wszystkiego, co wiąże się z reparacjami i odszkodowaniami ze strony Niemiec.

A ta lakoniczna forma odpowiedzi Niemiec z czego wynika?
Wielkość tych roszczeń zwala Niemcy z nóg, w jakiś sposób przeraża... Gdybyśmy przeliczyli te 6 bln 220 mld zł na okres spłaty, to Niemcy zostałyby nią obciążone przez najbliższe dekady. Byłby to ogromny wysiłek dla tej gospodarki, dlatego bardzo ochoczo przystępują do stwierdzenia, że sprawa z ich punktu widzenia jest zamknięta. Ale tak do końca nie jest, głównie w sensie świadomości historycznej oraz moralnej odpowiedzialności. Co prawda Niemcy lubią pokazywać Polsce co jest, a co nie jest praworządne, ale z ich strony, biorąc pod uwagę samą literę prawa, to mają podstawy do tego lakonicznego stwierdzenia, że straty wojenne są już zamknięte. Odnosząc się do tych ustaleń z 1953 i 1990 roku. Poza tym Niemcy mają świadomość, że nie pozbędą się tego reparacyjnego ogona - w kolejce czekają też inne państwa, jak choćby Grecja. Dopiero co, zdążyły wypłacić odszkodowania za pierwszą wojnę światową. A i samo społeczeństwo niemieckie do kwestii reparacji wobec Polski jest wyraźnie zdystansowane.

Niemiecki historyk Felix Achkermann w jednym swoich wywiadów stwierdził, że Polska ma prawo domagać się reparacji wojennych…
To jest takie podejście bardziej historyczne. Patrząc na agresywność wojny, jej brutalizm, na obozy koncentracyjne, straty w ludziach i materialne państwa polskiego - te roszczenia mogą być jak najbardziej zasadne. To nie dyskredytuje polskich oczekiwań. Natomiast prawnicy podpowiadają, że nie należałoby tego nazywać reparacjami, ale odszkodowaniami, które w konsekwencji miałyby spełniać - nazwijmy to - taką rolę wsparcia polskiego państwa i społeczeństwa ze strony Niemiec. W 1990 roku w ramach polsko-niemieckiego pojednania otrzymaliśmy 500 mln marek. Natomiast w 2000 roku, wraz z państwami zachodnimi i środowiskami żydowskimi, Polska uczestniczyła w podziale 1,5 mld marek. Aby można było coś uzyskać ze strony Niemiec, należałoby podejść do tego finansowego zadośćuczynienia bardziej pragmatycznie niż zasłaniać się formułą prawną, bo te spory o reparacje są właśnie takiej natury.

Z drugiej strony są opinie, że tą odmową Niemcy łamią jednak to prawo międzynarodowe.
Według mnie jest to sformułowanie nieco na wyrost, bo należałoby się przyjrzeć, jak daleko Niemcy wychodzą poza to prawo a jak dalece staje się ono instrumentem do wykorzystania przez nich tego prawa na użytek własny. Poza tym w nocie dyplomatycznej do Niemiec o to zadośćuczynienie dla nas nie pada słowo "reparacje", co też może oznaczać, że Polska ma świadomość tych podstaw prawnych.

To, że Niemcy nie chcą nawet podejmować negocjacji w tej sprawie "jest wyrazem lekceważącego stosunku Polaków". Jak pan to skomentuje?
Jest w tym pewna doza emocjonalności. Oczywiście nie kwestionuję tego, że straty poniesione przez Polskę podczas drugiej wojny światowej, ta trauma i ból były przerażające, ale to nie oznacza wprost, że kwestie reparacji będące przedmiotem dyskusji na konferencji w Poczdamie jak i później, w 1990 roku, nie opierały się na pewnych normach prawnych. Jeśli wówczas zostały te reparacje zamknięte, to trudno jest dzisiaj argumentować, jakimi wtedy kierowano się argumentami, że takie decyzje podjęto.

Polska interweniuje w ONZ ws. reparacji od Niemiec, bo "o tych sprawach świat nie wiedział wcześniej". Na ile może to zmienić stanowisko Niemiec?
W przestrzeni publicznej bardzo często pada takie sformułowanie, że "świat o tym nie wiedział". Ja myślę, że "świat" o tym wie i wiedział. A poprzez takie sformułowanie polskiemu rządowi bardziej chodzi o nagłośnienie tej kwestii, aniżeli o powiadomienie tego "świata", jak wyglądała druga wojna światowa i jaka jest reakcja tego głównego agresora, czyli samych Niemiec. Myślę, że wystąpienie Polski do ONZ z tymi oczekiwaniami jest bardziej gestem medialnym, ale w praktyce niewiele ono zmieni. Niewątpliwie temat jeszcze wróci, ale nie w kontekście odgrzebywania wydarzeń sprzed 70. lat. Choć i rządzący w Polsce, składając notę o reparacje, nie oczekiwali spektakularnego sukcesu. Mówili o długiej drodze do dochodzenia do finału. Jakiego? To się okaże w przyszłości… Ale na pewno w tej odległej.

Polski rząd zapowiada, że będzie kontynuował wysiłki zmierzające do uregulowania należności. Co może jeszcze zrobić?
Przede wszystkim nagłaśniać tę sprawę i jak słychać - takie ma plany. Choć tutaj, patrząc na podejście samych Niemiec, może być niebezpieczne to, że działanie naszego rządu może zostać upolitycznione w celu tej doraźnej rozgrywki. Rządy się zmieniają, a państwa pozostają, dlatego może dojść do sytuacji, że ta sprawa gdzieś po drodze zostanie rozmyta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska