- Rodzina jest dla mnie ważniejsza. Otwieramy, by żyć - powiedział temu portalowi właściciel centrum.
Łamie zakaz licząc się z tym, że służby mogą zapukać do jego drzwi
Swoją decyzję tłumaczy, że na podstawie rządowego zakazu zamknął biznes, ale nie otrzymał rządowej pomocy finansowej umożliwiające mu przerwanie i utrzymanie pracowników. Dlatego postanowił zignorować rozporządzenie premiera. Lokal, zapraszający między innymi na laserowy paintball, został otwarty 6 stycznia 2021 roku.
Odwagi jemu i innych przedsiębiorców, którzy mogą pójść tym tropem, dodaje orzeczenie WSA: sąd stwierdził, że wprowadzone ograniczenia gospodarcze nie mają umocowania prawnego i naruszają konstytucję.
Właściciel centrum z Zamościa liczy się z tym, że służby zainteresują się jego przypadkiem i zaczną interweniować. - Będziemy się odwoływać. Jesteśmy przygotowani, że ktoś przyjedzie. Musimy się z tym liczyć, że podejmując takie kroki służby będą działać - mówi Money.pl.
Tłumaczy jednak, że jeśli nie wznowiłby działalności, to biznes będzie musiał zwinąć.
Coraz częściej słyszymy o próbach obchodzenia przepisów. Radio Zet podaje przykłady, jak hotelarze oferowali miejsca parkingowe z dostępem do apartamentów, lodowisko zmieniło się w kwiaciarnię, a restauracja oferowała szkolenia z używania sztućców dla osób, które zakupiły na miejscu posiłek, czyli materiały dydaktyczne.
Wszyscy przedsiębiorcy tłumaczą zgodnie, że swoje decyzje konsultowali z radcami prawnymi, a do ich podjęcia skłoniła właścicieli firm odmowa pomocy i odrzucenie wniosków o środki z tarcz.
Chodzą po górach i mieszkają u rodziny?
Wygląda na to, że z rządowego zakazu niewiele sobie robią także m.in. spacerujący tłumnie po górach turyści, czym chwalą się na swoich profilach społecznościowych lub w specjalnych grupach dedykowanym miłośnikom takich wędrówek.
Dla bezpieczeństwa swoje zdjęcia podpisują np.:"Taki mam piękny widok na Tatry z okna brata", "Przyjechałem tylko na jeden dzień", "Śpię u rodziny". Zdradzają ich więc nie tyle zdjęcia pięknych górskich widoków, co... zakorkowane parkingi i informacje w stylu, że pod turystami z Morskiego Oka załamał się lód...
Polecamy także: Oto 10 błędów, które najczęściej popłaniają firmy. Mogą je słono kosztować! [lista]
Nie inaczej jest nad morzem. Kilka dni temu na Facebooku żalili się właściciele sanatorium dla dzieci w Dąbkach: "Od rana mieliśmy dwie kontrole policji, a na prywatnych kwaterach pełno turystów, ale podobno wszyscy mają tutaj "rodziny".
