Dziś na konferencji zwołanej w siedzibie MZK przedstawiciele związków zawodowych mają poinformować m.in., jakie będą ich dalsze kroki”. Jak nam mówił Andrzej Arndt, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej, już w piątek wśród kierowców panowała nerwowa atmosfera. - Nie chcieli wyjeżdżać na trasę, ale poprosiłem ich, by tego nie robili - mówi Arndt. - Jednak sytuacja była drastyczna - dodaje.
Na razie pracownicy MZK będą protestować, ale w łagodniejszej formie. Autobusy i tramwaje mają wyjechać na trasę z kartkami „Protest” za szybami pojazdów.
Na pytanie, jaki procent załogi popiera protest w spółce, Arndt odpowiada: - Nie spotkałem jeszcze osoby, która by nie była z nami.
Szef jednego ze związków zawodowych w MZK liczy, że Łukasz Niedźwiecki zmieni jednak decyzję. - Rozmawialiśmy z nim w piątek, obiecał,że się do poniedziałku zastanowi - wyjaśnia Andrzej Arndt. I dodaje, że nie chcą w spółce osoby, która w ratuszu miała problemy z pracownikami (specjalna komisja stwierdziła, że nie doszło do mobbingu, ale do zachwiania relacji międzyludzkich - red.) i chce doprowadzić do likwidacji MZK.
Od decyzji byłego wiceprezydenta bądź prezydenta Rafała Bruskiego, który rekomendował Niedźwieckiego na fotel prezesa MZK, związkowy uzależniają swoje dalsze kroki. - Co prawda nie możemy strajkować, ale sytuacja może wymknąć się spod kontroli. Nie wiem, jak zareaguje załoga - ostrzega.
Poprzedni prezes MZK Paweł Czyrny zrezygnował ze stanowiska. Jak jednak twierdzi Arndt, nie miał innego wyjścia.- Tymczasem to on wyprowadził naszą spółkę na prostą - przekonuje.